rozdział 26

3.3K 132 22
                                    


Te trzy dni wolnego, które miałam wykorzystać jak najlepiej minęły bardzo szybko. Może dlatego, że od rana do wieczora oglądałam serial albo spałam. Telefon włączyłam dopiero w niedzielę, czyli dzień przed powrotem do szkoły, bo musiałam ustawić budzik. Zero wiadomości, zero jakiegokolwiek odzewu. Byłam trochę zawiedziona, bo myślałam, że to tylko chwilowe załamanie Leny i po dniu czy dwóch wszystko wróci do normy. Myliłam się. Bardzo niechętnie spakowałam książki do plecaka. Całe szczęście, że w poniedziałek nie mamy polskiego. Obawiam się, że gdybym spojrzała w oczy blondynki zachciałoby mi się płakać, a przecież nie mogę jej pokazać, że aż tak mnie boli cała ta sytuacja. Zasnęłam chyba chwilę po 1. Budzik zadzwonił przed 7, a ja o dziwo wstałam od razu, bez żadnego ociągania się. Dziś zrobiłam trochę mocniejszy makijaż, założyłam bluzkę z dekoltem i czarne spodnie. Do szkoły dotarłam chwilę przed 8, więc zdążyłam jeszcze zostawić niektóre książki w szafce i spokojnie wejść na drugie piętro. Róża przywitała mnie mocnym uściskiem i chwilę porozmawiałyśmy o tym jak minęły nam święta. Ogólnie dzień był całkiem udany. Nic się nie działo. Widać, że nauczyciele też z chęcią zostaliby w domu jeszcze przez kilka dni, bo zupełnie nie chciało im się prowadzić lekcji. Lenę minęłam chyba dwa razy na korytarzu. Raz oczywiście powiedziałam jej "dzień dobry", żeby nie było, że jestem niekulturalna, a za drugim razem nawet na nią nie spojrzałam. Chociaż nie powiem, przy pierwszym spotkaniu jej wzrok był dość smutny, mimo że ciągle się uśmiechała.

Lekcje skończyłam o 13:40, ale nie poszłam do domu tylko do pobliskiej kawiarenki. Zamówiłam sobie gorącą czekoladę i odrobiłam matmę. Na dworze było chyba z -10 stopni, więc jak najszybciej szłam do domu, żeby nie odczuć aż tak zimna. Pola i mama wróciły z pracy jakieś 30min po mnie, zjadłyśmy obiad i jak zwykle każda zajęła się sobą. Ja odrobiłam resztę lekcji, mama zaczęła sprzątać, a Pola wypełniała jakieś papiery do pracy. Po 20 zadzwonił dzwonek do drzwi, jak się okazało była to Róża. Cała zapłakana zapytała czy możemy porozmawiać. Oczywiście się zgodziłam i zaprosiłam koleżankę do pokoju. Zrobiłam jej herbatę i zapytałam co się stało. Dziewczyna zawsze była pewna siebie, uśmiechnięta i wszędzie było jej pełno, a teraz wyglądała zupełnie jak nie ona. Co chwilę wycierała tylko mokre od łez policzki i siedziała na łóżku z głową nisko opuszczoną. Nie zapowiadało się, żeby chciała zacząć mówić, ale w końcu udało jej się coś wydusić.

-Daga.. to nie takie proste.-zrobiła głęboki wdech i uniosła głowę do góry- Ja cię po prostu kocham.

Chwilowo nie wiedziałam co powiedzieć, ale pomyślałam, że moje milczenie może ją boleć bardziej, więc usiadłam obok niej i przytuliłam ją najmocniej jak mogłam. Róża wtuliła się w moje ramię i nie mogła przestać płakać. Co chwilę mnie przepraszała i mówiła, że nie ma na to wpływu, że po prostu tak wyszło, że to nie jej wina. Zrobiło mi się jej naprawdę szkoda, bo ja nic oprócz zwykłego koleżeństwa do niej nie czułam. Gdy już ją od siebie odkleiłam, wytarłam jej łzy i próbowałam coś powiedzieć.

-Wiesz Róża, to bardzo miłe, że ktoś się mną zainteresował, ale ja nic do ciebie nie czuję... Bardzo cię lubię, myślę, że jesteś naprawdę miłą dziewczyną i fajnie się z tobą rozmawia, ale traktuję cię po prostu jako koleżankę z klasy. Wiem, że cię to boli pewnie i przepraszam za to, ale naprawdę nic więcej nie czuję. Cieszę się, że mi to powiedziałaś i nie masz mnie za co przepraszać. Wiem, że nie mamy wpływu na to kogo kochamy czy nienawidzimy. Wszystko jest w porządku, jeśli chcesz możemy się nadal kolegować, hm?- spojrzałam na nią wzrokiem pełnym bólu i współczucia i lekko się uśmiechnęłam, żeby dodać jej otuchy.

-Tak.. Nie chcę urywać z tobą kontaktu. I wiem, że nic by z tego nie wyszło, ale musiałam ci to powiedzieć, bo nie chciałam dłużej ukrywać tego przed tobą jak i przed sobą. Teraz mi już trochę lżej. Dziękuję, że mnie nie odtrąciłaś. To wiele dla mnie znaczy.

Róża została u mnie jeszcze jakieś 30min i rozmawiałyśmy o jakiś głupotach. Od razu po jej wyjściu do pokoju przybiegła mama z Polą i pytały co się stało. Ale co miałam im powiedzieć? Że moja koleżanka z klasy się we mnie zakochała i miała nadzieję, że będę czuła to samo? Powiedziałam im, że to nic takiego i nie mogę im powiedzieć, bo obiecałam Róży milczeć. Wyszły z pokoju trochę zawiedzione, a ja od razu poszłam się myć i spać, żeby nie musieć o tym wszystkim myśleć. Bo rozumiałam Różę bardzo dobrze. Sama przez coś podobnego przeszłam. We wtorek lekcje zaczynam przed 9 i to dwoma polskimi, więc mogłam trochę dłużej pospać. Rano nie widziałam w ogóle Róży, myślałam, że nie będzie jej w szkole, ale trochę się spóźniła. Lena nie patrzyła na mnie wcale, ja na nią raczej też nie. No, może dwa razy, ale tylko dlatego, że jej sukienka opinała idealnie jej tyłek i nie dało się oderwać oczu. Jej styl poruszania się to coś pięknego. Te delikatne ruchy bioder.. Uhh, nic tylko marzyć, żeby zobaczyć to bez jakiejkolwiek części garderoby. Całą przerwę spędziłam z Różą, bo okazało się, że znów oglądamy ten sam serial i jesteśmy mniej więcej na tym samym etapie, więc miałyśmy o czym rozmawiać... Dopiero po kilku minutach zauważyłam, że Lena ciągle się na nas patrzy, ale nie chciałam się tym przejmować. Drugi polski to był koszmar. Pierwszy raz widziałam polonistkę aż tak zdenerwowaną. Ciągle się o coś czepiała i krzyczała o byle głupotę. Miałam tylko nadzieję, że nie zacznie krzyczeć na mnie, bo nie wiem jak bym na to zareagowała, ale czuję, że to nie skończyłoby się dobrze. Minutę przed dzwonkiem kazała nam się spakować, a mi szepnęła, że mam zostać. Serce zabiło mi nieco mocniej. Lena w takim humorze każe mi zostać z nią sam na sam w klasie. Okej. Próbowałam się uspokoić, ale to było zbyt trudne. Nawet nie wstałam z krzesła, tylko na siedząco czekałam, aż każdy wyjdzie z klasy. W końcu drzwi się zamknęły, a Lena spojrzała na mnie i jak gdyby nigdy nic zapytała czy wszystko okej. Odpowiedziałam, że jakoś sobie radzę i zadałam to samo pytanie.

-Myślałam, że chociaż trochę cię zaboli moja wiadomość, a jak widzę czujesz się świetnie. Co u mnie? Chyba wolałabyś nie wiedzieć.- ciągle na mnie patrzyła, ale jej oczy były coraz bardziej czerwone od nerwów.

-Wolałabym nie wiedzieć? Myślałaś, że mnie zaboli? Czuję się świetnie? Lena o co ci chodzi? Piszesz do mnie, że chcesz przerwy i że MOŻE porozmawiamy w szkole. Jak ja mam się czuć? Skakać do sufitu, że już masz mnie dość i nie wiesz jak mi to powiedzieć? Śmiało, wal. Już przez te 3 dni wolnego, które miałam spędzić dobrze wypłakałam się na zapas, więc może teraz obejdę się bez łez.

-Co? Chyba zwariowałaś, że mam cię dość. Nie wiedziałam, że będziesz płakać... Jezu, okej. Musimy porozmawiać i to poważnie. Wpadniesz dziś do mnie? Mam mało pracy, z tego co wiem to wy też jutro macie mało lekcji. Jak coś to weź książki do mnie i ci pomogę, okej? Tylko przyjdź, proszę.

-Przemyślę.-rzuciłam oschle w jej stronie i wyszłam z klasy. Co ona sobie myśli? Że będę na każde jej zawołanie? Poważnie porozmawiać. Ciekawe o czym...

Pani ProfesorWhere stories live. Discover now