Epilog

3.2K 168 329
                                    

Siedem lat później

- Pani doktor mamy przenieść pacjenta spód czwórki do sali numer siedem ?

Uśmiechnęłam się jedynie do niskiej blondynki, która była trochę starsza ode mnie. Ubrana była w uniform typowej pielęgniarki pracującej w szpitalu. Rozumiałam, iż inny kazali tak do siebie mówić, ale według prawa naprawdę nie byłam jeszcze panią doktor. Byłam na praktykach. Co z tego, że płatnych ? To w dalszym ciągu praktyki.

- Przepraszam, Elena. Dalej się mylę, bo inna dziewczyna z twojego roku ma zbyt wielkie ego i każe mi mówić do siebie na per pani - wywróciła oczami.

Zaśmiałam się cicho, odkładając na blat recepcji swoją listę z pacjentami, których miałam jeszcze zbadać. Pielęgniarka odeszła, a ja zgarnęłam kolejną tego dnia wiadomość od doktora, który czuwał nad moimi praktykami.

Witaj Eleno. Dzisiaj twoja kolej na poznanie pracy po godzinach ! Zapraszam po skończonej pracy do mojego biura. Doktor King.

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Pan Emanuel był naprawdę miłym człowiekiem i cieszyłam się, że trafiłam na praktyki do niego, a nie do wrednej lekarki, tak jak moja przyjaciółka. Biedna Olivia. Ponownie zabrałam z blatu swoje papiery i ruszyłam wzdłuż korytarza szpitalnego. Zostały mi ostatnie dwa lata studiów lekarskich, po których oficjalnie będę mogła nazywać się lekarką. Tak bardzo się cieszyłam, że po tylu latach ciągłej męki będę w końcu mogła robić to co kocham.

A kochałam leczyć ludzi najbardziej na świecie.

Nagle ktoś wyszedł z sali i gwałtownie we mnie uderzył. Przeklęłam pod nosem, kiedy zobaczyłam przed sobą dobrze znaną mi postać w kitlu lekarskim. Kobieta stała przede mną w całej roześmianej okazałości, najwidoczniej przez tę zdarzenie. Wywróciłam oczami. Olivia nigdy nie przejmowała się tym co zrobiła i byłam pewna, że nawet gdyby wparowała z takim impetem w dyrektora szpitala, zareagowałaby tak samo. Jej drobna postura i czekoladowe oczy potrafiły przekonać do siebie każdego. Jeszcze nigdy szczerze nie spotkałam kogoś takiego jak ona.

Nie tylko z wyglądu, ponieważ była cholernie ładna, ale i z charakteru. Jej skóra była koloru ciemnej czekolady, miała strasznie białe zęby i krótkie kręcone, czarne włosy. Była przebojowa i ciągle radosna. Jedynie czego nienawidziła to sztywniaków. Oprócz mnie, bo spotkaliśmy się na imprezie początkującej nasze studia.

- Liv - skarciłam ją, na co odpowiedziała mi ogromnym śmiechem. - Olivia.

- No co ! - zawołała poddając się. - Musiałam się rozluźnić, bo jakiś chujek mnie wkurzył. Czaisz, że próbował mnie udupić ? Zaczął podważać moje kompetencje, bo jestem czarnoskóra. Nie chciał, żebym go w ogóle dotykała. Myślał, że go zarażę jakąś chorobą. Stary dziad.

Westchnęłam cicho i znowu zaczęłam spokojnie iść do określonej sali. Podłość ludzka nie zna granic. Współczułam Liv, bo dosłownie połowa ludzi patrzyła na nią jak na jakiegoś przybysza z obcej planety za to, iż w ogóle studiowała medycynę. Według niektórych osób takie osoby jak ona nie powinny opuszczać swojego kraju. Podczas jednego dyżuru nocnego z nią, nawet byłam świadkiem małej kłótni przebojowej Olivii i starszego pana, który oczywiście zaczął na nią najeżdżać.

Moja nienawiść do niektórych ludzi wzrosła o co najmniej kilka stopnie.

- Widzimy się dzisiaj na naszej ulubionej kawie w ulubionej kawiarni ? - zapytała mnie nim weszłam do sali numer czterysta dwadzieścia.

Pokręciłam z zawodem głową. Niestety musiałam jej odmówić z wielkim bólem serca, ponieważ dosłownie kochałam tę kawę.

- Nie dam rady. Mam zostać dzisiaj po godzinach u doktora Kinga. Przepraszam, lecz musimy przełożyć nasze spotkanie na inny dzień. Idź się spotkać z Josh'em. Typ na ciebie leci. - przewróciła oczami w akompaniamencie mojego śmiechu.

Start a StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz