Rozdział 6

5.6K 121 17
                                    

- Emerson.

- Wujek.- odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
Spojrzeliśmy w stronę małej blondynki stojącej przy schodach z miśkiem.

- Chodź tu maleńka.- przykucnął a ona podbiegła do niego.- Nie mogłaś spać?- założył kosmyk włosów za jej ucho. Lily pokręciła przecząco głową.

- Dobrze, pożegnamy się z Rosalie i pójdziemy razem spać.- spojrzał w moją stronę.

-

Wróciłam do domu. Nie mogłam się pozbierać. Co ja kurwa zrobiłam?

Nie mam pojęcia, co ja zrobiłam.
Z jednej strony żałowałam a z drugiej mnie dalej do niego ciągnęło. Jak ja przeżyję następne dni z nim.
Ściągnęłam ciuchy, rzuciłam na krzesło przy biurku i się położyłam do łóżka,obnawet nie ogarnęłam kiedy zasnęłam.


Minął tydzień od tamtej akcji w domu sąsiada. Nie pisał bym wpadła popilnować dzieci więc uważałam że dawał sobie rade.

- Rosalie!- usłyszałam głos ojca. Zerwałam się z łóżka. Zanim zdążyłam dobiegnąć na dół mama się wydarła.

- Jestem no.- powiedziałam przewracając oczami.

- Goście przychodzą wieczorem, ogarnij się i posprzątaj.- powiedziała zdenerwowana.

- Okej.- zdecydowałam pójść się umyć.

Minęło półtorej godziny zanim w ogóle ogarnęłam siebie samą. Makijaż, ciemno czerwona krótka obcisła sukienka, włosy wyprostowane, chciałam również usta pomalować na czerwono ale wydawało mi się to za dużo.
Ojciec nawet ubrał koszule, więc musiało mu zależeć na tych gościach. Nawet nie wiem kto przychodzi.
Posprzątałam w pokoju i poszłam pomóc mamie w robieniu jedzenia.

O godzinie osiemnastej goście zadzwoniły do drzwi. Byłam najbliżej więc poszłam otworzyć.
Moim oczom okazała się dobrze znana mi twarz. Obok Emerson'a znajdowała się kobieta, czułam jak mnie zaczęło kuć w środku. Kim ona jest?
Miałam ochotę zamknąć drzwi i schować się w swoim łóżku. Zanim zdążyłam to zrobić za moimi plecami pojawiła się moja rodzicielka.
Przyglądając się Emersonie biło mi serce trzy razy mocniej.

- Wchodźcie.- matka otworzyła szerzej drzwi.

Goście weszły witając się z moją matką i ojcem.

- Rosalie.- Emerson wyciągnął do mnie dłoń. Ucałował jej zewnętrza stronę a następnie przybliżył usta do mojego ucha. - Nie patrz tak na nią.- wyszeptał. Przeszył mnie dreszcz.
Gdy odszedł ode mnie poczułam chłód. To od niego biło takie ciepło?
Blondynka z uśmiechem na twarzy podeszła do mnie.

- Stella.- wyciągnęła rękę.

- Rosalie.- uśmiechnęłam się fałszywie do niej.
Czemu rodzice mi nic nie mówili? Nie podoba mi się to.

- Chodźcie do stołu.

Usiedliśmy przy wielkim okrągłym stole. Obok mnie siedziała mama i Stella. Obok mamy ojciec a obok Stelli Emerson.

- Ładnie tu macie.- zaczęła blondynka.

- Dziękujemy, ostatnio dużo było wypakowania i układania ale jakoś dotarliśmy do końca.- uśmiechała się szeroko moja rodzicielka.
Ten wieczór dopiero się zacząć a już się było więcej fałszywych uśmiechów niż myślałam. Nie mówiąc o swoim skierowanym do blondynki.
Ojciec z Emersonem zaczęli rozmawiać o pracy, mój wzrok czasem z sąsiadem się skrzyżował.

- Ty robiłaś?- spytała pokazując sałatkę która właśnie sobie nabrała na talerz.

- Ja tą a moja córka zrobiła tą z kurczakiem.- pokazała na sałatkę która leżała na środku stołu.

- To ja sobie nabiorę tej z kurczakiem.- dłonie bruneta złapały miskę z moją sałatką, spoglądał na mnie. O mało nie opadła mi szczęka. Cieszyłam się że chciał jej spróbować, co prawda nie postarałam się tak jakbym to zrobiła wiedząc że on ją zje.

Gdy przystojny sąsiad jadł moją sałatkę, dziewczyna obok niego położyła swoją dłoń na jego dłoni.
Moje oczy zatrzymały się w tym miejscu. To jego dziewczyna?





__

Rozdział 6

Dom obokWhere stories live. Discover now