22|Chapter 22

91 6 0
                                    

_________________________________________

I never understood
what made your lips on my neck
such an intimate affair

until your teeth grazed my pulse

and I realized

you could tear out my throat
and make me bleed out in your arms

But instead you chose
to kiss

_________________________________________

22|The night of truth

________________________________________

Noc była mroźna. Księżyc przyświecał zza chmur, rzucając błękitną poświatę na oszronioną trawę i strumień. Ciszę zakłucał tylko szum zamarzającej wody, skrzek lodu i mroźny wiatr.
Tristan siedział w swoim ulubionym miejscu - na balustradzie mostka, w lesie w Forks, z nogami spuszczonymi z drewnianej beli, z kurtką owiniętą wokół ciała i wzrokiem wbitym w srebrzystą wodę.
Był sam.
Z dala od ludzi, z dala od Walsh House, z dala od matki, od tej maski, którą wciąż an siebie wkładał. Sam na sam ze światem.
Był zmęczony trzymaniem swoich myśli i emocji na wodzy, więc teraz pozwolił im się błąkać bez ładu i składu.
Nie wiedział co teraz ma zrobić. Matka nie dała mu nawet wyboru. zdecydowała za niego o powrocie, a im dłużej siedział sam w lesie tym mniej w nim zostało zapału by spierać się o jakąkolwiek zmianę.
Minnesota przywodziła na myśl złe wspomnienia, a zwłaszcza ten jeden wieczór. Gdy brunet zamykał oczy widział tylko jedno. Obraz, o którym tak usilnie starał się zapomnieć.
S t r a c h.
Przed oczami chłopaka widniała tylko lufa pistoletu. Czarna dziura zdawała się wysysać wszystkie jego myśli, żaden mięsień nie potrafił się ruszyć. Choć słyszał głos drugiego chłopaka w pomieszczaniu nie mógł rozszyfrować co mówi. Zdawało mu się, że ktoś w jego głowie krzyczy. Cień śmierci przemknął mu przed oczami, gdy po twarzy zaczęły ciec łzy przerażenia.
- To przez ciebie - usłyszał. - To wszystko twoja wina. Nigdy bym nie wpakowal się w to gówno, gdyby nie twoje pierdolenie. - głos kontynuował. Brunet podniósł wzrok znad broni. W oczach swojego przyjaciela zobaczył szaleństwo. Niebieskie oczy migotały w obłędzie. Serce chłopaka zaczęło walić z przerażenia. - A może to moja wina? - kontyuowal głos, a blondyn przekręcił głowę w bok. Lekceważąco pokręcił bronią. - Może to ja sam wpakowalem się w to szambo? Hmm?
Głos uwiązł mu w gardle, chciał krzyczeć, wrzeszczeć o pomoc, chciał poprosić, by blondyn się opamiętał. Nie mógł jednak wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Czekał jedynie, aż kula przebije jego głowę.
Usłyszał jednak tylko śmiech. Szalony rechot, który kiedyś uznałby za piękny, teraz brzmiał jak groźba.
- To jednak twoja wina.
Chłopak był gotowy na ból, ale zamiast niego usłyszał huk. Głośny, po którym zostało tylko piszczenie w uszach. Na twarzy poczuł ciepłe krople, a do nosa dotarł swąd prochu i krwi. W myślach wyrylo się wspomnienie. Szkarłatna ciecz spłynęła po opalonej twarzy i blond włosach chłopaka, brudząc podłogę, ściany i wszystko dookoła . Sadystyczny uśmiech wyglądał jak maska, a niebieskie oczy zaszły mgłą. Świat ogarnęła chwilowa cisza, a potem wrzask przeciął powietrze. Chłopak nie wiedział, jak dużo czasu spędził krzycząc. Pamiętał jedynie oczy, wciąż wpatrując się w jego duszę i znajomy głos.
To twoja wina.
- Co tu robisz? - odezwał się ktoś za nim.
Żołądek podskoczył Tristanowi do gardła. Obrócił się raptownie.
Jasper Hale stał przy wejściu na most, z rękami w kieszeniach czarnej bluzy i blond włosami rozwianymi na wszystkie strony. Księżyc oświetlał mu twarz, przez co chłopak wyglądał na o wiele bledszego.
- Przestraszyłeś mnie.
- Przepraszam - mruknął chłopak.
- Nie jest Ci zimno? Temperatura jest na minusie, a ty jesteś tylko w bluzie.
Wydawało się, że Jasper go nie słyszy, albo poprostu ignoruje, bo zamiast odpowiedzieć przeczesał włosy dłonią i ruszył w stronę bruneta.
-Nie powinno cię tu być - rzucił nagle. Teraz gdy znajdowali się parę metrów od siebie Tristan zauważył, że oczy Jaspera są prawie czarne. W świetle księżyca wydawały się płonąć niezbieczną mieszanką gniewu i zmartwienia, choć na twarzy chłopaka nie było ani śladu emocji.
- Ciebie również. Skąd w ogóle wiedziałeś, że tu jestem? - blondyn ściągnął brwi.
- Nie wiedziałem.
Kłamstwo
- Więc co tu robisz?
- To nie jest ważne. Chodź, odprowadzę cie do domu - stwierdził po chwili, idąc parę kroków w przód i wyciągając dłoń, by pomóc Tristanowi zejść z barierki.
Choć wizja trzymania Jaspera za rękę i wracania przez las była wielka pokusą, czarnowłosy nie ruszył się z miejsca.
To mógł być ten moment. Chwila, w której Tristan dowie się prawdy.
- Nie ma takiej potrzeby. Nie po to stamtąd wychodziłem, żeby teraz wracać.
Jasper najwyraźniej nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zmarszczył brwi i westchnął cicho.
- Mówiłem Ci, żebyś sam nie chodził do lasu, a tym bardziej w nocy. To nie jest bezpieczne. Zwłaszcza dla ciebie.
- Oj tak, zapomniałem - rzucił sarkastycznie. - Krwiożercze zwierze atakujące ludzi wciąż jest na wolności.
- Tristan, uwierz mi to nie są żarty. Nie wiesz z czym masz do czynienia. Nie wiesz do czego są zdolni.
Oho.
- Chwila, o czym ty gadasz? Jacy oni? Myślałem, że to poprostu jakieś zwierzę.
W tym momencie Jaspera opanowała panika, a zaraz później gniew. Tristan mógłby przyśniąc, że słyszał jak zęby blondyna zgrzytają o siebie, gdy chłopak zacisnął szczękę. Im dłużej czarnowłosy patrzył na frustrację młodego Hale'a, tym pewniejszy był swojej teorii. Nie ukrywał - udawanie głupiego sprawiało mu satysfakcję.
- Posłuchaj mnie, Triss. - zaczął delikatnym głosem, po raz pierwszy zwarcajac się do chłopaka zdrobnionym imieniem. - Musisz mi zaufać. Chodzenie po lesie w środku nocy, a zwłaszcza teraz nie jest dobrym pomysłem. Jeśli nie chcesz wracać do siebie, to napisz do brata, że przenocujesz u mnie. Carlisle i Esme nie będą mieli nic przeciwko. Poprostu stąd chodźmy.
Jasper zapewne nie zdawał sobie sprawy jaką burze wywołał tymi słowami. Jeśli teraz Tristan się zgodzi, nie dość, że wróci z blondynem do jego domu, to jeszcze będzie miał okazję by skonfrontować się ze wszystkimi Cullenami na raz.
Z jednej strony, jeśli cała rodzina dowie się o teorich, a one nie okażą się prawdziwe to uznają go za szaleńca. Cóż miał jednak do straceni jeśli już niedługo go tu nie będzie?
Z drugiej jednak strony, jeśli wszystko okaże się prawdą mógłby zginąć. W prawdzie wyznanie wszystkiego Jasperowi i tak naraża go na śmierć, ale jeśli Triss miałby wybierać, to wolałby zginąć z rąk pięknego Hale'a, niż z rąk któregoś z członków jego rodziny.
Musiał podjąć ryzyko.
- Chodzenie po lesie w środku nocy - zaczął z przekąsem - zwłaszcza gdy mamy środek zimy, a jest się ubranym tylko w bluzę również jest niebezpieczne. Wiesz, że rocznie więcej ludzi umiera na grypę, niż przez jakichś chorych sadystów?
- Słucham? - Jasper wydawał się być zbity z tropu.
- Mówię, że predzej zachorujesz, niż ja zostanę zabity przez psychopatę, który się tu pałęta.
- Skąd wiesz, że to człowiek? - spytał blondyn, podchodząc jeszcze bliżej.
- To nie człowiek i na pewno nie zwierze.
- Kto zatem?
- Ty mi powiedz - zarządał Tristan gniewnie i zacisnął dłoń na drewnianej belce.
- Czemu miałbym to wiedzieć?
- Dobrze wiesz czemu. Bo jesteście podobni, a może nawet identyczni.
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - wycedził blondwłosy przez zaciśnięte zęby.
Kłamiesz. Poprostu się przyznaj.
- Dobrze wiesz o czym mówię. Poprostu wciąż masz nadzieję, że nie jestem niczego świadomy - zdenerwowany nastolatek zeskoczył z drewnianej poręczy, stając na przeciwko Jaspera i spoglądając w jego oczy. - Nie jestem aż taki głupi, na jakiego się wydaję. Umiem dodać dwa do dwóch.
- Skoro jesteś tak bardzo pewien, dlaczego mnie o to pytasz? - wydusił blondyn.
- Bo chcę to usłyszeć z twoich ust. Chcę wiedzieć, że to prawda. Chcę być pewien, że nie oszalalem.
- Oświeć mnie więc. Czym oni są? Czym ja jestem?
Teraz dopiero Tristan zaczął dygotać. Strach ścisnął mu gardło. Spuścił wzrok, patrząc teraz intensywnie na klasykę piersiową Jaspera, byleby tylko uniknąć jego wzroku. Niepewnie i powoli ruszył do przodu, stawiając chwiejne kroki na trzeszczących deskach. Powietrze zatrzymało się w jego płucach, tworząc duszącą barierę, gdy chłopak stanął w miejscu, tuż przed górującym nad nim złotowłosym. Przymknął na chwilę powieki, zbierając w myślach słowa, które nie wiedzieć kiedy zniknęły z jego pamięci. Powolnie zadarł głowę do góry i otworzył szeroko oczy.
Jasper nawet nie ruszył się z miejsca. Stał w idealnym bezruchu niczym na wpół żywa rzeźba. Jego przerażająco czarne oczy lśniły w księżycowym blasku. Wyraz jego twarzy był nieodgadniony, tak jakby chłopak skrycie chował każdą namiastkę emocji.
Tristan poczuł jak jego serce zaczyna pędzić jeszcze szybciej. Jego kończyny stały się ciężkie jak ołów. Gęstniejąca atmosfera pozbawiła nastolatka ostatniej iskry odwagi.
- Jesteście... - wyszeptał w końcu, choć nie do końca wiedział, czy te słowa w ogóle opuściły jego struny głosowe. Przełknął ślinę, zduszając w zarodku obezwładniającą ochotę by podrapać się po bliźnie. - Jesteście wampirami.
Te dwa pozornie proste słowa zawisły w powietrzu jak groźba. Cały świat ucichł.
Tristan czuł jak niepokój chwyta go za serce i zciska mu mięśnie. Nie potrafił się ruszyć. Stał i czekał, wrośnięty w deski mostu, ze wzrokiem wpatrzonym w bezdenną pustkę oczu Jaspera. Tak piękną i tak niebezpieczną.
Mijały sekundy, minuty, a może godziny, a oni wciąż stali, każdy chcąc przerwać tę duszącą atmosferę, ale bez odwagi by cokolwiek powiedzieć.
- Powinieneś się ode nie odsunąć, uciec z przerażeniem jak najdalej ode mnie - wyszeptał Jasper chłodnym tonem. - Żyć wśród ludzi, przy których nic ci nie grozi. Jestem wampirem, potworem. Stworzono mnie by zabijać... Czemu więc wciąż tu stoisz?
- Nie mam już siły uciekać - zaczął czarnowlosy, desperacko pragnąc by Jasper został z nim jak najdłużej. Łzy napłynęły mu do oczu. - Bo jeśli teraz zacznę biec, prędzej czy później i tak śmierć mnie dopadnie. To jedyne czego w swoim życiu jestem pewien.
Tristan był pewien, że przez chwilę w oczach Jaspera zobaczył cień ulgi, że usłyszał swobodne westchnięcie. Nawet jeśli to prawda to teraz w ciemnych oczach pozostała tylko desperacja i smutek.
- Mogę cię zabić, a ty nawet nie będziesz miał szans żeby się obronić. Chwila nieuwagi i mogę skręcić Ci kark - podkreślił blondyn, przysuwając się kawałek w stronę Tristana. Czarnowłosy starał się utrzymać nerwy na wodzy, gdy dłoń Jaspera znalazła się w pobliżu jego szyi. Chłodne palce sunęły po skórze, naznaczając drogę pąpowanej krwi. - Potrafię wyczuć Twój zapach z kilometrów, słyszę bicie twojego serca i szum krwi w twoich żyłach - szepnął upiornie blondyn, powodując, że ciarki przeleciały Tristanowi po plecach. - Moja rodzina nie zabija ludzi, jednak ze wszystkich to ja najkrócej powstrzymuje się od ludobójstwa. I choć się staram, wszystkie wampirze instynkty każą mi cie zabić.
Oh, jak bardzo Tristan chciałby teraz cofnąć czas. Przyjąć dłoń Jaspera i dać się odprowadzić do domu. Byleby tylko nie słuchać bólu, z którymi Hale wypowiadał te słowa. Ale teraz nie było odwrotu. Zaczął i teraz musi brnąć w tę konwersację.
Blondyn cofnął się o parę kroków, przyciągając dłonie do siebie.
- Chcesz mnie zabić? - zaczął cicho brunet.
- Czy ty mnie w ogóle słyszałeś? - warknął gniewnie wampir.
- Nie chodzi mi o to czy Twoje "wampirze instynkty" chcą mojej śmierci. Chcę wiedzieć czy ty chcesz mnie zabić.
Jasper nie ruszył się z miejsca. patrząc na niższego chłopka zdawał się walczyć z samym sobą o dojście do słowa.
- Nie... - szepnął po chwili.
- Więc tego nie zrobisz.
- Nie możesz mi ufać!
Z gardła Tristana wydobył się suchy, sarkastyczny śmiech.
- Trzeba było mi to powiedzieć wcześniej. Teraz jest już za późno.
- Nie rozumiesz! W każdej sekundzie narażasz swoje życie! Nie moż-
- To ty nie rozumiesz! - wrzasnął w końcu Triss, przerywając blondynowi. Nie spodziewający się takiego wybuchu Jasper drgnął na swoim miejscu. - Nie raz uratowałeś mi życie, choć mogłeś mnie zostawić na śmierć! Miałeś mnóstwo okazji, żeby mnie skrzywdzić, ale ani razu tego nie zrobiłeś. Wyznałem Ci jak cierpię w każdej chwili swojego zjebanego życia. Powiedziałem Ci o rzeczach, o których nie mówię nawet mojej rodzinie. Cały czas tylko powtarzasz: "zaufaj mi, nic ci nie zrobię", albo "zaufaj mi, nikomu nic nie powiem". a teraz masz czelność twierdzić, że nie powinienem ci ufać! Czy ty się słyszysz w ogóle?! - otarł łzy desperacji z swoich rozgrzanych policzków i westchnął cierpieńczo. Przełknął ślinę, żeby złagodzić drażniące drapanie w gardle. - Gdybyś naprawdę chciał mnie zabić, już dawno leżałbym dwa metry pod ziemią - dodał cicho, wpatrując się w Jaspera załzawionymi oczmi. - Ale jak widać wciąż żyję.
- Zrozum to, Tristan - zaczął spokojnie blondyn, zachowując dystans między nimi. - Nie mówię tego, żeby cię zdenerwować. Poprostu mogę, a co więcej chciałem cie zabić.
Triss zadygotał. Wspomnienia z każdego spotkania, każdej rozmowy z blondynem przeleciały mu przed oczami.
Tak bardzo chciał się przerazić i uciec, ale coś w jego sercu kazało mu wciąż stać w miejscu i protestować. Coś nalegało, by udowodnił swoją rację.
- Ale tego nie zrobiłeś!
- Mogłem - podkreślił sztywno złotowłosy, wpatrując się w oczy bruneta tak intensywnie, że ten musiał ugiąć się i spuścić wzrok na deski mostu.
- Wszystko może mnie zabić - mruknął, wciąż spuszczając wzrok. - Pijany kierowca, zarazki, wirus, zwierzęta, inni ludzie... - przełknął ślinę. - Sam mogę się zabić.
Jasper przetarł twarz dłonią i westchnął przeciągle.
- To co innego.
Tristan zacisnął dłonie w pięści. Nie wiedzieć czemu pomyślał o czymś, o czym od dawna nie myślał.
Pamiętał te słowa, odbijające się echem w jego głowie przez lata, wróciły do niego wizję, pragnienia, bezradność i desperacja.
Doskonale znał tą obezwładniającą chęć, by w końcu przestać istnieć.
- W takim razie mnie zabij - szepnął, nie podnosząc wzroku.
- O czym ty...
- Zabij mnie - warknął, rzucając Jasperowi gniewne spojrzenie. - Skoro tak bardzo tego chcesz, zabij mnie.
Brzmiało to jak puste słowa, ale były szczere. Przesycone przerażeniem i desperacją, ale do bólu prawdziwe.
Tristanowi śmierć w tamtym momencie była obojętna. Chciał zostać w Forks, a jeśli jedynym wyjściem by tak się stało było zaginięcie z rąk Jaspera, Triss nie wahał się na to zdecydować. Nie chciał wrócić do Minnesoty, do fałszywych przyjaciół, to swojego pustego pokoju, do wspomnień o Theo, do Blake South, do swojego dawnego życia. Poza tym skoro blonydn tak zarzekał się, że chce go zabić, to Triss nie zamierzał mu tego bronić. Nie żeby w ogóle mógł.
Jeśli Tristan zostanie zabity przez Jaspera tej nocy, to i wilk będzie syty i owca cała - A raczej wampir syty i owca martwa.
Blondyn wyglądał na osłupiałego. Taksował twarz Tristana przerażonym wzrokiem, jakby szukał oznak żartu. Intensywność spojrzenia przyprawiała Tristana o gęsią skórkę.
Jasper przez dłuższą chwilę wpatrywał się w Trissa, zastanawiając się nad czymś. W końcu jego oczy pociemniały jeszcze mocniej. Coś w nich zaczęło stawać się bardziej niebezpiecznie niż dotąd. Chłopak obnażył zęby i warknął ostrzegawczo.
Tristan nie mógł się ruszyć, ani powstrzymać przerażenia, które nagle w nim eksplodowało.
Wampir w ułamek sekundy pojawił się przy człowieku. wplótł dłoń w kruczoczarne włosy Trissa I odchylił jego głowę do tyły, ukazując tym samym bladą szyję chłopaka. Druga ręka blondyna powędrowała na talię nastolatka, zaciskając się na niej jak wnyki.
Tristan otworzył szeroko oczy, syknął cicho i zacisnął dłonie na ramionach wampira. Przez sekundę przeszło mu przez myśl, żeby uciec, ale ten pomysł został szybko odrzucony. W końcu Triss się na to zgodził. Zaoferował swoją krew wygłodniałemu wampirowi i choć wciąż czuł przerażenie w swojej duszy, przestał się opierać. Przymknął oczy, biorąc głęboki wdech.
Jasno-włosy powoli zaczął schylać się do przodu, rząd ostrych jak brzytwa zębów zaczął zbliżać się do szyi ciemnookiego nastolatka.
Tristan w tamtym momencie pogodził się ze śmiercią. Czuł jej lodowate ramiona, oplatające jego ciało. Widział jej czarny płaszcz, który przesłaniał mu widok. Znał jej pustą, czarną twarz aż za dobrze, wyraźnie pamiętał to uczucie, gdy śmierć próbuje zabrać cie z tego świata.
Czekał na ból. Czekał aż zacznie uchodzić z niego życie.
Jednak zamiast dźwięku rozrywanej skóry, płynącej krwi, zamiast bólu ugryzienia i otępienia zmysłów chłopak poczuł na szyi chłód.
Lodowate usta Jaspera dotknęły rozgrzanej skóry Tristana w czułym, delikatnym pocałunku.
- Edward miał rację - szepnął blonydn. Jego chłodny oddech wciąż łaskotał szyję nastolatka. - Ty i Bella jesteście obłąkani.
Tristan nawet nie zarejestrował tych słów. Jedyne o czym myślał to było to, co przed chwilą się stało. mógł zginąć w męczarniach, bez jakiejkolwiek szansy na ratunek. Jego życie kilka sekund temu zależało od krwiożerczej bestii w ciele greckiego boga, który mógł wypić jego krew i zostawić jego bezużyteczne ciało w środku lasu na pastwę zwierząt, ale zamiast tego zdecydował się go pocałować.
Jasper mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i powoli podniósł Tristana z powrotem do pionu. Przestał kurczowo ściskać talię chłopaka i powoli ułożył rękę na jego plecach, a drugą dłonią poprawił czarne, zmierzwione włosy.
- I kto to mówi? - starał się zażartować Triss. Przesunął palcami po swoje szyi w miejscu, gdzie wciąż czuł chłód pocałunku. - W tym momencie ty mi raczej wyglądasz na szaleńca - mruknął, chcąc poukładać w sobie głowie wszystkie ostatnie wydarzenia. Serce waliło mu w piersi, czuł dziwny ucisk w płucach, ręce mu drżały, pomimo faktu, że wciąż ściskały bluzę blondyna.
Złotowłosy spuścił wzrok, wyraźnie zmieszany.
- Nie chciałem cie zabić, jeśli już to przestraszyć...
- Udało Ci się - szepnął, przełykając głośno ślinę, żeby ugasić żar przerażenia w przełyku.
- Trudno mi się kontrolować przy ludziach... - wyznał Jasper głosem ledwie słyszalnym. Wydawał się być niepewny swoich słów. Jego przystojna twarz była wykrzywiona w grymasie smutku, wstydu i bólu. Chłopak przygryzł wnętrze swojego policzka, wyraźnie wahając się nad tym co powiedzieć.
Trissowi zrobiło się żal blondyna. Dobrze wiedział jak trudymi są wyznania. Dlatego też powoli rozluznił mięśnie i zaczął kciukami rysować kółka na bicepsach wampira, chcąc zapewnić mu choćby odrobinę komfortu.
Jasper przez chwilę wpatrywał się w poczynania czarnowłosego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W końcu westchnął przeciągle I tym razem wpatrując się w chłopaka, cicho kontynuwał:
- Moja rodzina i ja nie żywimy się ludzką krwią, ale polujemy na zwierzęta. Trochę tak jak wegetarianie - uśmiechnął się smutno. - To nie to samo co ludzka krew, ale dzięki temu możemy żyć. Wampiry dążą głównie do picia krwi, dlatego wyglądamy jak wyglądamy, jesteśmy silniejsi i szybsi, mamy rozwinięte zmysły - to ma nam ułatwić polowanie na ofiary. Mimo tego, że nie polujemy na ludzi to i tak musimy się zmagać z rządzą zabijania - te słowa zapaliły w myślach Trissa czerwoną lampkę. Jasper przez krótką chwilę zastanawiał się nad dalszymi słowami. - Zapach krwi każdego człowieka jest jak zaproszenie na ucztę. Większość mojej rodziny nauczyła się odmawiać, ale ja jestem w tym nowy. Przez lata żyłem jak inne wampiry, więc kontrolowanie się nie jest łatwe. Zwłaszcza jeśli do tego wszystkiego mieszają się jeszcze emocje ludzi i dodatkowo rządza reszty mojej rodziny...
- Każdy człowiek pachnie inaczej?
Wampir przytaknął.
- Każdy ma swój unikatowy zapach, nawet wampir. Ale różnica między nami a wami jest taka, że u was czuć prawie tylko waszą krew, a u nas ani trochę jej nie czuć.
Tristan pokiwał głową w zamyśleniu. Im dłużej słuchał blondyna tym był spokojniejszy. Miał już mniej więcej świadomość z czym ma do czynienia.
Zaczął zastanawiać się jak on pachniał dla wampirów? Błagał w duchu, by nie śmierdzieć potem, strachem i lekami. Rozejrzał się po sobie, starając się wychwycić choćby odrobinę swojego zapachu i upewnić się, że nie pachnie jak pijaczyna.
- Nie musisz się martwić - powiedział wampir, zobaczywszy zachowanie Trissa. - Oba twoje zapachy są śliczne - Blondyn uśmiechnął się zadziornie.
- Oba? To każdy ma dwa? - spytał zdezorientowany, marszcząc brwi.
Złotowłosy zaprzeczył cicho i powoli przysunął twarz do szyi Tristana
- Tylko Ty je masz - wytłumaczył. - Jeden to zapach ciebie, twojej skóry, trochę tak jak w przypadku wampirów, a drugi to twoja krew. To trochę dziwne, że są od siebie oddzielone, ale mi to nie przeszkadza szczerze powiedziawszy. Łatwiej mi się opanować.
- Czyli pachnę dwoma różnymi osobami?
- Tak jakby, ale nie do końca. To raczej tak, jakbyś... - zatrzymał się na chwilę. - Raz pachniesz trochę bardziej twoją skórą, ale wciąż czuć twoją krew, a zaraz potem bardziej pachniesz krwią, mniej sobą. Tak czy inaczej, te zapachy są jak część ciebie. Podobne, ale nie takie same.
Tristan przytaknął, wzdychając z ulgą. Cieszył się, że nie śmierdzi, nawet jeśli to brzmiało dziwnie.
Minęło kilka minut, podczas których Triss bawił się materiałem czarnej bluzy wampira, wsłuchując się w jego miarowy oddech.
Jasper wciąż trzymał twarz w pobliżu szyi człowieka. Miał przymknięte oczy i wyraz spokoju na tworzy.
- Nie dość, że są śliczne to jeszcze uzależniające - wymruczał złotowłosy. Jego basowy głos był odrobinę zachrypnięty, przez co brunet dostał ciarek na skórze.
- Zamierzasz coś z tym robić? - zapytał niepewnie, przyglądając się wampirowi, który zaczął się od niego odsuwać.
- Gdybym mógł się naćpać, chętnie bym cię do tego wykorzystał, ale to nie jest możliwe - odrzekł z rozbawieniem. - A przynajmniej nie mogę być bardziej odurzony niż teraz. - Policzki Trissa zaróżowiły się na te słowa. Jasper uniósł brew do góry, wyraźnie zadowolony z tej reakcji - Choć czekaj, może jednak...
Wampir przyciągnął chłopaka bliżej do siebie i powoli pochylił się nad nim. Musnął ustami skórę na policzku Tristana, potem bardzo powoli przesunął się w dół jego szyi, na koniec składając delikatny pocałunek na bliźnie chłopaka.
- Czy ty właśnie...? - odchrząknął Czarnowłosy, czując Chłód na skórze i włosy Jaspera łaskoczące go w policzki.
- Może... - mruknął rozbawiony blondyn.
- Mógłbyś więcej nie... - wyszeptał niepewnie.
- Nigdy więcej cię nie całować? - drążył Jasper z chytrym uśmiechem.
- Chodziło mi raczej o próbę zabójstwa...
- Nie zabije cię. Mówiłem: nikomu, wliczając w to siebie, nie pozwolę cie skrzywdzić.
Tristan uśmiechnął się do siebie i spuścił wzrok w dół. Te słowa, choć już je kiedyś słyszał, ogrzały go od środka. To była tak przyjemna obietnica, której nikt dotąd chłopakowi nie złożył. To on zawsze się sobą zajmował, pozwalał się krzywdzić, sam krzywdził siebie, a teraz ktoś, nie tyle ktoś, co Jasper - będzie go bronić.
Czarnowłosemu łzy szczęścia napłynęły do oczu. Po raz pierwszy od miesięcy, a może nawet od lat czuł się prawdziwie doceniony, kochany, bezpieczny, a co najbardziej ironiczne w tej całej sytuacji - bezpieczny w ramionach morderczej bestii.
- Dzięki, Jazz - wyszeptał przez łzy, obejmując szyję chłopaka ramionami i przytulając się do niego. - Za wszystko...
- Nie musisz mi dziękować, Triss.
Wampir uśmiechnął się szczerze. W jego śnieżnobiałych policzkach pojawiły się dołeczki. Przyciągnął bruneta możliwie najbliżej do siebie. Jego dłonie powoli zsunęły się po ciele Tristana, żeby zatrzymać się na jego udach.
Ciemnooki stracił na chwilę dech w piersiach, niespodziewając się takiego gestu. Mimo to pozwolił na niego.
Jasper podniósł go z ziemi i posadził na barierce mostu, w taki sposób, że ich twarze były prawie na tym samym poziomie.
Triss owinął nogi wokół talii blondyna, żeby zabezpieczyć się przed upadkiem.
Stali tak przez jakiś czas, zatraceni w swoim dotyku, oddechach, zapachach.
- Nawet nie wiesz jaką satysfakcję dają mi twoje słowa i twoje szczęście - wyznał złotowłosy, przerywając ciszę. - Cieszę się, że sam się domyśliłeś i nie muszę tego więcej ukrywać.
Brunet uśmiechnął się pod nosem i jeszcze raz poprawił włosy, by odwrócić swoją uwagę od tego, jak blisko się znajdywali. Ich ciała były oparte o siebie, a twarze dzieliły centymetry.
Tristan poczuł obezwładniającą ochotę, by pocałować wampira. Spuścił wzrok na blade usta Jaspera i wypuścił powietrze nosem.
Blondyn przez chwilę robił to samo, ale moment później jakby otrząsnął się z transu i odchrząknął.
- Chodź - dodał, pomagając chłopakowi zejść z balustrady i stanąć na moście. Powoli puścił talię nastolatka, a następnie chwycił dłoń Tristana i splótł ich palce ze sobą. - Zabiorę cię do siebie. Carlisle i esme chcą cie poznać.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Dokładnie opowiem Ci po drodze - odpowiedział splatając ich palce i pociągając chłopka w stronę lasu.

