00|Prolog

244 11 2
                                    

_______________________________________

Oh, there is something I see in you,
It might kill me, but I want it to be true
- Decode, Paramore

_______________________________________

00|Wyrocznia
_______________________________________


Dzień w domu Cullenów przebiegał zaskakująco spokojnie. Odkąd Alice zobaczyła wizję nowej dziewczyny Edwarda, wszyscy byli mocno zdenerwowani. Poruszanie tematu tego człowieka zazwyczaj wszczynało falę kłótni, dziś jednak było inaczej.
Wszyscy Cullenowie siedzieli w salonie, każdy z nich pogrążony w swoich sprawach.
Carlisle siedział na szarej kanapie z nosem w książce, którą jak zwykle z resztą czytał w ludzkim tempie. Esme siedziała u jego boku, szkicując coś w jednym ze swoich notatników. Co jakiś czas oddalała od siebie prokejt, żeby sceptycznie mu się przyjrzeć i zetrzeć wszystkie drobne błędy. Edward, jak to miał w zwyczaju w niedzielę, zasiadł przed swoim fortepianem, choć tym razem na nim nie grał. Zamiast tego usilnie starał się nie ingerować w partyjkę szachów 3D, którą właśnie rozgrywali siedzący na podłodze Emmett i Celia. Alice na wpół leżała na fotelu i nucąc pod nosem jakiś radiowy przebój z wampirzą prędkością przeglądała trzeci z kolei magazyn modowy. Co jakiś czas spoglądała się w stronę swojej dziewczyny i bezgłośnie dyktowała jej następne ruchy czarnowłosego wampira, który na swoje nieszczęście siedział odwrócony do niej plecami. Jasper zajmował miejsce na kanapie koło Rosalie. Każde z nich wpatrywało się w ekran telewizora, z niecierpliwością czekając, aż słynny detektyw wyjaśni sprawę morderstwa. Czekali aż tożsamość sprawcy w końcu zostanie ujawniona, by mogli przekonać się kto zabił - Elio - syn ofiary, młodociany maniak sportów ekstremalnych, który według Jaspera miał motyw i podłoże psychiczne by zabić matkę, czy może Deborah - łasa na bogactwo i rozpustna przyjaciółka zamordowanej, która zgodnie z przeczuciami Rosalie zabiła, by zdobyć męża i majątek przyjaciółki.
Blondyn w końcu czuł się swobodnie. Emocje wszystkich domowników były ciche i spokojne, zero zdenerwowania, ekscytacji czy obrzydzenia. Wszystko było jak dawniej. Ich ósemka przeciw wszystkim.
Świat jednak miał inny zamysł co do kowenu wampirów.
Alice oderwała wzrok od kolejnej kreacji i odpłynęła myślami w przestrzeń. Jej oczy zamgliły się pod wpływem kolejnej wizji. Edward gwałtownie odwrócił się w stronę dziewczyny, starając się wyczytać z jej myśli przyszłość.
Brunetka zerwała się z miejsca z wielkim uśmiechem na twarzy, a Jaspera uderzyła ogromna fala szczęścia.
- Kolejna wizja o wiecznej miłości Edwarda i Panny Isabelli? - zagadnął Emmett, siadając po turecku przed ławą.
- Nie do końca. - rzuciła dziewczyna, podskakując w miejscu.
- Alice powiedz nam, co widziałaś - poprosił lider kowenu, zamykając książkę i odkładając ją na blat stołu.
- Widziałam Jaspera - zrelacjonowała profetka, uśmiechając się w stronę blondyna - On też sobie kogoś znajdzie. Człowieka.
Gdyby serce Jaspera wciąż biło, zapewne teraz dostałoby palpitacji.
Ja - wampir i zabójca, który ledwo co powstrzymuje się od ludzkiej krwi i
ona - niewinna, krucha istota. To nie może być prawda.
Nie tak to miało wyglądać.
Jasper naprawdę chciałby mieć kogoś przy sobie. Kogoś kim mógłby się zająć, kto zająłby się nim, z kim mógłby spędzać czas, rozmawiać. Czasem gdy patrzył na kogokolwiek w domu i czuł ich szczęście dokoła, robił się zazdrosny. Jednak jego przeznaczoną nie powinien być człowiek. To nie może być człowiek.
