Rozdział 44

630 33 5
                                    


Wróciłam do domu lekko zmieszana wszystkimi informacjami, o których się dowiedziałam 
w szkole. O tym, że Róży nie będzie z nami przez kilka najbliższych dni, o tym, że Lena była nauczycielką mojej obecnej wychowawczyni... 
Niby wszystko zaczęło się powoli układać w całość, ale nadal miałam wiele pytań dotyczących Leny i Pani Marii. I tak jak z jednej strony bardzo chciałam zacząć ten temat z moją ukochaną, tak z drugiej strony bardzo się bałam tego co usłyszę. Może nie jestem pierwszą uczennicą, w której zakochała się Lena? Może to jej słabość- młode, zagubione dziewczyny, które potrzebują Jej uwagi.. Pisanie czarnych scenariuszy, które mogłyby złamać mi serce to była chyba moja największa wada. Nieważne co się stało, ja nigdy nie potrafiłam patrzeć pozytywnie na żadną sytuację, co kończyło się ogromnym stresem, który nie opuszczał mnie dopóki coś faktycznie się nie wydarzyło i nie poznałam prawdziwego zakończenia. 

Gdy weszłam do domu to Leny jeszcze nie było, więc poszłam od razu pod prysznic. Lubiłam 
z siebie zmywać wszystkie emocje z bieżącego dnia. Niektórzy wolą pełne spa, ale mnie woda 
i żel pod prysznic w zupełności wystarczały. Zapaliłam stojące pod lustrem świece i puściłam muzykę, aby zagłuszyła moje myśli. Na niewiele się to zdało, bo nie potrafiłam wyrzucić z głowy obrazu Marii i Leny. To było zdecydowanie silniejsze ode mnie i nie wróżyło nić dobrego. Moja mama często się ze mnie śmiała, że jestem małą wiedźmą, bo zawsze potrafiłam "przepowiadać przyszłość". Tak naprawdę to parę razy się to zdarzyło i nie były to zbyt poważne rzeczy, ale zawsze nas to bawiło. Wykąpana, wychodząc spod prysznica usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami, więc wiedziałam, że Lena już wróciła i jej dzień nie był wcale lepszy od mojego, dlatego wcale się nie spieszyłam, żeby wyjść z łazienki. Nie chciałam znowu się kłócić, przeżywać tych rozsterek, złości, łez. Wewnętrznie prosiłam świat, żeby w końcu było dobrze, żebym mogła wyjść z domu uśmiechnięta, nie bojąc się co tym razem się wydarzy i co tym razem usłyszę od innych. Po kilku minutach weszłam do salonu, jeszcze z ręcznikiem na głowie stwierdziłam, że mam ogromną ochotę na herbatę. Po cichu przedostałam się do kuchni 
i wstawiłam wodę. Lena siedziała na krześle przy stole i przeglądała jakieś dokumenty. Przyglądałam się jej z daleka i stwierdziłam, że Ją ta sytuacja chyba również stresuje, bo bardzo zmieniła się jej twarz. Nie zauważyłam tego wcześniej, bo chyba byłam zbyt przejęta sobą i tym co ja przeżywam, wcale nie myśląc o tym, że Lena również uczestniczy w tej sytuacji. Jej oczy były podkrążone, co nieudolnie próbowała zakryć makijażem. Włosy straciły swój blask, a paznokcie nawet nie były pomalowane, co w swoim czasie było u Leny niedopuszczalną sytuacją. Bardzo zwracała na to uwagę. Mimo że kolor jej paznokci zawsze był jak najbardziej naturalny, ze względu na jakieś chore wymogi w szkole to jednak zawsze były pomalowane. Dopiero, gdy czajnik zaczął piszczeć wypadłam z transu wgapiania się w Lenę, która odezwała się jak stanęłam do niej plecami. 

-Tęskniłam za tym jak się na mnie gapisz i próbujesz to ukryć. Chociaż teraz nawet nie próbowałaś, ale dawno tak nie patrzyłaś. Widzisz coś dziwnego?- odparła, po czym głośno westchnęła. 

Wzięłam swój kubek z herbatą i usiadłam na przeciwko. Popatrzyłam się na nią jeszcze przez chwilę w milczeniu, ale czułam, że moja głowa zaczyna parować pod ręcznikiem, więc szybko wstałam i pobiegłam do łazienki, żeby wysuszyć włosy. Lena zaśmiała się po cichu i wróciła do swoich dokumentów. Wracając do kuchni pomyślałam, że powinnam zrobić dla niej coś miłego, bo Lena naprawdę tego potrzebuje, aby wrócić do swojej codzienności sprzed kilku tygodni. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Szybko wybrałam numer mamy i za chwilę byłam już obok Leny, którą poprosiłam tylko o założenie butów i wyjście przed dom. Była lekko zmieszana, ale nie ociągała się. Nawet nie zapytała o co chodzi, co mnie zdziwiło, bo Lena należała raczej do tych osób, które muszą znać każdy kolejny krok. I tego dnia zaczęłam żałować, że nie mam prawa jazdy, bo niespodzianka na pewno udałaby się lepiej, gdyby Lena zupełnie nie wiedziała gdzie jedzie, a ja po prostu siedziałabym za kierownicą i patrzyła czy z jej oczu nie spada zawinięta wokół głowy opaska...
Trzeba było się jednak pogodzić z rzeczywistością, więc w nawigację wbiłam pobliski adres zamiast docelowego, żeby było choć trochę tajemnicy. Na miejscu byłyśmy w kilka minut, a wysiadając z samochodu Lena dobrze wiedziała gdzie jest i w jej oczach pojawiła się wdzięczność, a na ustach w końcu zawitał mały uśmiech. Znajoma mojej mamy ma studio kosmetyczne i zawsze przyjmowała wszystkich z naszej rodziny poza godzinami pracy, za co wszyscy byli jej ogromnie wdzięczni, bo u nas raczej nigdy nie ma czasu na takie przyjemności. Odprowadziłam Lenę pod drzwi salonu i powiedziałam, żeby niczym się nie przejmowała i zrobiła w końcu coś dla siebie, a ja wrócę po nią za dwie godzinki. 
Na parkingu czekała już na mnie mama, którą w międzyczasie poprosiłam, żeby spędziła ze mną ten czas, bo tak naprawdę dawno nie miałyśmy czasu, żeby ze sobą porozmawiać. Poszłyśmy na obiad, ale o dziwo mama nie pytała mnie o nic związanego z Leną, ani Różą. Poplotkowałyśmy trochę o Poli, która wyjątkowo nie mogła do nas dołączyć. Ich plany na powiększenie naszej rodziny są chyba naprawdę poważne, bo mama pokazywała mi już jak chcą przerobić jeden nieużywany pokój w naszym domu. Wszystko wyglądało tak pięknie... Ten maluch będzie miał przekochanych rodziców. Trochę mu w sumie zazdrościłam, bo ja nawet nie poznałam swojego ojca, tak naprawdę nawet nie wiem skąd się wzięłam. I przypomniało mi się, że po tym jak mama z Polą oznajmiły, że są razem to miałam o to zapytać, ale teraz chyba nie wypadało. Nigdy nie ma dobrego czasu na to, żeby zadać takie pytanie. Skoro mama nigdy mi o tym nie powiedziała to może jest to zbyt bolesne, żeby o tym mówić? Nie wiem. Może lepiej jak na razie nie dokładać sobie więcej wrażeń i pominąć ten temat. 

Mama zaproponowała, żebyśmy z Leną w końcu wpadły do nich na obiad, który przekładamy kolejny weekend z rzędu, ale po moim spojrzeniu chyba zrozumiała, że nie jest między nami na tyle dobrze, żeby spędzić wieczór w gronie moich dwóch mam i udawać jak to nie jest wspaniale. Lubiłam w niej to, że nie musiałam mówić za dużo, żeby wiedziała co mam na myśli. Mrugnęła tylko okiem i powiedziała, że powinnyśmy się zbierać, bo Lena pewnie zaraz skończy, a nie wypada się spóźnić, skoro to była niespodzianka z naszej strony. Stanęłyśmy na parkingu i chwilę jeszcze porozmawiałyśmy, a kilka minut później dołączyła do nas Lena. Zdecydowanie wypoczęta i z pięknymi pomalowanymi paznokciami. I znów pojawił się na jej twarzy ten uśmiech dziecka, które dostało zabawkę, na którą tak długo czekało. Pożegnałyśmy się z mamą i wróciłyśmy do domu, a każda z nas usiadła nad swoimi obowiązkami, znów zachowując wobec siebie tę okropną ciszę, którą obie bałyśmy się przełamać.


******
Znów trochę długo musiałyście/musieliście czekać na kontynuację, ale w końcu jest!
Zapraszam Was również do mojego nowego opowiadania "Pani Miłość", która jest już moją prawdziwą historią, jaką przeżyłam na własnej skórze. :) 
Gdyby któraś z Was chciała się podzielić swoją historią nt. zauroczenia w swojej nauczycielce lub jesteście właśnie na tym etapie to napiszcie do mnie proszę, bo zawsze miło jest się wygadać! 
A to ten moment, w którym wszystkie wspomnienia wróciły do mnie jak bumerang, dlatego zdecydowałam się swoją historię przelać na "papier". 
Miłego czytania, ściskam! xxx

Pani ProfesorWhere stories live. Discover now