_________________________________________

Soo mamy rozdział. Szczerze to mam do tego rozdziału ogromny sentyment, bo jest on tak naprawdę pierwszym jaki napisałam do tej książki - to miała być jakaś przypadkowa notatka, bo nie mogłam spać i wyszła z tego książka...

No cóż, mam nadzieję że wsm też się spodoba i że nie będzie zajeżdżał cringem....

W każdym razie Tristan w końcu oficjalnie jest dla Jaspera Trissem i wie o wampirkach więc zacznie się trochę akcji...

Najprawdopodobniej w momencie wstawiania nie ma na górze cytatu jak zwykle, ponieważ znalazłam już jakiś rok temu idealny cytat ale zgubiłam go gdzieś w odmętach Pinteresta :// a odmawiam wstawiania jakiegoś innego
EDIT 27.05.2023: MAM GO ZNALAZŁAM JAPIERDOLE SZUKAŁAM GO PRAWIE 5 MIESIĘCY O BOŻE O KURWA DZIĘKI ŚWIECIE ZA ŁASKE EPIZODÓW BEZSENNOŚCI!! :!!! dzk za wysłuchanie mojego rant-u

To by było na tyle

Miłego dzionka i smacznego rogalika:33

-akkizu

17.01.2023

Scarred Skins | j.h.Where stories live. Discover now