Rozdział 4

5.7K 128 37
                                    

Wreszcie weekend. Minęło cztery dni odkąd wróciłam do domu z propozycją Emerson'a. Nie wiedziałam czy byłam na tak czy nie. Miałam mu dać znać przed weekendem, dał mi swój numer.
Boję się. Znam się na dzieciach więc w czym jest problem. Zaryzykuję, napiszę mu że się zgadzam przychodzić w weekendy i niektóre wieczory pobyć z nim i dziećmi. Właśnie z nim. Jest wujkiem powinien się znać na tym, co nie? Może on knuje mnie tam zatrzymać, zamknąć i zabić?

Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam pisać wiadomość do Emerson'a.

Wyobrażam sobie jakie życie byłoby nudne gdyby nie ryzyko.

Emerson: Super! Wpadnij wieczorem o 20.

Co tak późno? Małe dzieci idą spać o takiej godzinie.

Minęło parę godzin. Dla odmiany rozpuściłam swoje długie brązowe włosy które sięgały mi prawie do tyłka.

- Gdzie idziesz?- spytała matka.

- Pilnować dzieci, mam pracę.- modliłam się żeby nie spytała gdzie.
Nie odpowiedziała.

..

- Wejdź.- zdjął moją kurtkę i powiesił ją na wieszaku, ściągnęłam swoje buty.

Gdy zamknął za mną drzwi serce mi stanęło. W co ja się wpakowałam. Z tym facetem pod jednym dachem.

- Rozgość się.- usłyszałam za sobą.

- Gdzie są dzieciaki?- spytałam spoglądając mu w oczy. W domu było cicho.

- Lily śpi a Teo ogląda bajki.- prowadził do wielkich białych drzwi które prowadziły do salonu.
Kanapa była ogromna a Teo leżał wpatrzony w bajkę którą ledwo było słychać. Po co do jasnej cholery miałam tutaj przyjść jak Lily już śpi a Teo ma zajęcie?

- Hej młody.- Usiadłam obok niego.

Chłopczyk spojrzał na mnie a później na swojego wujka.

- To jest ta pani o której ciągle gadasz?- spytał chłopczyk pokazując na mnie palcem.
Emerson stał oparty o framugę drzwi zaczął się drapać po karku.

- Jestem Rosalie.- przerwałam niezręczna ciszę.

- Teo zaraz powinieneś iść spać.- spojrzał na swój zegarek.

- No nie! Ja nie chcę.- skrzyżował ręce.

- Chodź ja i Rosalie zaprowadzimy cię do łóżka.- podniósł młodego z kanapy.

Gdy wreszcie Teo zasnął. Zeszliśmy na dół a w mojej głowie krążyło tylko jedno pytanie.

- Dlaczego miałam przyjść jak dzieci już i tak szły spać?- spytałam siadając na krześle przy wyspie kuchennej.

- Muszę cię poznać, zanim zaczniesz ich pilnować.- stał do mnie tyłem.- Ile masz lat?- spytał gdy miał właśnie wyciągać lampki wina.

- Osiemnaście.- przyglądałam się mu.-A pan?- dodałam.
Był idealny, jeśli chodzi o wygląd. Nalał mi i sobie czerwonego wina.

- Dwadzieścia osiem.- ukrywał uśmiech.

- Na prawdę mnie podglądałeś?- spytałam z pewnością siebie.


___
Rozdział 4

Dom obokWhere stories live. Discover now