09|Chapter 9

114 9 0
                                    

_______________________________________

Just because you don't understand something it doesn't mean it's nonsense

- Lemony Snicket

_______________________________________

09|Biblioteczne rozmowy
_______________________________________

Biblioteka liceum w Forks pachniała kurzem, papierem i tuszem drukarskim. drewniane krzesła i stoły były poustawiane w centrum pomieszczenie, otoczone z każdej strony rzędami ciemnych, grubych regałów, zapełnionych książkami. Beżowe i szare ściany dawały wrażenie wielkiej przestrzeni, a granatowa wykładzina była powycierana i szorstka.
Choć było dopiero kilka minut po jedenastej, biblioteka była prawie opustoszała.
Jedynie Tristan Swan siedział w najdalszym zakątku pomieszczenia, oparty o chłodną ścianę z nogami przyciagnietymi do klatki piersiowej. Sztywno oprawiony podręcznik leżał podparty o jego kolana.
Chłopak po raz kolejny Poprawił włosy i spuścił brązowe oczy z powrotem na tekst.
Czarne literki zlewały się w jedno i wolnym nurtem wypływały z kartek, gdy chłopak bezskutecznie starał się przeczytać kolejne zdanie.
Zmróżył powieki, wyostrzając zarys słów. Za każdym razem gdy próbował przyswoić informacje na temat defenestracji praskiej jego myśli uciekały w stronę jednej rosnącej chęci. Wiele by dał, by zostać teraz przeniesiony do innych czasów, by móc zobaczyć to wydarzenie na własne oczy - może wtedy czegoś by się nauczył?
Z tyłu głowy zamajaczyło mu wspomnienie jego defenestracji, które zmroziło mu krew w żyłach i sprawiło, że chłopak wzdrygnął się nieznacznie. Odwrócił wzrok od książki przeklinając w myślach swoją pamięć, a przy okazji skarżąc się na to głupie zrządzenie losu.
Akurat teraz profesor Saleem - znana ze swojego "niezniszczalnego" układu odpornościowego - musiała zachorować i wziąć zwolnienie.
Gdy Triss wszedł dziś do szkoły, od progu powitały go informacje, że lekcja matematyki się nie odbędzie, a Uczniowie mają okienko.
Gdyby wiedział wcześniej, może nie przyniósłby podręcznika do historii, który od początku dnia niemal wolał chłopaka, by go otworzył i w końcu przestał odkładać naukę na później. Teraz jednak, gdy poczuł groźbę zbliżającego się wielkimi krokami sprawdzianu, przełamał się i próbował przyswoić choćby kilka faktów.
- Cześć - usłyszał naprzeciw siebie. Gwałtownie podniósł głowę znad książki i spojrzał na chłopaka.
Jasper stał mniej więcej po środku alejki między ścianą a regałem, ubrany w dżinsy, czarną koszulkę i szarą bluzę polarową. Uśmiechnął się na powitanie.
- Hej - szepnął Triss, posyłając chłopakowi półuśmiech i przestając tak intensywnie się mu przyglądać.
- Będzie ci przeszkadzać jeśli z tobą posiedzę? - spytał z krztyną nadzei w głosie.
Czarnowłosy zamiast odpowiedzieć pokiwał głową i zabrał plecak spod ściany. Przesunął się bliżej w stronę regału opierając się o niego ramieniem, żeby zwolnić Hale'owi wystarczająco duży kawałek miejsca.
Jasper zciągnął torbę z ramienia i położył ją koło szafki, po czym usiadł na wykładzinie, opierając się plecami o ścianę.
Tristan wypuścił powietrze przez nos, czując gęstniejącą atmosferę i ciężkość w płucach, która zabierała mu zdolność mówienia.
- Co czytasz? - zapytał blondyn po chwili ciszy.
Młody Swan podniósł książkę do góry i obrócił ją tytułem w stronę swojego rozmówcy.
Chłopka przytaknął z uśmiechem, więc Triss przyciągnął podręcznik z powrotem do siebie.
- Jesteś dziś mało rozmowny - stwierdził sztywno Jasper, prostując nogi i układając je wzdłuż regału.
