Forgetting Envies ~ Rozdział 43

Start from the beginning
                                        

— Musimy się pospieszyć — oświadczył.

— Obyś nie był taki szybki w łóżku, ale masz rację. Musimy... — zanim dokończył, Lan Wangji złapał go w pasie i skoczył na Bichena.

Przebili się przez tarczę z demonicznej energii i wlecieli w sam środek zaklęcia, które sprowadził Xue Yang. Lan Wangji wyczuł niepewność Bichena. Miecz zadrżał od nagromadzonej energii i obniżył się na wysokość drzew, jakby zlękniony nieznaną siłą. Musieli przez to zwolnić. Krążyli między drzewami z uwagą, rozglądając się za tą kryjówką, w której wcześniej znaleźli roztrzaskaną duszę kultywatora. Znajdowała się nie tak daleko od nich, ostatnim razem nie przemierzyli większego obszaru, więc dzieliło ich niewiele od Lan Qirena.

— Teraz wszyscy zginą, najdroższy! — dotarł do nich krzyk Xue Yanga.

Podążyli za tym głosem. Lan Wangji zeskoczył z Bichena, wiedząc, że szybciej dobiegnie niż miecz ich zaniesie wśród gęstniejących gałęzi. Wei Wuxian także się poddał. Odbił się od jednego z drzew, chwycił jednocześnie za rękojeść Bichena i przycisnął go do swojej piersi, po czym dołączył do Lan Wangji, nie zamierzając tracić kolejnych minut.

Zobaczyli ich. Xue Yang trzymał Lan Qirena za policzki, znajdowali się blisko siebie, Lan Shizhui stał kawałek i przyglądał się obojętnie całej sytuacji. U stóp mężczyzn, pośrodku jakiegoś kręgu ktoś leżał. Dwie osoby. Wei Wuxian zadrżał. Strój roboczy wydał mu się znajomy, podobny nosił tata...

— To... — głos mu zadrżał.

Lan Wangji wybiegł naprzeciw i posłał wiązkę energii, która rozproszyła się po okolicy. Odciągnął Lan Qirena od Xue Yanga, rzucił guqin w kierunku Wei Wuxiana, a potem pochwycił leżące na ziemi postaci. Xue Yang potrząsnął głową. W jego oczach pojawił się krwawy blask, po czym padły słowa:

— Zabijcie go.

Z ziemi wyłoniły się kości. Zaczęły obrastać mięśniami, skórą, jakby życie powracało do pogrzebanych ofiar wojen z ostatnich stuleci. Byli rządni zemsty, dalszego przelewu krwi, nie szukali sprawiedliwości. Wei Wuxian wyczuwał ich gniew. Przyćmiewał świadomość wejścia w nową erę, do której nadejścia się przyczynili.

— Zasłużyliście na spokój — odparł troskliwym tonem.

Pochwycił demoniczną energię. Nie miał wolnej ręki. W jednej trzymał guqin, w drugiej Bichen i mógł narzekać, że Lan Wangji dał mu to wszystko na przechowanie. Sam miał zajęte ręce. Odskoczył od atakującego go dzikiego trupa, obrócił się w powietrzu i stanął na głowie mężczyzny. Odbił się od niego, uciekając w powietrze, na gałąź. Dzikie trupy nie chodziły po drzewach. Dało mu to chwilę, ale dzięki temu odciągnął uwagę od Lan Wangji. Xue Yang patrzył tylko na niego, przepełnionym gniewem spojrzeniem. Zdawał się przeszywać młodzieńca nienawiścią i chęcią absolutnego zniszczenia.

Wei Wuxian zdał sobie wtedy sprawę z jednego fakturu: tylko on jest w stanie zatrzymać Xue Yanga.

Wskoczył na jeszcze wyższą gałąź i z góry spojrzał na stworzony z kości krąg łączący duszę, ciało i śmierć. Musiały zostać spełnione wszystkie warunki, by zadziałał. To stało się dla Wei Wuxiana zagadką. Czy demonicznemu kultywatorowi udało się?

Xue Yang nie dał mu szansy na odpowiedź. Wystąpił do przodu i skierował połączony amulet Tygrysa Stygijskiego na Demonicznego Patriarchę. Amulet wżarł się mu w rękę, docierając do mięśni. Rana wokół krwawiła, jednak władza nad przedmiotem oślepiła mężczyzny. Nie czuł nic więcej, oprócz nieograniczonej żądzy spełnienia życzenia, do którego dążył przez dwa tysiące lat.

— I wielki Wei Wuxian pozbawiony swojej ulubionej zabawki. Jak bardzo to boli? — zapytał.

Chłopak wzruszył ramionami.

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiWhere stories live. Discover now