Rozdział 7 " Demon "

5.9K 205 205
                                    

- Ja ich mag schokolade - odezwałam się do ekranu monitora. Mężczyzna z kruczoczarnymi włosami zamknął podręcznik do nauki i z uśmiechem spojrzał w kamerę. *Tak, lubię czekoladę*

- Cudownie ci poszło, a mówiłaś , że nienawidzisz tego języka - odparł z wielkim uśmiechem.

Wywróciłam oczami. Właśnie byłam po drugiej turze tortur, które trwają dwie godziny. Padałam już totalnie na twarz. Coś umiałam powiedzieć , ale dalej nie potrafiłabym dogadać się z osobą, która mówi po niemiecku. Wiedziałam, że gdybym nagle spotkała osobę, która wymyśliła ten język, to definitywnie bym ją torturowała tak jak ona mnie.

- Dobrze pan wie, że nienawidzę - westchnęłam siadając na fotelu po turecku. - Zawsze jak wymawiam słowo, to boje się, że zaraz wezwany przeze mnie diabeł czy inne widmo po mnie przyleci.

Zaśmiał się strasznie głośno, ponieważ głośnik z mojego komputera aż zawibrował. Przewróciłam z irytacją oczami. Nie kłamałam. Naprawdę bałam się, że z każdym jednym słowem odprawiam rytuał, po którym zaraz przyleci do mnie jakaś nieczysta zmora lub sam diabeł. Ten język to istne zło, którego musiałam się uczyć, jakby sześć pozostałych języków nie wystarczyło. Moja pieprzona matka miała na tym punkcie obsesję.

I właśnie o kilka nieobecności na zajęciach zrobiła cholerną awanturę.

- Ja, bis morgen Elena ! - rzucił na pożegnanie, ja pożegnałam się sztucznym uśmiechem i włączyłam czerwoną słuchawkę, która zakończyła moją torturę. * Tak, do jutra*

Od razu wyłączyłam aplikację i włączyłam inną. Było już grubo po dwudziestej. Nie powiem było dość ciepło, ale i tak wstałam z fotela i zgarnęłam z łóżka bluzę. Ponownie usiadłam na miękkim fotelu przy biurku. Jedną nogę położyłam na biurko, a drugą zgięłam w kolanie. Zdecydowanie lubiłam grać w gry w takiej pozycji. Nie mogłam grać i jednocześnie siedzieć wyprostowana, jakbym miała włożony kij do kręgosłupa.

Odpaliłam ikonę gry, a gdy ona się włączyła bardziej rozwaliłam się na fotelu. Ziewnęłam przeciągle na ładowanie się gry. Od około sześciu dni tak wyglądały moje dni. Całe dnie miałam zawalone nauką i obowiązkami. Rodziców nie było w domu przez dłuższy czas, a więc ja musiałam zająć się wszystkim. Dodatkowe lekcje przeklętego niemieckiego i zasady dobrej postawy wyjątkowo dawały mi w kość, a były one jedynie początkiem i końcem całego dnia. Tylko wieczorem mogłam robić to co lubiłam. Granie i czytanie. Zamieniałam te czynności w zależności na co miałam ochotę.

Mało co widziałam się z Sean 'em. On pisał codziennie, ale ja niekiedy nie miałam czasu nawet mu odpisać. Wiedziałam, że naprawdę się starał. Widziałam to. Pisał do mnie codziennie i wielokrotnie namawiał mnie na spotkania. Zawsze musiałam odmawiać. Był cholernie słodki, ale ja zastanawiałam się nawet czy nie za szybko to wszystko robimy. Przecież nie widzieliśmy się cztery lata. Nawet chciałam to wszystko skończyć. Z upartością Huntera nikt nie może walczyć. Nawet rozsądek.

Jeśli czegoś się uparł , to robił to aż do końca. Postawił sobie na cel odnowienie znajomości. Wychodziło mu to nawet bardzo dobrze, a wręcz celująco. Widziałam jak trudno było powstrzymywać mu się od różnych rzeczy. Ratowały nas jedynie postawione granice. Bez nich już dawno inaczej skończyłoby się nasze ostatnie spotkanie

- Kiss me hard before you go
Summertime sadness
I just wanted you to know
That baby, you the best - zanuciłam pod nosem. Muzyka była moim zdecydowanym uzależnieniem od zawsze. Babcia wychowywała mnie wśród niej, a ojciec grający na gitarze nie odgonił mnie od tego.

Żyłam w muzyce i nie wyobrażałam sobie bez niej życia. Dlatego tak bardzo zabolało mnie zniszczenie mojej ulubionej płyt, którą podarował mi na urodziny Sean. Do jej muzyki pierwszy raz wspólnie czytaliśmy i ten ostatni. Do piosenki Summertime sadness pakowaliśmy moje kartony to przeprowadzki. Ale za płytą oprócz naszej historii kryła się też inna. Nieszczęśliwej miłości, którą opowiedział Sean'owi jego ojciec, a on mnie.

Start a StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz