rozdział 30

3K 142 12
                                    


Pola przyjechała po około 15 minutach. Otworzyłam jej drzwi cała we łzach. Wciąż trzymałam kopertę z listem w ręku. Pola nie wiedziała o co chodzi, ale widziałam przerażenie w jej oczach. Nie pytała nawet co się stało, zdjęła kurtkę i buty, i usiadła obok mnie, pozwalając mi się w nią wtulić. Próbowałam jej przekazać wszystko, ale brakowało mi słów. Poza tym musiałabym powiedzieć też o tym, że jestem w związku z nauczycielką, którą poznała w święta. Siedziałyśmy więc w ciszy dopóki się nie uspokoiłam. Dopiero, gdy wstałam do łazienki, aby umyć twarz Pola zapytała co tak naprawdę się wydarzyło i czyj to dom. Musiałam powiedzieć jej prawdę. Chociaż było to trudne. Ale dałam radę. Opowiedziałam mamie, że związek z Leną zaczął się niedawno, wcześniej był to tylko pewnego rodzaju romans, że to jej dom i znalazłam ją tutaj, po tym jak próbowała popełnić samobójstwo. W oczach Poli było widać smutek, współczucie, ale też pewnego rodzaju złość. Może na to, że wpakowałam się w związek z osobą w jej wieku, a może na to, że nic im wcześniej nie powiedziałam. Nie wiem. Znalazłam klucze od domu Leny, zamknęłam go i wróciłam z Polą do siebie. Nie byłam w stanie jechać do szpitala. Poza tym było już dość późno, więc wątpię, żeby ktoś mnie tam zawiózł. Od razu poszłam do swojego pokoju i w ciuchach weszłam pod kołdrę. Słyszałam jak Pola opowiadała wszystko mamie. Nie przyjęła chyba tego źle, bo przyszła do mnie i powiedziała, że wszystko będzie okej i żebym spróbowała zasnąć. I próbowałam. Ale bezskutecznie. Całą noc rozmyślałam o Lenie. Wracałam wspomnieniami do początków naszej znajomości, do naszej pierwszej rozmowy, pierwszego pocałunku.. To wszystko wydarzyło się tak szybko, ale było nam ze sobą tak dobrze. Dlatego też zastanawiało mnie, dlaczego to zrobiła. Nie mówiła, że ma jakiekolwiek problemy, a widziałyśmy się prawie codziennie, więc chyba bym zauważyła, gdyby coś ją męczyło. W głowie miałam pełno pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Jednym z nich było to, czy Lena w ogóle żyje. Ratownicy po reanimacji stwierdzili, że oddech jest wyczuwalny, ale to nie znaczy, że wszystko skończy się pozytywnie. Dopiero nad ranem udało mi się przysnąć, ale po 30 minutach obudziła mnie mama. Przyniosła mi śniadanie i powiedziała, że jedzie do szpitala, a ja w tym czasie mam zjeść i się umyć. Chciałam jechać z nią, ale obie doszłyśmy do wniosku, że gdyby jednak czekały tam na nas złe wieści to mogłabym wybuchnąć, a jak wiadomo lepiej zrobić to w domu, niż w miejscu publicznym. Zwłaszcza, że chodziło o moją nauczycielkę. Zrobiłam to co miałam zrobić. Pod prysznicem stałam dość długo. Tak jakby cała ta woda miała zmyć ze mnie smutek i żal. Ale jak wiadomo było to niemożliwe. Z niecierpliwością czekałam na mamę, chociaż byłam przerażona z czym wróci. Śniadania nie zjadłam zbyt wiele. Ledwo co mogło przejść mi przez gardło, które było ciągle zaciśnięte od stresu i chęci płaczu. 

Mama wróciła po około godzinie. Od razu podbiegłam do niej i zapytałam co wie. Nie odezwała się słowem. Podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Czułam na włosach jej oddech i wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego. Do oczu znów zaczęły napływać mi łzy i czułam jak moje nogi robią się jak z waty. Mama jednak odsunęła mnie ode mnie, wzięła moje dłonie i powiedziała, że Lena musi zostać jeszcze w szpitalu przez jakiś tydzień, ma zapewnionego psychologa i bardzo chce mnie zobaczyć. Po tych słowach zaczęłam śmiać się i płakać równocześnie. Czyli żyje i ma się dobrze... Byłam taka szczęśliwa, choć wiedziałam, że przede mną jeszcze długa droga i będę musiała odbyć poważną rozmowę z Leną i mamą. Jednak wiedziałam, że nie zostawię kobiety mojego życia, nawet jeśli moja rodzina miałaby coś przeciwko. 

Znów przytuliłam mamę i podziękowałam jej za to, że w ogóle tam pojechała. Uśmiechnęła się tylko i zapytała kiedy ma mnie zawieźć do szpitala, abym mogła zobaczyć się z Leną. Mimo że mama zrobiła dla mnie naprawdę wiele przez te 12 godzin, widziałam po niej, że jest mną lekko zawiedziona. Było mi przykro, nie zaprzeczam, ale na tamtą chwilę nie miało to dla mnie wielkiego znaczenia. Byłam z Leną szczęśliwa i to się liczyło. Chciałam, aby jak najszybciej doszła do siebie i mogła znów się uśmiechać tak jak wcześniej.

Pani ProfesorKde žijí příběhy. Začni objevovat