Epilog

4.9K 128 35
                                    

3 lata później

Emerson

- Szukaj mnie!- usłyszałem radosny głos.

Postawiłem krok w przód szukając małego szkuta.

- Tutaj?- odsłoniłem gwałtownie zasłonę.

- Nieee!- zaczął się śmiać. Jego śmiech był gdzieś za mną. Odwróciłem się i podążałem za jego śmiechem.

Gdy już zobaczyłem gdzie się chowa to specjalnie go minąłem a on wydał z siebie zadowolony pisk. Odwróciłem się i złapałem za koc pod którym się chował.

- Mam cię!- zacząłem go łaskotać.

- Mamo pomóż!- krzyknął roześmiany.

Podniosłem go i ruszyłem w stronę kuchni. Rosalie siedziała na krześle obok wyspy kuchennej.
Podszedłem do niej i ją cmoknąłem w skroń.

- Mama.- dwuletni syn wyciągnął dłonie w stronę mojej narzeczonej.

Gdy siedział na kolanach Rosalie poprawiłem mu jego długie kręcone włosy.

- Nie miałeś dziś jechać do pracy?- spytała mnie.

- Zrobiłem sobie wolne. Ostatnio cztery dni pod rząd byłem w pracy. Wolę spędzać czas z wami.- otworzyłem lodówkę.

- Okej ale wiesz że wolę gdy masz wszystko poukładane tym bardziej że za tydzień jedziemy na wycieczkę ślubną.

- A ślub dopiero za dwa tygodnie.- wziąłem łyk soku pomarańczowego.

- Nie chce byś się wtedy zamartwiał pracą.- westchnęła.

-Nie będę.- uśmiechnąłem się do małego Juliana.

- Nie stresuj się.- wtuliłem się w tył Rosalie.- Wieczorem cię rozluźnię.- wyszeptałem jej do ucha. Poczułem jak reaguję na mój dotyk.

- Moja mama!- Julian zawisł na jej szyi i wyciągnął język w moją stronę.

- Moja.- zmarszczyłem brwi przytulając się bardziej do niej.

- Moja!- krzyknął zły. Aż się wystraszyłem. Po kim on taki jest? Zaśmiałem się pod nosem.

- Siemaneczko!

- Wujek!!- Rosalie pomogła mu zejść z siebie. Julian pobiegł w stronę Jasona.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Ostatnim razem jak go widziałem to było pare miesięcy temu. Tak z sześć? Wyprowadziliśmy się daleko od rodziców Rosalie. Bardziej w stronę mojej firmy i moich rodziców by nasz bachorek miał dziadków. Rosalie czasem do nich dzwoni ale zazwyczaj nie mają czasu. Zaproszenie na ślub dostali ale czy się zjawią, to dobre pytanie

- Sam tyle drogi przyjechałeś?- zdziwiła się moja narzeczona przytulając go.

- Skądże, miałem towarzyszkę.- uśmiechnął się zerkając w stronę drzwi.

- Nawet nie pomożesz.- mamrotała pod nosem niosąc dużą walizkę.

- Laura!- Rosalie o mało jej nie udusiła.

- Kto to?- spytał młody stając obok mnie. Wyciągnął ręce w moją stronę a ja go podniosłem.

- Ciocia.- odpowiedziała sama.- Lulałam cię jak miałeś pare miesięcy, byłeś taki malutki. A teraz zobacz jaki kawaler.- połaskotała go po brzuszku.

Młody zachichotał wyciągając ręce w jej stronę. Ona go wzięła i okręciła się z młodym wokół własnej osi.

- Nie wierze że przyjechaliście.- emocje na twarzy Rosalie sprawiły że sam się uśmiechnąłem. Podeszła do mnie objęła mnie jedną ręką a ja ją cmoknąłem w czoło.

- Jesteście głodni?- zapytała gości.

- Właściwie to tak.- Jason rozsiadł się na kanapie.

Julian poszedł z Laurą pokazać jej swój pokój.

Wieczór spędziliśmy miło z naszymi bliskimi. Rosalie poszła ułożyć małego do spania a ja podążyłem za nią. To że znaliśmy się długo, że mieszkaliśmy razem, że byliśmy zaręczeni i że mamy dwuletniego syna nie oznaczało że mamy siebie nawzajem dość. Co zazwyczaj tak jest. Brakowało mi jej gdy spędzałem dni w pracy albo gdy ona była na studiach.

- Śpi?- spytałem.

Przytaknęła głową. I ruszyła w moją stronę.
Wyszliśmy na korytarz i po trzech sekundach znaleźliśmy się w naszej sypialni.

Dłonie miała założone na moim karku a ja swoje trzymałem na jej biodrach. Złączyłem nasze usta razem a ona słodko zamruczała w moje wargi.

- Kocham cię.- wziąłem głęboki wdech.

- Ja ciebie też. Emerson potrzebuję tea o'clock.- wyszeptała zjeżdżając dłońmi po moim torsie.

- Wieczorem w łóżku.- upewniłem ją.- Obiecuję.- dodałem.

Tea o'clock. Dla nas to czas w którym bierzemy smakołyki i słuchamy siebie nawzajem. Tylko ja i ona. I nasze uczucia. Gadamy wtedy często o trudnych momentach, o tym jak się czujemy, czasem plotkujemy, planujemy wtedy też jakieś fajne weekendy. Ja i ona jesteśmy osobami które nie umieją gadać o uczuciach do innym osób ale gdy raz się otworzyliśmy do siebie to jest to teraz coś co można nazwać zdrową obsesją dla nas.
Cześciej gadamy o dobrych uczuciach niż o złych dlatego tak bardzo to kochamy.

- Chodźmy na dół.- cmoknąłem jej malinowe usta.

Gdy nasi goście poszli spać ja poleciałem do kuchni po chrupki żelki i ciepłą herbatę.

- Jestem.- wszedłem do naszej sypialni.

- Dobra siadaj.- poklepała radośnie miejsce na łóżku. Siedziała po turecku z włosami w luźnym kucyku, białej luźnej koszulce i czarnych stringach.
Odstawiłem herbatę i rzuciłem słodycze na łóżko.
Usiadłem również po turecku.

- Kto zaczyna?- spytałem uśmiechnięty od ucha do ucha.

- Ja mogę. Dzisiaj gdy zobaczyłam Laure i Jasona byłam szczęśliwa ale poczułam kłucie w brzuchu, takie dziwne.- zmarszczyła słodko brwi.- Przypomniały mi się tamte czasy.- ugryzła wnętrze policzka.

- Widziałem po twojej twarzy dużo emocji.- przyznałem.- Mi się wydaje że ich dwojga coś łączy. Więcej niż przyjaźń.- dodałem szeptem.

Uśmiechnęła się uroczo.

- Teraz ty.- poklepała mnie po kolanie.

- Wiesz Vincent z pracy.- zacząłem.- Prawdopodobnie zdradził żonę.

- Oh.- rozszerzyła oczy.- Nie lubiałam go i tak.- wzruszyła ramionami.

- Teraz ty, skarbie.- złapałem paczkę kolorowych żelków.

- Jestem w ciąży.

Gdy dotarło do mnie co właśnie powiedziała. Rozsypałem paczkę żelków i aż podskoczyłem.

- Poważnie?- złapałem ją za ramiona.

Pokiwała głową a jej oczy zaczęły błysnąć. Łzy zbierały się w jej oczach.

- Będę ojcem.- wtuliłem się w jej drobne ciało.

- Już jesteś.- zaśmiała się cicho.

- Ale to już drugie!- złączyłem nasze usta razem.




Epilog

Dom obokWhere stories live. Discover now