31. Propozycja cesarza

132 25 1
                                    

Z rana przybył Lionel przeze mnie wezwany. Dalej musiałam się czegoś od niego dowiedzieć. Od kiedy przybyłam do stolicy, pragnęłam znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. A w tym mógł mi pomóc jedynie Lionel – mag. I, gdy mężczyzna pojawił się przede mną, zdawał się wiedzieć czego chciałam.

- Księżniczko – rzucił Lionel na powitanie. – Gratuluję narodzin bliźniaków.

- Gratuluję odkrycia talentu swojego syna – rzuciłam wskazując kanapę. – Coś do picia?

- Nie. Wolałbym szybciej wrócić do domu, jeśli można. Dlatego proponuję przejście do rzeczy, zwłaszcza że nie wiadomo kiedy obudzi się książę Albert.

- Haha! To racja – przyznałam, zagryzając wargę. Z jednej strony nie chciałam wiedzieć, ale z drugiej czułam, że będzie to istotne. – Interesuje mnie pewna rzeczy dotycząca tej możliwej przyszłości. Tej, o której napisaliście i, którą staraliście się usunąć. Ponoć w niej miałam zginąć.

- Tak.

- Co się tak naprawdę stało i czy Albert...? – pokręciłam głową, nabierając pewności, że muszę to wiedzieć dla własnego spokoju. A inaczej go nie zaznam. – Co się stało wtedy z Albertem?

- Pod tym względem różnisz się od reszty – zaśmiał się Lionel, rozpromieniając. – Ty dostrzegasz większy obraz, czyż nie, księżniczko? – mężczyzna pochylił się ku mnie, nagle poważniejąc. – Będę z tobą szczery. Książę Jacob wpadł w szał, gdy twój mąż wyznał mu prawdę dotyczącą jego narodzin. Byliście we trójkę w sali tronowej, a w zasadzie to oni tam byli, zaś ty doszłaś później. Tam też dostrzegłaś, że Albert jedynie się bronił, nie atakował. Dowiedziałaś się o tym, że walczą i z tego powodu tam poszłaś, sprawdzić co się dzieje. Ale też wtedy Albert cię dostrzegł. Wiesz co... Nie, domyślasz się, co wtedy się dzieje, prawda? Książę Albert zapomina na moment o wszystkim innym i to wtedy się również wydarzyło. To, że miecz prawie go trafia, ale i ty to wiedziałaś. Ponieważ znałaś styl walki swojego brata, więc wiedziałaś co planuje. Dlatego właśnie rzuciłaś się przed Alberta, osłaniając go własnym ciałem.

- I? – ciężko przełknęłam ślinę, dopytując się z napięciem w głosie.

- Twój brat nie zdążył ruszyć ręką, więc... tak, trafił cię – kontynuował, wzdychając jak gdyby nie był to dla niego wspaniały temat. – Najgorzej było z księciem Albertem, ponieważ dzień wcześniej powiedziałaś mu, że zaszłaś w ciążę. Nosiłaś jego dziecko, ale zakochałaś się w nim za późno, by móc... Inaczej – Lionel zmarszczył brwi. – Nie tyle, że zakochałaś się za późno, ale zdałaś sobie z tego sprawę po czasie. Więc nie mogłaś uratować was wszystkich. I też zmarłaś w ramionach swojego męża. Potem... on połknął truciznę, bo nie mógł znieść życia bez ciebie. Z kolei książę Jacob całkowicie oszalał. Teraz rozumiesz, księżniczko?

- Tak, chyba tak.

- Wasza śmierć przyniosła śmierć wielu innym osobom. Bo też nie było już nikogo kto mógłby temu zaradzić. Dlatego zaczęliśmy szukać tego, kto mógłby coś z tym zrobić. I co należało... Nie, jakie kroki należałoby podjąć, by do tego nie dopuścić. Wtedy też odkryliśmy, że to wy musiałybyście być z konkretnymi mężczyznami i urodzić ich dzieci. Tylko wtedy historia się zmieniała.

- Czyli bez tego całe cesarstwo zniknie?

- Tu nawet nie chodzi o to – zaprzeczył mężczyzna wstając. Spojrzał na mnie z góry z cieniem uśmiechu na wargach. – Chodzi o coś innego, księżniczko. Bez was i waszych dzieci, zginą tysiące, a nawet miliony niewinnych osób. Właśnie tego chcieliśmy uniknąć. Cesarstwo samo w sobie nie jest dla nas tak ważne.

Zabiorę wam wszystkoWhere stories live. Discover now