12 sierpnia 2012 rok (3 lata wcześniej)
Upper East Side, Nowy Jork
Bankiet kojarzy mi się z dobrą muzyką, może nawet modnym jazzem, eleganckich damach na parkiecie i najlepszą zastawą. Szykowni dżentelmeni mają na sobie najlepsze garnitury i palą cygara, racząc się rozmowami o niczym. Ale nie dziś.
Dżentelmenów brak. Damy zamieniły się na wynajęte prostytutki, polewające się szampanem i żywe deski do serwowania sushi. Jest szaro od dymu. Na parkiecie stawiając kroki musisz się pierw rozejrzeć, czy nikt na nim nie leży. Kanapy lepią się od spoconych ciał i resztek spermy. Stoły są obsypane białym proszkiem i pigułkami, jako zastępstwo kwiatowych dekoracji. Ćpuny, kombinatorzy, mordercy, a nawet przekupni politycy... mają dzisiaj bal, a w praktyce - przyjęcie urodzinowe.
"- Dostałem się."
W słuchawce słyszę głos Toma. W tym samym czasie dostrzegam Sergiusza na końcu sali. Ubrany w czarny garnitur, trzyma tacę z kieliszkami szampana. Mam taką samą, jednak moja jest już wyczyszczona o połowę.
"- Cyngiel, wchodzisz."
- Mówiłem, że nie trawę tej ksywki.
Uśmiecham się do mijających mnie mężczyzn, którzy i tak ledwo trzymają się na nogach. Przechadzają się po sali z odsłoniętymi na wierzchu spluwami, a niektórzy nawet wciągają z nich kreski. Obserwują mnie, ale nie jako podejrzanego, a kolejną przystawkę. Do mojego tyłka się nie dobierzecie, panowie, gwarantuję.
- Widelec, jesteś na miejscu? - pytam cicho.
"- Zaraz wchodzę - odpowiada Marco."
"- Przemówienie za 15 minut - mówi Tom."
"- Kurwa, zakryj wora, człowieku."
- Soran, do kogo to było?
"- We trzech posuwają się na zapleczu. Sprężajmy się, bo czeka mnie długie leczenie po tej imprezie."
Wchodzę na kuchnię i odstawiam tackę z kieliszkami na wyspie.
- Idę się odlać! - wołam do kucharza przez okienko.
- Tylko, kurwa, żwawo! Zaraz podajemy tort!
- Jasne, szefie!
Z kuchni wychodzi Vincent, ciągnąć za sobą wózek, na którym są wypchane po brzegi czarne worki.
- Młody, wyrzuć to do śmieci, jak będziesz wracał - mówi, poprawiając fartuch.
Ja mu dam "młody", psia krew. Przytakuję i chwytam za rączkę od wózka. Ruszam z nim przed siebie, w głąb długiego holu.
"- Czekam na was."
Za rogiem wychyla się do mnie Marco.
"- Obraz czysty. Możecie zaczynać - rzuca Tom."
Dołącza do mnie i w milczeniu idziemy dalej.
"- Stójcie, ktoś idzie."
Kurwa. Zatrzymuję się i otwieram worek. Marco wysypuje z niego część śmieci, a ja zaczynam sprawdzać dno. Mamy glocka, ale nie mogę go użyć, bo na kuchni usłyszą hałas. Nóż. Zachlapię się, za dużo dowodów.
Zaczynam rozwiązywać z szyi krawat.
- Co ty robisz? - warczy Marco.
- Improwizuję.
Stajemy po przeciwnych stronach wózka i zaczynamy zbierać śmieci do worka, jakbyśmy przed sekundą wcale ich celowo nie rozrzucili. Dobrze, że chociaż mamy rękawiczki. Wtedy zza rogu wychodzi jakaś pijaczyna.
YOU ARE READING
Bractwo Omerta [1] - Atak (ZAKOŃCZONE)
Mystery / Thriller[+18] Pierwsza część Trylogii Bractwa Omerta. *** Będę Twoim prześladowcą, zemstą, bólem i trwogą. Zgaśmy światło. Wyłączmy słońce i szczęście. Niech otoczy nas ciemność. Dziś zaczyna się Wasza pokuta. Żałujcie za grzechy i porażki. Czekajcie na...