28|Chapter 28

78 6 0
                                    

_________________________________________

Strzał
Lubiła trafiać tam
Skąd wypływała rzeka,
ta burgungowa rzeka
Lecz popełniła błąd,
Zbyt wiele serc na stos

-Ostatnia nadzieja, Sanah

_________________________________________

28|Uciekający
_

________________________________________

Pierwszych kilka godzin nie było specjalnie przyjemne.
Tristan siedział skulony na fotelu samochodu i usilnie starał się zasnąć.
Mercedes sunął po jezdni tak gładko, że tylko śmigające za oknem drzewa i wskazówka prędkościomierza, oscylująca prawie zawsze przy numerze 160, świadczyły o tym, że w ogóle się poruszają. Silnik samochodu był dość cichy, a okna tak przyciemnione, że gdyby nie łuna świateł nie byłoby widać nic wokół. Co prawda przez pierwsze 2 godziny jechali w zupełnej ciemności, ale potem Jasper zdecydował się, że dla dobra wciąż zestresowanego bruneta widzenie drogi może być pomocą.
Tristan był za to wdzięczny. Bał się spać w samochodzie od czasu wypadku i nie zamierzał teraz przestać. Dobrze wiedział, że Jasper jest doskonałym kierowacą. Zapewne lepszym nawet od rajdowców, ale pomimo zaufania wolał dmuchać na zimne.
Był zdecydowanie mniej przerażony, ale zamiast tego wściekły na siebie i rozżalony. Kłótnia z rodziną napawała go wstrętem.
Nie potrafił pogodzić się z tym, że go wydziedziczono. Uznawał to za koszmar, choć wiedział, że matka nie żartowała.
Bez niego ta rodzina będzie szczęśliwa.
Ilekroć zamykał powieki, przed oczami pamięci stawał mu triumfalny wyraz twarzy matki. W uszach dzwoniły jej słowa, każdy argument kłótni.
Nie mógł pozbyć się tych wspomnień i może nie powinien. Należał mu się ten los.
Przekręcał się z boku na bok, ale żadna poza mu nie pasowała. Starał się skupić na patrzeniu na Jaspera, żeby się uspokoić.
Blondyn był jak rzeźba. Nie mrugał, prawie się nie ruszał, tylko patrzył bezustannie w ulicę. Co jakiś czas odwracał się by spojrzeć na Tristana. Jego oczy stawały się ciemniejsze, a usta wykrzywiały się w smutnym uśmiechu. Czasem odrywał dłoń od kierownicy, żeby położyć ją brunetowi na głowie w pocieszającym geście. Tylko raz się odezwał. Na początku drogi, jeszcze gdy jechali w ciemności, ale po tym jak Bella zasnęła, oparta o ramię Alice. Spytał, czy może pomóc Tristanowi.
Czarnowłosy nie zamierzał się sprzeciwiać. Wolał być spokojny, zwłaszcza jeśli jego spokój pomógłby wampirowi w opanowaniu pragnienia. Czasem, gdy jego umysł topił się w koszmarnych wspomnieniach, odczuwał silną falę otuchy i był za nią ogromnie wdzięczny. Jednak wciąż nie mógł zasnąć.
Tuż przed świtem zatrzymali się na stacji benzynowej w jakimś odludnym miejscu. Bak Mercedesa nie był pusty, ale Triss domyślił się, że zatrzymali się by go uzupełnić, póki wampirom nie groziły promienie słońca.
Na parkingu stacji, oprócz nich, stał tylko jeden van na kalifornijskich tablicach.
Brunet wysiadał z samochodu, prowadząc za sobą na wpół śpiącą Bellę. Mieli mało czasu.
Oczywiście nie obeszło się bez eskorty w postaci Alice, później też Celii.
Budynek stacji pachniał spalonym olejem i kurzem, co przyprawiło Tristana o odruch wymiotny. Zapamiętał sobie, żeby odmówić jakiegokolwiek jedzenia, zakupionego w tym zapomnianym przez świat przybytku.
Minęli kasjera, ubranego w koszulkę "I <3 NY", choć dzięki wielkiemu napisowi na szyldzie przed stacją Triss wiedział, że są teraz na jakimś pustkowiu Nevady. Jim, jak mówiła plakieta przypięta na kamizelce z logo stacji, wyglądał jakby chciał a nie mógł i cuchnęło od niego imprezą studencką. Pijackim wzrokiem odprowadził zgrabną Alice do drzwi łazienki i zapewne zaczął by z nią nieudolnie flirtować, gdyby nie Celia, która pokazała mu środkowego palca i po cmoknięciu swojej dziewczyny w policzek zaczęła wygrażać sprzedawcy.
