**✿❀ ①❷ ❀✿**

289 24 5
                                    

(Witam to kolejny rozdzialik w tej książce, nadal się dziwię jakim cudem ona ma już tył wyświetleń, ale dzięki temu mam chęci do pracy przy niej. Dobra już bez przedłużania zapraszam do czytania!)

-Nie trzeba sensei, to się zaraz zagoi. - usiadłem prosto i zauważyłem kałuże. Dziwne..

-Jak nie trzeba Naruto, to nie jest mała rana. - Kakashi polał moją ranę na głowie wodą utrudnioną. Kurama uleczyć to tak by krew nie leciała.

-Niech ci będzie, ale uważaj na to potem ci to wyleczę całkowicie. - poczułem minimalną czakre moje wewnętrznego przyjaciela i jak krew przestaje ubywać z mojego organizmu.

-Krew już nie leci ale nie wiem czy nie powinniśmy wrócić i tego opatrzyć dokładnie. - co sensei do szpitala chcesz mnie zabrać? I tak mnie tam nie wpuszczą.

-Baka, widzi sensei nic mu nie jest czyli możemy iść dalej. - powiedziała uradowana Sakur(w)a.

-Hn. - powie mi ktoś jak w nim mogło się zakochać tyle dziewczyn?

-Sakura-chan ma rację sensei nic mi nie jest. - wstałem szybko wdeptujac w kałuże. Nie padało od kilka tygodniu to skąd ona tu.

-No dobrze, panie Tazuna idziemy. - szarowłosy spojrzał na starszego mężczyznę który uśmiechnąłem się lekko i do nas podszedł.

Odeszliśmy kawałek od tej podejrzanej kałuży, zauważyłem że Kakshi również zwrócił uwagę na nią, nie wiem jak z Sasuke, ale on ma to wszystko gdzieś, albo nie zwraca na to uwagi przez Sakure która ciągle próbuje zworic na niego swoją uwagę.  Nagle poczułem dwie czakry które wynurzyły się z kałuży.

- Demoniczni bracia. - lis zawarczał w mojej głowie. Nagle Kakashiego owinąć grubu łańcuch i zmiażdżył go tak że rozerwało go na pół. Można było usłyszeć kryzk banshee.

- Pierwsza ofiara.. - spojrzeli na mnie - druga ofiara. - ej co do mnie? Oboje na mnie naskoczyli, na szczecie udało mi się uciec. Nie mogę pokazać swoich umiejętności.

- Naruto! - Uchiha razem z Haruno ustawili się w pozycji obronnej wokół Tazuny który był nieźle przerażony.

-Nic mi nie jest! - zauważyłem że w miejscu gdzie przysłowiowo zabito Kakshiego jest trochę drewna , czyli skubaniec siedzi se gdzie na drzwie. Szybko wyczułem jego czakre, nawet nie fatygował się by ją ukryć.

Demoniczni bracia atakowali mnie łańcuchem, wyjąłem szybko kunai i zacząłem odbijać łańcuch. Kakashi szybciej bo mam kilka spraw przed śmiercią a pokazać co umiem nie mogę.

Przez to że musiałem udawać nieudacznika zostałem zraniony w policzek. Z drugiej strony nadleciał znowu łańcuch, zasłoniłem twarz ręką w którą  na wylot wbił się łańcuch.

-Gaki kurwa! W nich jest trucizna! I to nie byle jaka, chwile zajmie zanim cię wyleczę. - Jak na zabawienie pojawił się Kakashi i zaczął walczyć z demonami, ja wróciłem się do reszty drużyny, patrzyli na mnie, ale nie odezwali się słowem.

Po chwili Kakshi przeszedł do nas,a bracia byli związani swoim własnym łańcuchem do drzewa.

-Sensei?! Przecież oni sensei'a zabili!- krzyknęła banshee.

-Heh, użyłem zamiany. Naruto pokaz rękę.-

-Nic mi nie jest sensei. - schowałem rękę za siebie. Tazuna stał pod jakimś drzewem i próbował opanować się, ale wyczułem wzrok Sasuke na mojej ręce którą  schowałem za plecy.

Naruto Potworny Bohater [Porzucone]Where stories live. Discover now