Forgetting Envies ~ Rozdział 44

Start from the beginning
                                        

Xiao Xingchen ruszył gwałtownie przed siebie.

Nagle obca ręka ścisnęła go w nadgarstku i zatrzymała, zanim zdążył wykonać drugi krok. Młodzieniec wydał mu się znajomy, twarz miał przyjemną, pełną życia i zdrowego uśmiechu, a jednocześnie pamiętał ból i krwawe ślady na policzkach tego samego oblicza.

Nie wydarł się z uścisku, należał do kogoś, kto zamierzał powstrzymać Xue Yanga, więc podążył za tym niespodziewanym ostrzeżeniem. W mgnieniu oka Lan Wangji, kultywator, którego miał okazję poznać za życia, i który również znalazł się w centrum tego wydarzenia, podbiegł od tyłu i zabrał Bichena. Lodowe zaklęcie roztrzaskało się w powietrzu.

— To ciało należy do kogoś innego — powiedział mu nagle młodzieniec.

Przypomniał sobie ten głos, bardziej męski we wspomnieniach, ale wszystko łączyło się powoli w całość.

— Wei Wuxian — wypowiedział imię demonicznego kultywatora, żeby potwierdzić swoje przypuszczenia.

Wei Wuxian skisnął zdecydowanie głową, a potem rzekł:

— Wiem, że chcesz powstrzymać Xue Yanga, ale ten chłopak jeszcze żyje. Minęła dopiero chwilą od zakończonego rytuału. Zabijesz go?

Xiao Xingchen złapał się za głowę. Te myśli... Wcale nie należały do echa martwej osoby, a były wołaniami dziecka uwięzionego za nową podświadomością, która wkradła się do ciała? Czy Xue Yang znowu próbował zrobić z niego głupca? Nie... Ślepo zaczął kierować się zemstą. Wstydził się za swoje zachowanie i brak pomyślunku dla drugiej osoby, która przecież była tak blisko niego.

— Dziękuję szanownemu Wei Wuxianowi za wskazanie temu mistrzowi właściwej drogi.

Pochylił się przez młodzieńcem.

— Nie trzeba, nie, nie, zależy mi na Lan Qirenie. Nie chcę, żeby mu się cokolwiek stało. Nie zasłużył na... taki los — dobrał ostrożnie słowa.

— Rozumiem obawy. — Zacisnął palce na koszuli. — A więc ten chłopiec ma jeszcze szansę...

Zwrócił się w kierunku Xue Yanga. Wszyscy czekali. Nie odważyli się wykonać kolejnego ruchu bez wcześniej ustalone planu. Byli grupą przypadkowych ludzi, nieznających swoich umiejętności, a przede wszystkim nie potrafili przewidzieć możliwości samego Xue Yanga. Pozostawała jeszcze kwestia dodatkowej postaci, niewinnie wyglądającego mężczyzny odzianego w szaty nieistniejącej od wielu lat sekty Wen. Xue Yang od początku działał w zmowie z ówcześnie panującym Wen Ruohanem. Ile wieków ta więź przetrwa w imię szerzenia krzywdy i nieszczęścia?

— Shizhui — Wei Wuxian zwrócił się bezpośrednio do mężczyzny.

Xue Yang zasłonił twarz, kiedy zaśmiał się kpiąco.

— Nie mam nic do powiedzenia — oświadczył Lan Shishui, ale taka odpowiedź nie dała nikomu satysfakcji.

Jako pierwszy ruszył się Lan Wanji, ale nie na Xue Yanga. Ominął kultywatora i skoczył prosto na Lan Shizhuia. Wypuścił miecz na krótki moment, zamachnął i trzepnął mężczyznę w lewy policzek. Nie obronił się. Przyjął cios i nastawił drugą stronę. Lan Wangji zadrżał. Niewiele emocji wyrażała jego twarz, ale właśnie w tym momencie wszyscy dostrzegli cień bolesnego zawodu, który przemknął przez oblicze Nieśmiertelnego Mistrza.

— Zawiodłem cię — stwierdził lekkim, niezgorszonym tonem, przyznając się do błędu, jaki popełnił w życiu.

Odwrócił się i wrócił na poprzednie miejsce, tym razem kierując miecz prosto na gardło Xue Yanga.

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiWhere stories live. Discover now