- Alice, błagam powiedz mi, że to żart - zwrócił się do dziewczyny szeptem.
Brunetka chyba się tego nie spodziewała. Popatrzyła na blondyna jakby zobaczyła ducha.
Jasper wiedział, że dziewczyna chce dla niego jak najlepiej, ale musiała go zrozumieć. Kimkolwiek jest przeznaczona blondyna, on chce by była bezpieczna. Zdała od jego rządzy krwi, z dala od pustej nieśmiertelności, z dala od Volturi.
Teraz dopiero zrozumiał jak czuje się Edward. Nie mógł skrzywdzić kogoś niewinnego.
Jedyne czego nie rozumiał, to dlaczego tak bardzo chciał się dowiedzieć, kim jest. Chciał znać jej imię, wiedzieć co lubi, a czego nie. Chciał wiedzieć jak wygląda, jak mówi, jak się zachowuje. Starał się odrzucić od siebie te myśli, ale ciekawość wzięła górę.
- Jak ma na imię? - spytał cicho, gdy już Alice usiadła koło niego na sofie.
- Triss, ale wątpię, żeby to było jego prawdziwe imię.
Jego?
- To chłopak? - spytał ktoś, ale Jasper już nie zwracał na to uwagi.
Jego przeznaczony był chłopakiem.
To nie powinno wyglądać w ten sposób.
Jasper sam nie wiedział do końca jaką łatkę sobie naszyć. Był w życiu tylko w jednym związku. Z kobietą, jeszcze za czasów, gdy Major był na wolności. Coraz częściej jednak zwracał uwagę na mężczyzn. Albo poprostu z biegiem lat i zmieniającym się spojrzeniem na homoseksualizm w końcu przestał sobie wmawiać, że jest kimś innym. Czy kiedykolwiek byłby pewien swojej seksualności? Zapewne nie. Wizja spędzenia życia z innym chłopakiem albo dziewczyną nie była dla niego dziwna, ani jedna ani druga opcja mu absolutnie pasowała. Poprostu dotąd nie brał pod uwagę, że naprawdę może mieć chłopaka. Wiedział, że jego rodzina nie miałaby problemu z tym, że jest gejem. Wszyscy uwielbiali Alice i Celię, a przecież były razem. Problem był w tym, że Jazz sam nie potrafił stwierdzić kim jest.
Teraz jednak nie można było zaprzeczyć faktu. Jasper miał się zakochać w chłopaku.
Triss.
To słowo wydawało się tak piękne. Jasper nie wiedział dlaczego, ale zapragnął wiedzieć więcej. Wiele więcej. Jak wygląda? Ile ma lat? Czy będą razem? Czy opanuje się i go nie skrzywdzi? Czy Triss w ogóle go polubi, czy go pokocha? Miliony pytań przemknęły mu przez myśli. Nie zdołał jednak zadać żadnego z nich na głos.
- Kochanie, czemu nic nie mówiłeś? - zaczęła spokojnie Esme wstając ze swojego miejsca i podchodząc do blondyna. Usiadła koło niego i położyła mu dłoń na ramieniu. Jej oczy lśniły - empata wiedział, że jego matka czuje się... zdradzona. Wiedział, że przykro jej z powodu tego, że jej własny syn nie zaufał jej na tyle, by wyznać jej coś tak ważnego.
- Sam tego nie wiedziałem - sprostował, kładąc dłoń na ręce kobiety.
- Ja się domyślałem. Edward z resztą też - stwierdził nagle Emmet.
Wszystkie oczy zwróciły się na niego. Jasper posłał bratu zdenerwowane spojrzenie
- Oj Jazzie, nie patrz się tak na mnie. Jesteśmy braćmi, znam cię lepiej niż ty sam siebie. Cóż, najwyraźniej. Podejrzewałem to od dawna. A Edward, przypominam, dosłownie zna wszystkie twoje myśli.
- Mogliście mi powiedzieć. Nie uważacie, że dobrze by było gdybym wiedział?
- Mieliśmy przyjść do ciebie i stwierdzić, "słuchań Jasper, jesteś gejem"?
Emmett miała rację. To nie ich wina. Tak naprawdę nie była to niczyja wina. Stało się i teraz trzeba to zaakceptować.
Jasper oparł ramiona na kolanach i przeczesał dłonią włosy.
Jeśli wizję Alice sie sprawdzą, to Jasper zyska w końcu swoją miłość. Tę prawdziwą, szczerą, nie taką, do której zmusiła go Maria. Bez bólu, wykorzystywania i manipulacji. Mógłby poraz pierwszy od 160 lat być naprawdę szczęśliwy.
Z drugiej jednak strony nie chciał skazać niewinnego chłopaka, a zwłaszcza kogoś kogo będzie kochać, na cierpienie. Nie życzyłby nikomu śmierci i przemiany, by stać się potworem, takim jak on. Nie chciał również stracić kogoś tak ważnego.
Nie wiedział już czy ma pozwolić sobie na zakochanie się w chłopaku, czy uciec jak najdalej stąd.
Nie potrafił już odróżnić swoich własnych odczuć od emocji członków rodziny. Wszyscy patrzyli na niego ze współczuciem i wyczekiwali kolejnych słów.
- Jaki on jest?
- Niewiele mogę wywnioskować z wizji. W przeciwieństwie do Isabelli nie mogę spojrzeć zbyt daleko w jego przyszłość. Znaczy mogę, ale nie widać w nich za dużo, tak jakby się urywają. Ale jest mądry, lubi czytać i słuchać muzyki. - zaczęła relacjonować Alice. - Chyba jest dość skryty i nieufny, poza tym raczej jest samotnikiem, ale z tego co widziałam ufał Ci - zwróciła się do Jaspera z delikatnym uśmiechem. - Ma ciemne włosy, jest trochę niższy od ciebie i wydaje mi się, że on i Isabella to bliźniaki.
Brzmiało to jak opis zwykłego nastolatka. Nic nadzwyczajnego, ot co przeciętny Amerykanin. Dlaczego więc Jasper chciał zerwać się z miejsca i znaleźć chłopaka, gdziekolwiek był?
- Chyba jest z nim coś nie w porządku - stwierdził Edward.
W Jasperze coś się zagotowało. Jak Edward może tak mówić? Nie znał tego chłopka, czemu więc zakładał, że coś z nim jest nie tak?
-Co? - wymruczał zdenerwowany.
- Wydaje mi się, że na coś choruje.
W pokoju zapadła cisza, przerywana tylko dialegiem z serialu.
- To nie jest teraz ważne. Teraz ty Edward i ty Jasper musicie zdecydować, czego tak naprawdę chcecie. - zaczął spokojnie Carlisle, pod dłuższej chwili milczenia. - Będziemy was wspierać w waszych postanowieniach, ale to musi być wasza decyzja.
- Pozwolisz, by w nasze życie wplątali się ludzie? - rzuciła zdenerwowana Rose - Jeśli się o nas dowiedzą, podpiszą na nas wyrok u Volturi. Na nas i na siebie.
Rosalie miała rację. Nic dobrego nie wyniknie ze związku wampira i człowieka.
- To ich decyzja kochanie, nie nasza - uznała łagodnie Esme.
Jasper westchnął. Nie potrafił znaleźć rozwiązania. Chciałby znaleźć złoty środek. Wyjście, gdzie i on będzie szczęśliwy i niejaki Triss - bezpieczny.
Potrzebował czasu, aby wszystko sobie poukładać.
- Moje zdanie już znacie - mrukną Ed.
- Kiedy tu przyjedzie?
- Nie jestem pewna, ale on i Isabella pojawią się razem. Pewnie będą mówić o nich w szkole.
Teraz Jasper potrzebował czasu. Musiał wszystko poukładać sobie w głowie. Bez współczucia płynącego od rodziny, bez ekscytacji Alice i zdegustowania Rosalie.
- Przepraszam, ja..
- Hej, Jazz, spokojnie - przerwała mu Celia - Daj sobie czas. Potrzebujesz go.
- Dzięki - szepnął i wstał z kanapy. Chciał zaszyć się gdzieś w lesie i pomyśleć. Zanim jednak wyszedł usłyszał za sobą Celię.
- Jazz - zaczęła dziewczyna I poczekała, aż blondyn odwrócił się w jej stronę - Witaj po lepszej stronie świata.

_______________________________________

Sooo, jest pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba >3<
Generalnie dziś dużo rzeczy wleciało, bo miałam więcej czasu, ale rozdziały raczej będą pojawiać się rzadziej. Nie wiem kiedy dokładnie, ale myślę, że dość regularnie, przynajmniej przez pierwszą część książki.
Zobaczymy jak to będzie.

Miłego dzionka i smacznej kawusi :3

-akkizu

Scarred Skins | j.h.Where stories live. Discover now