I nie decyzja mojej matki o powrocie do Mountain View. Mojego kochanego miasta, w którym poznałam swojego pierwszego chłopaka i najlepszego przyjaciela zarazem. Juz wiedziałam, że byłam skończoną idiotką, myśląc, że w moim życiu wszystko było idealne.

Bez niego nic nie było idealne.

- Wiesz nad czym myślę ? Za kilka miesięcy wyjeżdżamy, co nie ?

- Jeśli się dostanę. - stwierdziłam, na co wywrócił oczami, niezadowolony z mojego pesymizmu.

- Dostaniesz się i nie marudź, ty uparty babsztylu - zmierzwił moje włosy, uśmiechając się przy tym jak dziecko - Co jeśli wynajmiemy razem mieszkanie, El ? To będzie dobra opcja na start, a mieszkania w akademiku są straszne.

Wizja zamieszania z Sean'em sama w sobie wprawiła mnie z małą nostalgię. Kilka lat temu tam strasznie mówiłam mu o tym, że chciałabym w przyszłości zamieszkać jedynie z nim. Wymyślałam nawet imiona naszych dzieci i spisywałam je w pamiętniku. Mała ja byłaby w siódmym niebie i pewnie tego samego dnia zaczęłaby się pakować. Mnie jednak spotkało przytłoczenie. Nie miałam pojęcia jak poradzimy sobie z Sean'em w wielkim mieście. Żadne z nas nie znało się na tym wszystkim, co miało nas spotkać.

Ale jeśli byłby tam on, to nie mogło być przecież tak źle.

- Ale masz obiecać mi, że będziesz grał dla mnie na gitarze - wskazałam na niego palcem z poważną miną.

- Jeśli będziesz śpiewała w akompaniamencie mojej gry. - dał swój warunek, który bardzo mi się spodobał. - Jesteśmy chyba trochę oderwani od innych historii w książkach nie sądzisz, gwiazdeczko ? Wszystko się tak dobrze układa.

- Nasza historia jest w ogóle inna - uznałam, zakładając ręce na klatce piersiowej - Myślisz, że w książkach ludzie wyjeżdżają razem na studia ? Każdy jedzie w swoje strony. Zakładają rodziny, a później spotykają się po latach.

- Nie lubię takich zakończeń. Ale wiesz co bym chciał ? - spytał mnie z zawadiackim uśmiechem. - Żeby w epilogu naszej historii był nasz ślub i opisane dalsze życie razem. Boże, ale bym przeczytał taką książkę.

Odsunęłam się od niego, by spojrzeć na niego jak na skończonego idiotę, którym był. Tylko kompletnie zakochani wariaci mogli mówić takie rzeczy lub mało zdrowi na umyśle. Obstawiałam raczej tę pierwszą opcję. Ale co mogłam uczynić ? Sama przepadałam dla tego idioty, jak skończona idiotka. 

- Wiesz, że zakopywanie w ziemi było mega fajne, ale i burzliwe ?

Zmarszczył brwi, a także tym razem on spojrzał na mnie, jakbym wzięła co najmniej mocny narkotyk.

- Nie rozumiesz tego dalej ? Opowieść mojej babci i dziadka. Tonąć w oceanie, to zakochać się w osobie z niebieskimi oczami. Gubić się w lesie, to zakochać się w osobie z zielonymi oczami. Zakopać lub pogrzebać się w ziemi...

- Zakochać się w osobie z brązowymi oczami - dokończył za mnie z uśmiechem, jakby dopiero wszystko zaczął rozumieć. - Ty mała szujo. Tez mogłem bawić się w jakieś szyfry ! - zawołał, przyciągając mnie do siebie, a po chwili  znalazłam się pod jego ciałem, więc z reguły zawisnął nade mną.

Uśmiechnął się szyderczo, jakby było to jego największe osiągnięcie. Zdobyte niestety nadzwyczajną chytrością i zręcznością.

- Co ja mam teraz z tobą zrobić ? - Przekomarzał się jak w sumie zawsze. A w mojej głowie znowu powstało małe wspomnienie. Kiedy jeszcze nie wiedziałam jak to wszystko się potoczy.

-  Co ja mam teraz z tobą zrobić ? - spytał mnie, ale wiedziałam, że jedynie się ze mną przekomarza. Zawsze to robił. - Zabić taką to mało.

Start a StoryWhere stories live. Discover now