Rozdział 41

535 31 12
                                    

Pukanie do drzwi było coraz głośniejsze, a ja czułam się sparaliżowana, nie potrafiłam nawet ruszyć ręką. Miałam wrażenie, że cała się trzęsę, a moje myśli stawały się z sekundy na sekundę gorsze. Nie wiedziałam dokąd poszła Lena, co planuje zrobić i co ja powinnam teraz zrobić. Zamiast pukanie ktoś za nimi zaczął używać dzwonka, który w mojej głowie był dwa razy głośniejszy niż w rzeczywistości. Bałam się. Byłam wręcz przerażona.
Telefon zaczął wibrować, a powiadomienia na ekranie pojawiały się co sekundę, mimo że ja ciągle siedziałam w bezruchu i nie potrafiłam nawet kontrolować swojego oddechu. 

Nie mam pojęcia ile czasu minęło kiedy w końcu ocknęłam się i pociągnęłam za klamkę, bo było mi już szczerze obojętne kto tam stoi i czego ode mnie chce. 
Była to Pola, która kazała mi ubrać buty i sama narzuciła na mnie kurtkę, wiszącą na wieszaku tuż obok drzwi. Nie zdążyłam się nawet odezwać, a już siedziałam w jej samochodzie. Nic nie mówiła, jechała przed siebie, choć wyglądała na tak samo przerażoną jak ja. Po kilku minutach dojechałyśmy do hotelu na drugim końcu miasta. Pola zaprowadziła mnie do pokoju w milczeniu, zdjęła okrycie i usiadła na fotelu. Z cierpliwością czekała, aż ja zrobię to samo, aby zacząć mówić. Jej wzrok nie krył uczuć, wyglądała na bardzo zranioną całą tą sytuacją, ale dla mnie nadal nie było jasne skąd ona o wszystkim wie, skoro to wszystko wydarzyło się  zaledwie kilka minut zanim przyszła mnie wyciągnąć z mieszkania. 

Nie miałam ochoty rozmawiać. Zdjęłam kurtkę i położyłam się, przykrywając hotelową kołdrą. Nie czułam już nic, nie miałam nawet sił płakać. Leżałam i patrzyłam przed siebie z pustką w oczach. Pola siedziała ciągle w tej samej pozycji, ciągle milcząc. Po chwili zerwała się 
i powiedziała, żebym nie wychodziła stąd dopóki po mnie nie przyjdzie i wyszła.
Zostałam sama z myślami. Nie wiedziałam co jeszcze mnie czeka, a w głowie zaczęłam tworzyć najczarniejsze scenariusze. Wydawało mi się, że od teraz wszystko się zmieni, że muszę stąd uciec jak najszybciej, że nie mogę tu zostać, bo nie czeka mnie już nic dobrego. W jednej chwili zostało mi odebrane całe szczęście, na które tak długo czekałam i na które pracowałam miesiącami. 

Tak bardzo chciałam w tamtym momencie zniknąć, aby już nigdy nie musieć nikomu spojrzeć 
w oczy. Czułam wstyd. Co za ironia losu, że musimy się tak czuć, mimo że jeszcze dzień wcześniej nasz powód do wstydu był naszym największym szczęściem. Nie chciałam tego, choć nie miałam siły już walczyć o samą siebie. Zupełnie nie zważając na prośbę Poli, wstałam z łóżka 
i wyszłam z hotelu. Zarzuciłam kaptur na głowę, aby ukryć się przed całym światem 
i poszłam do miejsca, w którym nikt poza mną nie mógł czuć się komfortowo o tej porze dnia. Było późno. Na zewnątrz wcale nie było przyjemnie, ale w tamtym momencie wcale nie robiło to na mnie wrażenia. Chciałam coś poczuć, a tylko Nina była w stanie wywołać we mnie cokolwiek.
Usiadłam na ławce przy jej pomniku i odetchnęłam z ulgą. Poczułam jej obecność obok 
i zalałam się łzami, gdy pomyślałam jak bardzo chciałabym się wtulić w jej ramiona. 

Opowiedziałam Ninie wszystko co działo się odkąd ostatni raz byłam na cmentarzu. Nie ukrywam, że miałam ogromne wyrzuty sumienia, bo odkąd zaczęło się w moim życiu układać to nie miałam za wiele czasu, aby tu przyjeżdżać. Czułam jednak, że Nina nie ma do mnie żalu, mimo że nie ma jej już z nami. Nasza więź była na tyle silna, że wiedziałam, że gdziekolwiek jest to uśmiecha się do mnie i czuwa nade mną każdego dnia, co dawało mi poczucie, że nieważne co się dzieje to to przetrwam. I ten przypływ pewności siebie zadziałał na mnie w tamtej chwili bardzo gwałtownie. Zerwałam się z miejsca i nie zważając na godzinę zadzwoniłam do Róży. Ta odebrała nieco zaspanym głosem. Pomyślałam sobie: Serio? Rujnujesz mi życie, a później kładziesz się spać jak gdyby nigdy nic?

Powiedziałam jej wszystko co myślę o całej tej sytuacji, chociaż było mi bardzo ciężko opanować emocje. Róża słuchała mojego gadania przez 20 minut, po czym odparła, żebym nie robiła afery, bo przecież nic się nie stało i rzuciła słuchawką. Czułam jak wszystko się we mnie gotuje, miałam ochotę czymś rzucić, a za chwilę zaczynałam płakać i tak w kółko. 
Podczas mojej rozmowy z Różą, Pola z mamą próbowały się do mnie na zmianę dodzwonić, ale nie zamierzałam nawet oddzwaniać do jednej, ani do drugiej. 
Zadzwoniłam do Leny i ze łzami w oczach błagałam ją, żeby wróciła do domu, że gdziekolwiek jest to ma przyjechać, bo potrzebuję jej jak nigdy wcześniej. Lena brzmiała na zmęczoną, ale obiecała, że będzie w domu za kilka minut i żebyśmy się tam spotkały. Nie miałam już sił biec, nie miałam sił chodzić, nie miałam po prostu na to wszystko siły. To tak jakby Nina próbowała mnie jak najdłużej zatrzymać przy sobie. Poddałam się, upadłam na ziemię i widząc nad sobą czarne, gwieździste niebo powoli zamknęłam oczy, a po policzku spłynęła mi łza. Miałam nadzieję, że ta łza będzie ostatnią.

Pani ProfesorWhere stories live. Discover now