rozdział 11 " Fajna wymiana "

4K 128 117
                                    

- Sean, obiecuję, że cię zabiję jeśli w tej chwili nie powiesz mi co robisz.

Spojrzałam na niego ostrym wzrokiem, który on ignorował. Jeździł ze mną przez kilkanaście godzin po mieście, aż zrobiło się praktycznie ciemno. Nie wiedziałam jakie miał zamiary. Jedyne co wiedziałam to to, że w jego głowie uformował się jakiś szatański plan, który chciał jak najszybciej wykonać, ale coś nieustannie mu przeszkadzało.

- Spokojnie. Tylko czekam aż się ściemni, żeby wywieść cię za miasto,   zabić cię i zakopać - z wzrokiem wlepionym na ulice skręcił w ciemną uliczkę.

Po chwili asfalt zmienił się w żwir, który odbijał się o opony samochodu. Spojrzałam badawczo na chłopaka, który uważnie obserwował wytwarzający się przed nami widok lasu. Co jeśli naprawdę chciał mni wywieść do lasu i zabić ? Nie mogłam mu ufać w stu procentach. Nikomu nie można było, ponieważ byliśmy tylko ludźmi, którym ciągle coś odbija. Może nagle zachciało mu się być mordercą, a po dawnym Sean'ie nie został już nawet jeden ślad.

Co jeśli to wszystko było jedynie teatrzykiem.

Niemożliwym było, iż tak po prostu został sobą przez te lata. Musiał się zmienić. Może i to zrobił ? Może nie chciał mi pokazać nowego Sean'a ? Przecież ja też kryłam się z pokazaniem nowej mnie, która nie jest już taka jak kiedyś. Coraz bardziej twierdziłam, że nic nie wyjdzie z naszej odbudowy przyjaźni, skoro nikt nie chce pokazać kim naprawdę jest.

- Trzeba było tak narzekać ?

Zatrzymał samochód, a po wykonaniu tej czynności odwrócił się w moją stronę z leciutkim uśmiechem.

- Jesteśmy na miejscu. Teraz trzeba jedynie wyjść - poinformował mnie, na co spojrzałam na niego jak na idiotę.

- Nie będę wychodziła o godzinie dwudziestej z samochodu do ciemnego lasu

Założyłam ręce na klatce piersiowej oraz zerknęłam na niego z ukosa. Niech sobie nie myślał, że może mną rządzić. Nienawidziłam, gdy ktoś mówił mi co mam robić. Nawet w dzieciństwie robiłam wszystko na przekór wszystkim. Kiedy dziadek mówił mi, żebym nie wchodziła na dach, to wchodziłam na niego bez przerwy, nawet po upadku z niego. Babcia prosiła mnie, abym nie jeździła szybko na rowerze, to specjalnie zepsułam sobie hamulce, by jeździć bez ograniczeń. Nie słuchałam się nawet najbliższych mi osób, a co dopiero chłopaka, z którym nie widziałam się cztery lata.

Któremu nie ufałam już tak mocno, by zrobić wszystko co kazał.

- Ufasz mi ?

- Nie - odpowiedziałam bez zawahania zgodnie z prawdą. - Nigdy nie zaufam ci już tak bardzo jak kiedyś. Nie znam cię tak dobrze jak wtedy. Skąd mam wiedzieć czy nie chcesz mnie zgwałcić, zabić i zakopać.

Spojrzał na mnie błagalnie, jakbym zrobiła mu wykład o funkcjach w matematyce. Odpiął najpierw moje, a następnie swoje pasy i wysiadł z samochodu, nie zwracając przy tym uwagi na moje stanowcze odmowy. Otworzył drzwi z mojej strony, a następnie wyciągnął dłoń w moją stronę. Przeskakiwałam wzrokiem z dłoni na jego rozbawioną twarz. Nie było w tym nic zabawnego.

- Obiecuję, że ci się spodoba, ale musisz okazać minimalne chęci, El. Grzecznie proszę - przekrzywił głowę w lewą stronę, a włosy opadły mi na policzki.

Od dawna zastanawiałam się, w której odsłonie był bardziej przystojniejszy. W krótkich włosach pamiętałam go jeszcze za czasów dzieciństwa. Miał wówczas delikatnie podcięte boki włosów i dłuższą grzywkę. Aktualnie jej nie miał. Jego włosy rosły jak chciały i sięgały mu już za ucho, a przy wyprostowanych na pewno do policzków.

Start a StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz