Kolejnego dnia meldujemy się na komisariacie na wezwanie NYPD[1]. Ubiegłej nocy przekazaliśmy policji podstawowe informacje z zajścia w Gilstrap, ale dziś mamy złożyć oficjalne zeznania. Siedzimy z Vincentem na plastikowych krzesłach i czekamy, aż zjawi się Hector. Ostatni raz przebywałem w takim skupisku policjantów, gdy porwano moją siostrę. Nie będę oszukiwał sam siebie, że czuję się tu dobrze. Mój i ich status społeczny wyklucza wzajemną przyjaźń, bo w tym łańcuchu pokarmowym to oni pożerają mnie.
- Myślisz, że można tu palić? - pytam, rozglądając się.
- A masz gotówkę? - Zerkam na niego unosząc brew. - To od razu opłacisz mandat.
- Żartowniś.
Na końcu korytarza dostrzegam Hectora, w czarnym garniturze, który zmierza w naszą stronę.
- Panowie - wita się z nami uściskiem dłoni. - A nasz prawnik? Jeszcze go nie ma?
- Nie prosiłeś, aby go tu ściągać - odpowiada Vin. - I uważam, że jest to zbędne, ojcze. Nie mamy nic do ukrycia w tej sprawie, więc nie wzbudzajmy niepotrzebnych podejrzeń.
Hector patrzy na niego, jakby powiedział coś szokującego.
- Chcę tu prawnika - mówi stanowczo.
- Nie będzie żadnego prawnika. Powiesz, co wiesz i wychodzimy - wtrącam.
- Ty nawet nie powinieneś się odzywać - beszta mnie.
- A ty podejmować głupich decyzji. Ale niestety. Obaj musimy cierpieć.
- Dzień dobry. - Podchodzi do nas funkcjonariusz, akurat trafiając na rodzinne sprzeczki. - Który z panów to Ian Savinni?
Przeskakuje wzrokiem z Vincenta na mnie.
- To ja.
- Zapraszam zatem za mną.
Podążam za funkcjonariuszem na koniec korytarza, gdzie za rogiem znajdują się drzwi. Otwiera je przede mną i pozwala, bym wszedł jako pierwszy.
- Proszę poczekać. Zaraz ktoś do pana przyjdzie.
- Dziękuję.
Wchodzę do małej salki bez okien, ale z szybką, za którą pewnie teraz stoi sztab, który będzie mnie obserwował - moje zachowania, mimikę i gesty. Siadam przy stole, przy którym znajdują się jeszcze dwa wolne krzesła.
Do środka wchodzi mężczyzna w średnim wieku, z czarnym wąsem i wydatnymi zakolami.
- Dzień dobry - mówi, od razu zajmując miejsce naprzeciwko mnie. - Agent Myles Torres, Federalne Biuro Śledcze.
Federalny? To było do przewidzenia.
- Dzień dobry.
- Może papierosa?
Przesuwa paczkę w moją stronę.
Podsłuchiwaliście nas, czy co?
- Nie, dziękuję.
- Panie Savinni, nie zajmę panu dużo czasu. Najlepiej będzie, jak powie mi pan na starcie wszystko, co wie o tej sprawie.
- Cóż, wiem niestety niewiele - zaczynam, składając dłonie na blacie. - Pana Marco Monrell był naszym częstym gościem, ale nie znałem go prywatnie. Tamtego wieczora, gdy to się stało, jedliśmy kolację u moich rodziców.
Słowo "morderstwo" jeszcze nie przejdzie mi przez gardło.
- My?
- Ja, dwójka moich braci, James oraz Vincent, i jego żona, Harper.
YOU ARE READING
Bractwo Omerta [1] - Atak (ZAKOŃCZONE)
Mystery / Thriller[+18] Pierwsza część Trylogii Bractwa Omerta. *** Będę Twoim prześladowcą, zemstą, bólem i trwogą. Zgaśmy światło. Wyłączmy słońce i szczęście. Niech otoczy nas ciemność. Dziś zaczyna się Wasza pokuta. Żałujcie za grzechy i porażki. Czekajcie na...