- Chciałem przeprosić za moje zachowanie na wycieczce... - wymamrotał cicho, specjalnie nie patrząc na siedzącego obok nastolatka. - Byłym trochę zbyt chamski w stosunku do twojego brata, ale nie mam odwagi, żeby powiedzieć mu to prosto w twarz - zakończył, gładząc palcami bliznę na szyi.
- Nie martw się - zapewnił blondyn - Eddie nie ma ci tego za złe. Tym bardziej, że on sam nie zachował się lepiej w stosunku do was. - Triss pokiwał głową i odwrócił się na chwilę do uśmiechającego się nastolatka. Jasper przez chwilę wyraźnie się nad czymś zastanawiał, po czym westchnął przeciągle. - Nie żałuje tego, że was wtedy uratował... - poinformował po chwili.
Tristan uniósł brwi w zdziwnieniu.
- Skąd ty... - zaczął, starając się przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek przyznał się do swoich obaw złotowłosemu Hale'owi.
- Edward powiedział mi o wszystkim, o co oskarżyła go Isabella - wytłumaczył spokojnie.
- A powiedział ci jakim cudem pojawił się koło nas tak szybko i odepchnął vana własną ręką, nie robiąc sobie przy tym krzywdy? - warknął szorstko i odrobinie sarkastycznie, odwracając się do blondyna przodem.
Twarz Jaspera wykrzywiła się w pełnym poczucia winy i rozkojarzenia grymasie. Chłopak poprawił włosy i Przygryzł wnętrze policzka.
- Słyszałeś kiedyś o przypływie adrenaliny? - zapytał poważnie. Triss przytaknął momentalnie, wiedząc mniej więcej na czym polega to zjawisko. - Carlisle twierdzi - podkreślił chłopak, jakby to miało przekonać bruneta do uwierzenia w to wytłumaczenie - że to właśnie przydarzyło się Edwardowi.
Tristan przewrócił oczami.
- adrenalina może zwiększa możliwości ludzkiego ciała - zauważył odrobinę złośliwie. - ale nie robi z ludzi Iniemamocnych, którzy pokonują parking w ułamek sekundy i odpychając samochód gołą ręką bez kruszenia przy tym kości.
Jasper zmarszczył brwi, wyraźnie zastanawiając się nad odpowiedzą. Znów Przygryzł wnętrze policzka, a Triss miał wrażenie, że to symptom nadchodzącego kłamstwa.
- Po pierwsze stał koło was - wyjaśnił rozdrażniony. - po drugie, też chciałbym wiedzieć jakim cudem nic mu nie jest.
Czarnowłosy zacisnął wargi w wąską linię, uważnie obserwując blondyna. Starał się znaleźć jakieś znaki, które dadzą mu podstawę do zanegowania tego wytłumaczenia. Jednak zamiast ich szukać poprostu przyglądał się chłopakowi: jego ostrym rysom twarzy, błyszczącym, hipnotycznie złotym oczom, które zdawały się odzwierciedlać mnóstwo emocji. Po raz pierwszy zauważył, że na twarzy Jaspera widnieje kilka bladych, praktycznie wtapiających się w jasną karnację, krótkich blizn, wyglądających jak drobne cięcia od noża. Nad lewym obojczykiem, spod kołnierzyka koszulki chłopaka wystawał wypukły ślad, wyglądający jak odbicie czyichś zębów.
Czemu wcześniej tego nie zauważyłem?
Triss wypuścił powietrze nosem, zduszając w sobie obezwładniającą ochotę, żeby przesunąć palcami po każdej z tych blizn, aby poznać ich historię i złagodzić ból ich powstania. Zacisnął dłoń w pięść, powstrzymując się od wyciągnięcia jej do przodu.
Odwrócił się od chłopaka kładąc ręce na boku szyi i wzdychając głęboko.
- Gdy byłem mały pogryzły mnie dzikie psy - wytłumaczył spokojnie Jasper, zakładając ręce na piersi.
Triss przytaknął zrozumiałe i oparł policzek na swoim kolanie w taki sposób, by spod spadających mu na twarz włosów mógł bezkarnie przyglądać się blondynowi. Miał cichą nadzieję, że Hale nie spyta skąd na jego ciele wzięły się blizny. Nie był gotowy aby o tym mówić i nie chciał się tłumaczyć.
Jasper uśmiechnął się, delikatnie odgarniając czarne kosmyki z twarzy Tristana i zakładając je za ucho chłopca.
- Kiedy zdejmą Ci gips? - spytał, wyraźnie chcąc podtrzymać rozmowę.
- W przyszłym tygodniu, pewnie w następną środę lub czwartek - odparł szeptem Czarnowłosy.
- Co przerabiacie na historii? - zaczął znowu po dłuższej chwili ciszy, przerywanej tylko szelestem poprawianych włosów.
- XVII wiek w Europie - mruknął z niesmakiem Triss.
- Chodzisz na rozszerzenie?
- Nigdy w życiu - zaprzeczył rozbawiony. - Jeszcze mi na tyle nie odbiło!
Jasper zaśmiał się na to stwierdzenie, unosząc brwi do góry.
- Aż tak nie lubisz historyków?
- To psychopaci. Jak można się uczyć czegoś takiego?
Blondyn rzucił niższemu chłopakowi spojrzenie pełne rozbawienia i oburzenia za razem. Teatralnie złapał się za serce.
- Jak śmiesz mnie obrażać? - zapytał z udawanym zdenerwowaniem.
Tristan poczuł jak rumieniec wstępuje mu na twarz. Nie wiedział, że Jasper aż tak lubi historię. Żałował, że w pewnym sensie go obraził.
Złotowłosy jednak nie wyglądał na specjalnie dotkniętego tym stwierdzeniem. Był raczej rozbawiony szczerością nastolatka.
- Współczuję ci, że musisz się tego wszystkiego uczyć - stwierdził, pokazując na swój podręcznik skinieniem głowy. - To jakaś czarna magia...
- Wcale nie jest aż tak źle. To całkiem proste.
Tristan prychnął pod nosem i przewrócił oczami.
- Dla kogo proste dla tego proste - przyznał z przekąsem - ja nie zaliczam się do tych szczęściarzy...
Jasper sięgnął po książkę i zabrał ją z kolan chłopaka. Otworzył podręcznik na pierwszej stronie i zaczął go kartkować, co jakiś czas zatrzymując się, by coś przeczytać. Gdy na górze jednej ze stron pojawił się napis, świadczący o temacie wojny trzydziestoletniej, blondyn uśmiechnął się nieznacznie.
- Nie może być aż tak źle - zauważył.
Triss parsknął. doskonale widział, że Jasper nie ma racji.
złotooki odwrócił się bokiem tak, że brunet nie mógł więcej zobaczyć teksu podręcznikowego.
- Przepytać cię? - zaproponował.
Tristan instynktownie zaprzeczył. Podniósł się ze swojego miejsca, wyciągając dłoń, żeby zabrać chłopakowi książkę.
Hale jednak odchylił się do tyłu, zabierając przedmiot i przekładając go do drugiej ręki tak, że brunet nie miał najmniejszych szans, żeby go zabrać.
- Nie będę się przed tobą ośmieszał - stwierdził sztywno, czując, że robi mu się gorąco. Mimo zapewne obfitego rumieńca pochylił się na Jasperem. Z niespodziewaną łatwością zabrał książkę z rąk chłopaka, po czym jak najszybciej usiadł na swoje miejsce i wrzucił podręcznik do plecaka.
- Skoro tak bardzo nie lubisz historii - zaczął znów blondyn, wskazując ruchem głowy na półkę, stojąca koło czarnowłosego. - Czemu siedzisz w dziale książek historycznych?
- Bo to najcichsze, najbardziej oddalone od wejścia i od bibliotekarki, a przy tym najmniej uczęszczane miejsce w całej bibliotece - wytłumaczył jakby to było oczywiste. - Przynajmniej według moich ostatnich obserwacji.
Jasper zaśmiał się pod nosem i stwierdził:
- Najcichsze i najdalsze może tak. Najmniej uczęszczane - raczej wątpię.
- Forks ma aż tylu pasjonatów historii? - zapytał, ze szczerą ciekawością. Zwrócił się do nastolatka i spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami.
Blondyn uniósł kącik ust ku górze w drunym usmieszku.
- Tu nie chodzi o książki, tylko o resztę zalet tego miejsca, które przed chwilą wymieniłeś - wytłumaczył, posyłając Tristanowi wymowne spojrzenie.
Brunet zmarszczył brwi, zastanawiając się co oznaczały słowa Jaspera. Rozejrzał się po alejce, przypominając sobie wszystko co przed chwilą powiedział. Dopiero kilka długich sekund później zorientował się o czym chłopak mówił.
Skrzywił twarz w wyrazie zdegustowania i już miał coś powiedzieć, ale usłyszał szybkie kroki.
Zza pobliskiego regału wyszedł krótko ostrzyżony Blondyn w czerwonej koszulce. Zaraz za nim pojawiła się uśmiechnięta Leith w zmierzwionych włosach i fioletowej sukience. Chłopak przyciągnął ją za rękę do siebie. Pocałował ją jednocześnie prowadząc dziewczynę do ściany. Lei oparła się o nią plecami, powoli wplatając dłonie we włosy blondyna.
Nastolatkowie nawet nie zwracali uwagi na swoje otoczenie i jak gdyby nigdy nic zaczęli się obściskiwać.
Triss odwrócił się w stronę Hale'a, chcąc dać całującej się parze chwilę prywatności, a jednocześnie aby nie musieć na nich patrzeć.
Jasper posłał mu spojrzenie z ukosa i odchrząknął wymownie.
Czarnowłosy chciał uderzyć go w ramię, żeby chłopak przestał zwracać na siebie uwagę, ale było już za późno.
- Sorki - powiedziała Leith z nutką złośliwości w głosie. Tristan popatrzył się na nią i zobaczył jak dziewczyna poparawia włosy a później wyciera usta z drwiącym uśmiechem. Stojący na przeciw niej chłopak wciąż trzymał jedną dłoń na jej talii, natomiast drugą ułożył na ścianie tuż przy boku Lei. - Nie zauważyliśmy was.
Brunet instynktownie zerwał się z miejsca i zabrał plecak z podłogi. Jasper również podniósł się z ziemi i wziął do ręki swoją torbę.
Triss chwycił za rękaw szarej bluzy, pociągając blondyna w stronę wyjścia z działu biblioteki.
- Nie przeszkadzajcie sobie - mruknął, czując nie tyle zawstydzenie co czyste zażenowanie całą tą sytuacją.
Nie patrząc na mijanych nastolatków ani na ich reakcje, ruszył w stronę wyjścia z biblioteki.
Nie zdążył jednak przejść nawet kilku kroków, bo został pociągnięty w bok. Zachwiał się na nogach i prawie by uderzył głową w kolejny regał, gdyby nie chłodna dłoń Jaspera, która zamortyzowała uderzenie.
Triss przymknął oczy zaskoczony tym nagłym gestem.
- Co ty-- zaczął pytać, ale przerwał mu złotowłosy, przykładając palec do jego ust.
Brunet zatrzymał powietrze w płucach, jednocześnie otwierając oczy w zdumieniu. Czuł chłód na swoich wargach, który powodował że zrobiło mu się gorąco, a w dodatku poczuł rumieńce, wpływające mu na twarz. Oparł się o półkę za sobą wydychając głośno powietrze. Bezskutecznie starał się opanować walące serce, patrząc jednocześnie na Jaspera.
Nastolatek powoli zabrał dłoń z ust Trissa I skinął głową na miejsce, z którego przyszli.
- Oj no weź Leith - usłyszał, zapewne tego blondyna, który zwracał się zrezygnowanym tonem - Widział nas.
- I nie zareagował - poskarżyła się dziewczyna. - Powienien był zareagować. Zrobić cokolwiek, a nie tak sobie z nim pójść...
Chłopak westchnął ciężko.
- Nie przesadzaj. Chcesz żeby był zazdrosny, ale najwyraźniej niespecjalnie mu przeszkadzam - zauważył z kpiną w głosie. - Daj sobie z nim spokój, masz mnie.
- Nie - warknęła dziewczyna.
- Weź sobie odpuść. Jak widać jest zainteresowany kimś innym.
- Zamknij się - krzyknęła dziewczyna.
Chwilę później słychać było szybkie kroki. Potem koło miejsca, w którym stali Jasper I Tristan niemal przebiegła zdenerwowana Leith, nawet nie zauważając chłopaków.
Triss zmarszczył brwi, układając sobie w głowie to co się przed chwilą wydarzyło.
Wszystkie uśmiechy Leith, jej pełne złośliwości, czasem pogardy lub satysfakcji spojrzenia, jej powiedzonka, opowieści, pytania, ciekawość, konwersacja z blond-włosym chłopakiem, to pełne wyższości spojrzenie, które posyłała w jego stronę, zaproszenie na bal, to wszystko nagle nabrało sensu.
Dosłownie kilka sekund po tym jak brunet doznał oświecenia na temat Leith usłyszał przeciągłe westchnięcie, a potem powolne kroki.
Koło alejki, w której stali nastolatkowie przeszedł "kolega" Lei. Zatrzymał się w przejściu, posyłając bezuczuciowe spojrzenie najpierw Tristanowi, a potem stojącemu przed nim Jasperowi. Złączył usta w wąską linię, po czym skinął nieznacznie i ruszył do wyjścia.
Czarnowłosy przestał oddychać. Dopiero gdy usłyszał jak drzwi biblioteki zamykają się z trzaskiem, w końcu wysilił się na westchnięcie. Oparł głowę o regał za sobą, wpatrując się w blondyna, który teraz trzymał jedną rękę na półce, tuż koło szyi Trissa.
- Podobasz jej się...- zauważył szeptem, czując ukłucie zazdrości w sercu.
Cóż, trudno było dziwić się Leith - Jasper był przystojny i miły, do tego popularny i bogaty, a przy okazji niedostępny, co na pewno podobało się płci pięknej i o czym na Tristan na własnej skórze się przekonał, podobał się również innym chłopakom.
Triss, mimo iż znał Hale'a teaorytycznie od prawie miesiąca, choć tak naprawdę od półtora tygodnia, dobrze wiedział, że bardzo powoli, ale skutecznie zaczyna czuć coś do złotowłosego.
- Żartujesz teraz? - rzucił z niedowierzaniem Jasper. Uniósł brew do góry, zabierając jednocześnie rękę z półki. - To ty jej się podobasz...
Czarnowłosy skrzywił się na to stwierdzenie, nie do końca uznając jego prawidłowość.
- Wcale nie.
- Właśnie, że tak - zaśmiał się chłopak, choć jego oczy zdawały się być dziwnie wściekłe. - Patrzy się na ciebie w taki sposób, jakby chciała co najmniej mieć cie na własność. Poza tym to ciebie zaprosiła na bal, nie mnie i twoją uwagę stara się zwrócić, nie moją.
Tristan prychnął, wciąż sceptycznie podchodząc do tych wniosków.
Choć w sumie, od dawna miał wrażenie, że Leith z nim flirtuje, stara się mu przypodobać, chwali się swoimi osiągnięciami i często kręci się wokół niego. Nigdy dotąd nie zwracał na to zbytniej uwagi. Fakt, trochę go to denerwowało, ale nie miał serca poprosić blondynkę, żeby przestała.
- Może masz rację - przyznał, wzruszając ramionami - kto wie?
- Ja wiem - zaśmiał się chłopak.
Triss przewrócił oczami, odwzajemniając uśmiech. Spojrzał na wiszący na pobliskiej ścianie zegar, wyczytując z niego, że za kilka minut zacznie się lunch.
- Chodź - zaproponował, poprawiając paski plecaka i włosy - Muszę Ci oddać kurtkę, którą pożyczyłem.
- Mówiłem, że możesz ją zatrzymać. Wyglądasz w niej zdecydowanie lepiej - stwierdził blondyn z odrobiną zalotności.
Czarnowłosy prychnął starając się ukryć zawstydzenie. Pochylił się do przodu, by uniemożliwić Jasperowi spogaladanie na jego rumieńce. Zacisnął ramię plecaka w dłoni i delikatnie uderzył blondyna w bark.
- Ty to robisz celowo? - spytał z przekąsem, spoglądając na złotowłosego. Musiał zadrzeć głowę delikatnie do góry, żeby w ogóle zobaczyć twarz chłopaka. Zapewne wyglądało to przekomicznie z perspektywy Hale'a.
- Najbardziej celowo jak to tylko możliwe - przyznał rozbawiony.
Triss przewrócił oczami i ruszył do drzwi.
Jasper podążył za nim.
- Mówiłem Ci już, że cię nienawidzę? - zapytał, zwalczając uśmiech.
- Chyba nie - zaśmiał się chłopak.
- Więc teraz ci to mówię - podkreślił, otwierając jednocześnie drzwi biblioteki i wychodząc na korytarz. Skierował się w stronę swojej szafki.
- Nie ładnie tak kłamać - wymamrotał blondyn praktycznie wprost do ucha natolatka. Stał tak blisko Tristana, że chłopak poczuł jego chłodny oddech na skórze i odruchowo uniósł ramiona ku górze, czując przebiegające po plecach dreszce.
Jasper z pewna dozą zadowolenia popatrzył na niższego chłopaka. Oblizał ostentacyjnie usta i ruszył dalej korytarzem.
Triss poszedł za nim niczym cień, wciąż czując jego Chłód na skórze.
Dotarł do swojej szafki i mozolnie zaczął wykręcać kod jej otwarcia.
Blondyn stał oparty o najbliższe metalowe drzwiczki, uważnie przypatrując się ruchom bruneta tak, jakby chciał zapamiętać jak otworzyć tę szafkę.
Czarnowłosy otworzył drzwi, wyciągnął ze środka czarną kurtkę i przy okazji zabrał kolejny podręcznik. Podał materiał blondynowi, Zatrzasnął szafkę z hukiem i posyłając Jasperowi ostatnie spojrzenie ruszył do stołówki.
Zadzwonił dzwonek.
Nastolatkowie podążali na lunch w ciszy, przyglądając się przechodniom.
Kilka minut później stanęli przed drzwiami, które niemal odrazu Jasper otworzył i przepuścił Tristana przodem.
Brunet podziękował mu skienieniem po czym szybko się z nim pożegnał i ruszył do swojego stolika.
Złotowłosy uśmiechnął się do niego na pożegnanie i podszedł do swojego miejsca, w którym już siedziały Alice i Celia.
Triss pomachał w stronę dziewczyn, po czym zwrócił się do Angeli, Jessici i Leith - już siedzących przy stole. Powitał je wszystkie i zajął miejsce koło brunetki.
- Fobie to gorący temat - zaczęła z uśmiechem, ukazując artykuł szkolnej gazetki, który kilka dni temu napisali.
- Mówiłem - przybił dziewczynie piątkę.
- Gdzie byłeś z Jasperem? - zapytała Jessica, spoglądając raz na czarnowłosego, a później na rzeczonego Cullena.
- W bibliotece - odpowiedział sztywno, opierając się na krześle i wbijając wymowne spojrzenie w niezadowoloną Leith.
Może to Jasper miał rację co do obiektu westchnień dziewczyny, a może to teoria Trissa była prawdziwa. Tak czy inaczej blondynka nie wyglądała na szczęśliwą.
Czarnowłosemu powinno być to zupełnie obojętne, ale czuł pewną satysfakcję że zdenerowania dziewczyny. Sam do końca nie wiedział czemu.
Jessica i Angela najwyraźniej zauważyły te dziwną wymianę spojrzeń i szybko zmieniły temat.
Wszyscy obecni Zaczęli wymienić się pomysłami na kolejny artykuł, gdy do stolika podeszli Eric, Tyler i Mike.
- Cześć Minnesota - przywitał się Blondyn, przybijając Trissowi żółwika.
Zajął miejsce koło chłopaka.
Reszta rozsiadła się wokół stołu i zaczęła lunch.