Tristan, z półuśmiechem na ustach wszedł do męskiej łazienki. Była brudna, a w kącie stał jakiś nastolatek z długimi, brązowymi włosami w hawajskiej koszuli i z kolorowymi okularami.
Triss zignorował hipisa i wszedł do kabiny. Zanim się obejrzał, zwrócił resztki ostatniego posiłku do ubikacji. Wszystkie emocje i wspomnienia napuściły mu łez do oczu.
Miał szczęście, że zachciało mu się wymiotować dopiero w łazience, inaczej byłby problem.
Stanął przy zlewie, żeby umyć twarz w zimnej wodzie. Dobrze że zabrał ze sobą plecak, bo teraz mógł wygrzebać z niego szczoteczkę do zębów i pozbyć się obrzydliwego smaku z ust.
Hipis uważnie mu się przyglądał. Wyciągnął z kieszeni hawajskiej koszuli skręta i jakby nie było świadków przypalił go zapalniczką.
Czarnowłosy nie wiedział ile razy umył zęby, ale nie obchodziło go to. Wrzucił wszystkie rzeczy do plecaka, wytarł twarz papierowym ręcznikiem, żeby nie zabrudzić bluzy Jaspera. Przejrzał się w lustrze.
Czuł się naprawdę dobrze w ubraniach blondyna.
Był już zbyt zmęczony, więc postanowił, że póki nikt z jego "opiekunów" nie patrzy, to tabletki nasenne mu nie zaszkodzą.
Gdy wychodził z łazienki, hipis zaoferował mu swojego skręta.
Może gdyby nie sytuacja, prowizoryczny odwyk I trójka wampirów, czekająca na parkingu, Tristan zgodził by się na bucha. Był jednak świadom, że po zapaleniu nawet niewielkiej ilości zrobi się bardziej zaniepokojony i wątpił, żeby Jasper mógł coś na to poradzić. Dodatkowo tylko jeden buch mógł go znów wpędzić w nałóg, a poza tym byłoby czuć od niego ten śmieszny zapach.
Uprzejmie podziękował hipisowi i wyszedł z łazienki.
Na parkingu byli już wszyscy oprócz nigo i Celii, która go pilnowała.
Wsiadł na swoje miejsce i nim się zorientował, już zasypiał oparty o szybę.
Ocknął się, gdy po raz pierwszy od wyjazdu ktoś przerwał ciszę.
- Bello, którędy na lotnisko? - spytał Jasper. Choć jego głos nie różnił się niczym od tego zwykłego, Triss poczuł się dziwnie. Pewnie dlatego, że jedyne czego przez ostatnie kilka godzin słuchał to szum wiatru i silnika oraz nierówne bicie swojego serca.
- Lecimy gdzieś? - odezwał się wciąż zaspany czarnowłosy. Miał poranną chrypkę.
Blondyn uśmiechnął się na dźwięk głosu chłopaka.
- Nie, ale warto mieć jakiś plan awaryjny.
Okrążyli, nie minęli, okrążyli lotnisko, a kolejne co Triss pamiętał to moment, gdy wysiadali z samochodu. Potem była tylko błoga ciemność.
Obudził się, sam nie wiedział ile później. Pokój, w którym leżał był ciemny. Zasłony w oknie pasowały do kapy na łóżku, a lampka nocna była przyśróbowana do szafki, więc musieli zatrzymać się w jakimś motelu. Jedyne co mu nie pasowało to fakt, że był tu sam, a motelowe pokoje były najczęściej napewno jednopomieszczeniowe.
Po chwili przestał się tym zadręczać. Nie było ważne czy to motel czy co innego. Teraz najważniejsze było znalezienie reszty.
Świecące na czerwono cyfry zegara wskazywały kilka minut po północy.
Zszedł z łóżka. Wciąż miał na sobie ubrania Jaspera, które teraz wyglądały jak psu z gardła wyjęte. Ktoś zdjął mu buty i postawił równo przy łóżku. Aż za równo i w dokładnie taki dam sposób jak on to robił za każdym razem. Więc albo nie pamiętał, że to zrobił, albo zrobiła to Bella, ewentualnie Alice.
Pokręcił głową na boki, żeby odgonić paranoiczne teorie spiskowe.
Gdy tylko otworzył pobliskie drzwi zalała go fala ciepłego światła. Zmróżył oczy, przetarł je dłońmi i ziewnął przeciągle.
Na jednym końcu kanapy w saloniku siedziały przytulone Alice i Celia, na drugim siedział Jasper. Cała trójka oświetlana była tylko przez lampkę, stojącą przy drzwiach sypialni i cicho grający telewizor. Wpatrywali się beznamiętnie w ekran dopóki Triss nie przekroczył progu pokoju.
Blondyn popatrzył się na niego, uśmiechnął ciepło i przywitał go przyjaznym "Dobry, króliczku", choć jego oczy wcale nie były wesołe.
