Rozdział 46

2.5K 71 4
                                    

Czarna elegancka koszula, pierwsze guziki miał rozpięte. Tego samego koloru garniturowe spodnie. Jego włosy były ułożone. Jego wzrok badał mój wygląd a ja jego. Poczułam pieczenie przy oczach. Nie. Nie mogę się rozpłakać. Podniosłam podbródek.

- Dzień dobry.- ugryzłam wnętrze swojego policzka.

- Miło cię widzieć, Rosalie.- wyciągnął swoją ogromną dłoń w moją stronę.
Bez zawahania go minęłam.

- Popatrz jakie piękne kwiaty dostałaś od pana Wilsona.- układa białe róże.- Moje są tam.- wskazała na inny wazon. Był tam taki sam bukiet tylko miały kolor różowy.

- Nie chce ich.- postawiłam krok do przodu wiedząc że Emerson stał tuż za mną.

- Więcej dla mnie.- zachichotała radośnie.

Ojciec wparował do kuchni z dwoma flaszkami czystej wódki.

- Chodź, stary.- pomachał w stronę stołu w salonie.

Nasze spojrzenia się ostatni raz skrzyżowały. Poszedł za moim ojciec. Ja za to wzięłam talerz na którym były przekąski i poszłam za nimi.
Emerson usiadł a ja między nim a ojcem się przychyliłam by postawić talerz na środku stołu. Czułam na sobie jego ostry parzący wzrok. Chcąc nie chcąc jego kciuk przesunął się po moim kolanie. Nie chciałam by mnie dotykał. Brzydził mnie. Jednak go pragnęłam, może nie go tylko pragnęłam by żałował by mnie błagał najlepiej na kolanach, wciąż byłam na niego zła.

Usiadłam naprzeciwko Emersona a mama usiadła naprzeciwko taty.

- Polać?- spytał ojciec. Spytał ale i tak polał, nie czekając na odpowiedź.

- Słyszeliście co się ostatnio działo pare ulic stąd?- spytała mama.

- Chłopak został zamordowany.- dodał ojciec.

- Częstuj się. Wczoraj Rosalie robiła ciasto.- mama pokazała na czekoladowe ciasto.

- Spróbuję.- Emerson przytaknął spoglądając na mnie. Zacisnęłam uda razem.

Emerson wziął kawałek mojego czekoladowego ciasta do buzi.

- Szkoda że dziś Stelli z nami nie ma.- powiedziała mama.

Mój wzrok padł odrazu na mężczyznę przede mną.

- Jak wam się układa?- spytał ojciec.
Emerson prychnął pod nosem.

- Obawiam się że już jej nie zobaczycie.- zaśmiał się pod nosem.- Przynajmniej nie ze mną.- dodał.

- Jak to?- spytała matka zainteresowana.

- Manipulatorka.- westchnął głośno.- Mam kogoś innego na oku.- poprawił się na krześle.

- Uu poznamy ją?- spytała zadowolona mama.

- Jaka jest?- spytał ojciec znów polewając.

Emerson przez sekundę spojrzał na mnie a mi się zrobiło niedobrze.

- Ja pójdę do pokoju.- wstałam gwałtownie.- Zaraz wrócę.- uśmiechnęłam się w stronę mamy.

Wleciałam na górę i przymknęłam drzwi. Położyłam się na łóżku. Minęło pięć minut i ruszyłam na dół. Wparowałam do łazienki w której już się światło świeciło. Zostałam przyciśnięta do chłodnej ściany. Przed sobą zauważyłam twarz Emersona.

- Nie dotykaj mnie.- pisnęłam.- Bo zacznę krzyczeć.- zagroziłam.

- Przyjdź do mnie w nocy, proszę.- wyszeptał.

- Czemu bym miała?- prychnęłam.

- Proszę.- położył dłoń na moim biodrze.

- Nie.- powiedziałam stanowczo.- To coś się skończyło.- patrzyłam mu prosto w oczy.

- Rosalie. Ja cię kocham.- zbliżył swoją twarz do mojej.

- Super.- uśmiechnęłam się kiepsko.

- Słuchaj. Moja siostra tego chciała. Jej ostatnim marzeniem przed śmiercią było to bym się pogodził z Stellą.- wymamrotał tak szybko jak tylko mógł.

- Śmiercią?- rozchyliłam lekko wargi. Nie dostałam odpowiedzi. Przygryzł wnętrze policzka i podniósł wzrok na sufit. Jakby powstrzymywał się przed łzami.
Nie wiedząc co zrobić po prostu się wtuliłam w jego tors.

- Przyjdziesz?- wyszeptał mi do ucha. Wtedy go puściłam.

- Nie mogę.- wymyśliłam szybko.- Jadę z Laurą na imprezę.- dodałam. Kłamstwo łatwo wypłynęło mi z ust.



Rozdział 46

Dom obokWhere stories live. Discover now