Brunet nie był specjalnie głodny. Pewien jednak tego, że po przekroczeniu progu domu Meri zrobi mu przesłuchanie na temat ilości skonsumowanych w dniu dzisiejszym kalorii, kupił sobie porcję warzywnej sałatki. Lepiej, żeby zjadł cokolwiek, niż żeby dostał wykład na temat tego, że musi trzymać się diety i przede wszystkim jeść, aby wrócić do formy i nie mieć kolejnych problemów zdrowotnych.
- Wybieramy się do La Push. Chcesz jechać z nami? - zagadnął Eric, gdy zarówno on jak i Triss skończyli jeść.
- Kiedy?
- W niedzielę. Podobno ma być ładnie, więc poserfujemy trochę... - Tristan skrzywił się nieznacznie - później pewnie zrobimy jakieś ognisko czy coś takiego.
- W takim razie chętnie się z wami wybiorę - uśmiechnął się, czując przyjemne ciepło.
Od dawna nie był zaproszony na jakiś wypad z przyjaciółmi. Nie, żeby jakoś specjalnie często miewał taką okazję w Minneapolis. W sumie to oprócz niego nikt mu podobnych rzeczy nie proponował. Czasem dokładnie wiedział, że jego znajomi gdzieś się wybierali, nie zbyt kryli się z rozmowami na temat kolejnej imprezy, czy czegoś podobnego. Poprostu ignorowali go lub nie włączali chłopaka w swoje plany, doskonale wiedząc, że najprawdopodobniej Triss I tak nie będzie mógł do nich dołączyć.
Było mu niezmiernie miło, że w końcu będzie mógł iść gdzieś ze znajomymi.
- Jak reszta?
Angela bez zawahania się zgodziła, tak samo z resztą jak Mike, Jassica i Tyler. Jedynie Leith odchrząknęła i poprawiła się na krześle.
- Mogę wziąć ze sobą Addiego? - spytała patrząc się wymownie i złośliwie na Tristana.
Czarnowłosy wewnętrznie walczył ze sobą, aby się nie zaśmiać. Obrócił się w stronę stolika Cullenów, napotykając wzrok rozbawionego Jaspera.
Blondyn uśmiechnął się szelmowsko, tak jakby chciał powiedzieć: "nie myliłem się?!".
Triss pochylił głowę kręcąc nią na boki. Skinął na złotowłosego z nadzieją, że ten zrozumie przesłanie pod tytułem: "miałeś rację".
- Jasne! Im nas więcej tym lepiej! - zapewniła Angie.
Leith odchyliła się na swoim krześle, pełna satysfakcji, choć Tristan nie miał zielonego pojęcia co sprawiło jej taką przyjemność.
Chwila, przecież ona nie wie. Nie widziała nas.
Kruczowłosego wypełniła złośliwość. Wiedział, że zachowanie Leith to tylko pozór, ale dziewczyna nie była tego świadoma. Teraz Triss jest na lepszej pozycji. Może nie powinien być aż tak rozbawiony całą tą sytuacją, ale szczerze powiedziawszy chciał się dowiedzieć jak to się rozwinie. Jeśli Leith nie zrezygnuje, poprostu powie jej prawdę i tyle.
- Cześć wszystkim - przywitała się Bella, podchodząc do stołu.
- Jedziesz z nami do La push? - odrazu spytała Jess.
- Powiennam wiedzieć co to znaczy?
- to plaża w rezerwacie - wytłumaczył Mike - Nie surfuję tylko po internecie - skoczył na krzesło, układając ręce w wężyka i udając surfera.
Cała grupa wybuchła śmiechem.
Triss przewrócił oczami na ten chłopski popis, ale uśmiechnął się pod nosem.
- Można też oglądać wieloryby - dodała Angela - Wszyscy jedziemy!
- To La Push, słońce, La push - wytłumaczył teatralnie Eric, żywo gestykulując.
- Pojadę jeśli przestaniesz to powtarzać.
_______________________________________

Miłego dzionka i smacznej kawusi

-akkizu

Scarred Skins | j.h.Where stories live. Discover now