Czarnowłosy odwzajemnił uśmiech. Przeczesał włosy dłonią i przetarł twarz, by pozbyć się resztek snu.
Poszedł do łazienki, żeby wziąć krótki, odświeżający prysznic.
Nie dbał o to, by wysuszyć włosy. Nie mogli stąd wychodzić, a nawet jeśli to klimat Arizony wysuszy je w przeciągu godziny.
Żadne z wampirów nie zmieniło pozycji, nawet gdy chłopak wrócił do pokoju. Jasper, wciąż wpatrzony w ekran, kazał nastolatkowi coś zjeść.
Tristan nie chciał być niemiły, więc usiadł za ławą tuż koło blondyna i zaczął niechętnie jeść naleśniki, zostawione na tacy.
Skupił się na telewizorze, w którym leciał jakiś odcinek "Zabójczych umysłów". Brunet uwielbiał ten serial, ale w obliczu rzeczywistości inaczej na niego spojrzał. Zdał sobie sprawę, że on jest jedną z ofiar, zupełnie tak jak ofiary serialu, jednego z sadystów, chodzących po tym świecie.
Jasper najwyraźniej zauważył niechęć i obrzydzenie Tristana, bo przełączył program na jakiś dokument o piramidach.
Bella wciąż spała, choć Triss zdążył zjeść, umyć zęby i namówić Jaspera na dalsze oglądanie "Zabójczych umysłów" (co było dość trudnym zadaniem). W zamian za wybranie serialu brunet został zmuszony do skończenia śniadania, którego część wcześniej zostawił.
Prawie nikt się nie odzywał. Raz czy dwa Tristan zadał jakieś pytanie, Jasper odezwał się tylko po to, żeby zmusić chłopaka do wstania z podłogi i zajęcia miejsca na kanapie po prawej od niego.
Triss nie mógł mu odmówić. Nawet nie chciał tego robić. Po pierwsze dlatego, że chłód wampira był przyjemny w porównaniu z dusznym pokojem, a po drugie dlatego, że przytulenie się do Jaspera było tym, czego potrzebował odkąd rozstali się na polanie. Usiadł więc na wskazanym miejscu i pozwolił by wampir przerzucił mu rękę przez barki.
Czuł jak miejsca, w których jego ciało styka się z marmurową skórą Jaspera zaczynają robić się ciepłe. Złożył ręce na piersi i wcisnął się głębiej w kanapę. Nie potrafił skupić się na serialu. Cały czas myślał tylko o tym jak blisko wampira się znajduje.
To było dziwne. Nie pierwszy raz siedzieli koło siebie, bywały sytuacje, że byli jeszcze bliżej, na przykład wtedy w lesie Triss siedział blondynowi na kolanach. A teraz tylko ich uda, barki bruneta oraz ramię wampira miały ze sobą kontakt, a Tristan mimo to świrował. Może to przez to, że w takich sytuacjach zawsze byli sami, a teraz rodzeństwo wampira ale i Bella mogły ich zobaczyć?
Wrócił do rzeczywistości dopiero wtedy, gdy chłodna dłoń przejechała mu po kolanie. Gwałtownie odwrócił głowę by spojrzeć w twarz chłopaka. Twarz zapłonęła mu rumieńcem.
Jasper uśmiechnął się, ale tylko na sekundę. Później uśmieszek zniknął, choć w oczach wampira wciąż błyszczało rozbawienie.
- Przestań, bo obudzisz sąsiadów z dołu - polecił blondyn. Triss niezrozumiale zmarszczył brwi. - Od pół godziny stukasz nogą o podłogę.
Tristan westchnął, ale posłuchał prośby.
- Jest aż tak źle?
- Chyba - mruknął czarnowłosy. Mimo nerwowości spróbował się odrobinę rozluźnić. Nie był pewien kiedy zaczął, ale teraz zorientował, że skubie skórki wokół paznokci, więc wsadził dłonie do kieszeni. - Nie wiem co mam ze sobą zrobić.
- Oglądaj serial - poinstruował blondyn z łagodnym uśmiechem.
- Jakoś nie mogę się skupić - wyjąkał nastolatek, spuszczając onieśmielony wzrok na swoje ręce.
Klatka piersiowa Jaspera zadrgała w stłumionym śmiechu.
- Właśnie widzę - mruknął Trissowi do ucha. Jego chłodny oddech łaskotał twarz bruneta i nie pomagał w odegnaniu rumienca. - Zawsze możesz się znów położyć.
- Nie jestem śpiący.
- Trudno ci dogodzić - zaśmiał się wampir. Teraz to w ogóle przestał zwracać uwagę na otoczenie, a zwłaszcza na morderstwo rozgrywające się na ekranie i zaczął przeczesywać czarne włosy Tristana. - Nie powinieneś ich przypadkiem wysuszyć?
- Same wyschną.
Jasper mruknął coś na potwierdzenie, ale nie przestał poprzedniej czynności. Jego smukła dłoń bez przerwy przedzierała się przez skotłowane kosmyki.
Triss zaczął ospale mrugać. Spencer Reid tracił ludzkie kształty i zmieniał się w mgłę. Chłopak westchnął. Położył głowę na barku wampira, nieświadomie i powolnie wtulił się w zagłębienie jego lodowatej szyi.
Nie zorientował się kiedy, ale usłyszał trzask drzwi sypialni. Był pewien, że to Bella, ale okazało się że Alice i Celia skorzystały z pustego pokoju.
Tristan zaczął wolniej oddychać. Nie zwracał już uwagi na ekran. W głowie mącił mu chłód i przyjemny zapach wampira.
- Jasper - wymruczał. jego usta stykały się ze skórą chłopaka, gdy mówił.
- Tak?
- Nie ważne jakie emocjonalne szacher macher zrobisz i tak nie pójdę spać - mamrotał dalej. Ostatkiem sił starał się zachować świadomość.
- A kto tu mówił o śnie?
Tristan zmarszczył brwi. Przez dłuższy czas nie miał zielonego pojęcia co te słowa miały znaczyć.
Zdał sobie sprawę co się działo. Byli sami w pokoju, a on tulił się do Jaspera, jakby jego życie od tego zależało.
- Czasem się zastanawiam po co mnie prowokujesz - stwierdził trochę bardziej ponuro, by zakryć jak bardzo podoba mu się to, co się działo.
Blondyn zignorował to dziwnie zadane pytanie. Nie wyciągając ręki z włosów Trissa pochylił się nad nim i pocałował czubek jego głowy.
- Jesteś ciepły - zauważył - Poza tym ładnie pachniesz i masz na sobie moje ubranie. - Odwrócił twarz w stronę telewizora, powiększając dystans pomiędzy nimi. - Myślę, że sam sobie na to odpowiesz.
Drzwi sypialni się otworzyły i wyszła z nich zaspana Bella. Usiadła przy stole po krótkich namowach Jaspera, po czym zaczęła beznamiętnie jeść naleśniki. W końcu poczuła gęstą atmosferę w pokoju i popatrzyła na brata.
- Przerwałam w czymś? - spytała.
- Ani trochę.
Tristan powolnie oderwał się od Jaspera i nie patrząc mu w oczy usiadł na dywanie. Wciąż czuł dłoń wampira w swoich włosach i wolał, by tam została.
Większość dnia Triss i Bella spędzili właśnie na podłodze. Bez zainteresowania przyglądali się wzorkom na firankach, kanapie, dywanie, albo oglądali przypadkowe programy telewizyjne.
Alice i Celia wróciły do salonu i znów zajęły miejsca na kanapie.
Cała trójka wampirów przez prawie cały czas udawała, że ogląda telewizję, choć wszyscy wiedzieli, że obserwują swoich podopiecznych i wysłuchują podejrzanych dźwięków.
Pod koniec dnia, gdy Triss zarysował już kilka kartek z motelowej papeterii przypadkowymi bazgrołami, Bella zaproponowała grę w państwa miasta. Nie po to, by się dobrze bawić, ale po to by zająć myśli czymś innym niż rzeczywistość.
Po jakimś czasie dołączyła do nich Celia. Jasper odmówił. Spędzał czas na patrzeniu na rozgrywkę i bawieniu się włosami Tristana.
Alice została zdyskwalifikowana jeszcze zanim zaczęła się gra i dostała zakaz podpowiadania, którego się nie trzymała.
Bella poszła się myć i spać na długo przed bratem. Triss został jeszcze trochę, by przejrzeć rzeczy, które narysował. Nie pamiętał by to robił. Poprostu mazał po kartkach, wpatrując się w telewizor.
Teraz jednak wiedział, co te rysunki przedstawiały. Każdy co do jednego to był obraz tego samego, ale z innej perspektywy.
To były bestialskie oczy Jamesa.

_________________________________________

Cześć, dzień dobry wszystkim. Rozdział miał się pojawić w tamtym tygodniu, ale jak zwykle ludzie myślą, że pasją uczniów jest tylko i wyłącznie nauka, więc wszyscy mają zapiździel...

W każdym razie jest rozdzialik taki trochę bez specjalnej akcji, ale mamy w nim trochę relacji Jasper-Triss
Mam nadzieję, że się podoba 😋

Nie będę mówić kiedy będzie następny rozdział bo sama szczerze nie mam pojęcia, ale na pewno kiedyś będzie

To tyle na dziś

Smacznej kawusi i herbatki :33

-akkizu

Scarred Skins | j.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz