Rozdział 20 " Patrzą się ? "

3.5K 117 111
                                    

Drogi pamiętniku !

Nie wiem co ze sobą zrobić. Czuję się, jakbym była najokrutniejszą i najgorszą przyjaciółką na całym świecie. Nie chcę go krzywdzić. Tak bardzo tego nie chcę. Chociaż zapiera się, że cierpliwie czeka i może przeczekać nawet do końca życia, to niezbyt mu wierzę. Czuję się źle z tym, że nie mogę wydobyć w sobie tej samej odwagi co on i zdecydować czy również cokolwiek do niego czuję. Jestem taką cholerną idiotką.

Niekiedy naprawdę myślę, że Sean'owi lepiej byłoby gdyby mnie nie było obok, bo jedyne co robię to krzywdzę jego uczucia. Kocha mnie. Szanuje mnie. Całuje mnie. Przytula mnie. Jest ze mną.

Jestem taka głupia. Zdecydowanie jestem złą przyjaciółką.

Zamknęłam zeszyt, który wraz z długopisem odrzuciłam na drugi koniec biurka. Zamknęłam oczy oraz wzięłam serie głębokich wdechów, które pomogły mi się uspokoić. Październik. Na początku tego miesiąca nawet go polubiłam. Moja relacja z Sean'em wówczas delikatnie zaczynała się poprawiać i wszystko było na właściwej drodze. Teraz  nie potrafiłam normalnie słuchać muzyki, ponieważ na jednej z moich playlist spoczywała sobie piosenka, która mieszała mi w głowie.

Z jednej strony cieszyłam się, że już za tydzień był ostatni dzień października i mogłam skończyć ten cholerny miesiąc głębokich wyznań. Cały ten czas myślałam o tym, co miałam powiedzieć Sean'owi. Przecież nie kochałam go w taki sposób, jaki on mnie. Czy w ogóle go kochałam ?

Chciało mi się wyć za każdym razem, gdy przychodził do mojego pokoju i opowiadał o swoich przeżyciach w szkole. Mówił, że w końcu uwolnił się od natarczywej Lucy, która nie dawała mu żyć przez cały rok. Razem z Mavis uknuli złośliwy plan, który o dziwo zadziałał. Dziewczyna wpadła w pułapkę, którą zastawiła na nią Mavis. Głupia idiotka naprawdę myślała, że ktoś taki jak czarnowłosa ją polubił i zaprosił do własnego domu, gdzie w dodatku mieszkała jak się okazało mała złośnica.

Przeczesałam swoje włosy palcami, gdy wstawałam z fotela. Przez te kilka dni opanowałam już technikę chodzenia z pomocą Petera, który dał mi kilka rad ze swojego życia, kiedy sam był w podobnej pozycji. Nie potrafiłam jedynie biegać, lecz chodzić jak najbardziej.

Otworzyłam drzwi swojego pokoju i rozejrzałam się dookoła czy aby na pewno nie było nigdzie Sam'a. Był już bardziej upierdliwy niż przedtem. Chciał zgrywać kochanego chłopaka, którym nawet nie był. Wszyscy tutaj uważali mnie za niedorozwiniętą, jakbym nie domyśliła się, iż moja matka specjalnie go tutaj sprowadziła. Usiadłam na poręczy, po której w jednym momencie zjechałam na sam dół. Zdecydowanie była to moja ulubiona część dnia.

Następnie zgarnęłam z szafki kluczki do jednego z samochodów, którymi właściwie nie mogłam się sama przemieszczać. Spojrzałam się ostatni raz na korytarz, lecz gdy nikogo nie zauważyłam na nim, zamknęłam za sobą drzwi wejściowe.

***

- No nie wiem czy to najlepsza kawiarnia w mieście - mruknęłam, opierając się o blat znajdujący się na moim poziomie wysokości. - Nawet nie masz fartuszka, który informuje, że tutaj pracujesz.

Brunet z uśmiechem założył ręce na klatce piersiowej, spojrzał na mnie tym swoim specyficznym wzrokiem i pochylił w moją stronę.

- No cóż. Takie życie. Chcesz się może przekonać jaką dobrą kawkę potrafię ci zaparzyć ? - zaproponował mi, na co prześledziłam go teatralnie wzrokiem.

- Za kogo ty mnie w ogóle uważasz ? Nie będę piła niczego, co nie jest włoską kawą ręcznie zaparzaną i w dodatku z najdroższym cukrem na świecie. Oh ! Bym zapomniała ! Woda ma być prosto z lodowca. Innej nie piję. - Parsknął głośnym śmiechem na moje słowa, które były tak naprawdę prawdziwymi słowami mojej matki.

Start a StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz