19. Powrót Alberta

112 26 1
                                    

Niecały rok później.

W zamian za ojca i dziadka, czekałam na dziedzińcu na powozy. Wreszcie miał powrócić Albert, jednak oznajmił, że będzie w towarzystwie dwóch książąt z Navany. Utrzymywaliśmy z królestwem dobre kontakty, wobec czego należało ich powitać, skoro królowa ani nikt inny nie mógł tego zrobić. Dziadek nawet przykazał, by królowa nie wychodziła ze swojego pokoju.

Stało się tak, bo podpadła cesarzowi, przez jej intrygi straciła wiele. Z tego powodu ze złości oznajmił, że Albert nie zostanie mianowany następcą tronu. Było to dość szokujące, ale nie znaczyło, że królowa się poddała. Dalej próbowała zdobyć władzę, tym samym kopiąc sobie grób, bo dziadek jedynie bardziej się denerwował.

W dodatku cesarz nie cofnął swojej decyzji, mówić że teraz odbędzie się walka między mną a Jacobem. Nawet ogłosił to oficjalnie. Z tego powodu przez miesiąc poplecznicy królowej (w tym jej rodzina) przychodzili się kłócić. Oprócz tego oskarżać mnie, czy Jacoba. Ostatecznie jedynie utwierdzili dziadka w swojej decyzji.

Wzięłam głęboki wdech dostrzegając powozy, które znajdowały się coraz bliżej. To miał być pierwszy raz od kiedy Albert wyjechał. Pierwszy raz, gdy widzę go po prawie roku od jego wyjazdu. Przez co – z jakichś powodów – zaczęłam się denerwować.

Ale nie mogłam tego po sobie pokazać.

W końcu również poparłam dziadka w jego decyzji usunięcia praw Alberta do tronu. A także w odcięciu królowej od większych uroczystości. W zasadzie dzięki mnie straciła większość praw i władzy.

Powozy zatrzymały się na dziedzińcu, a ten, w którym podróżowali książęta tuż przede mną. Z niego wyszło trzech mężczyzn o tych samych ciemnobrązowych włosach. Oprócz tego charakteryzowali się podobną budową ciała, przez co aż zmarszczyłam brwi z zaskoczenia.

Następnie dygnęłam.

- Miło mi powitać was w pałacu cesarskim – powiedziałam, prostując się. Dotknęłam dekoltu, kiwając głową. – Nazywam się Kira Alma Daves, pierwsza i jedyna księżniczka, córka króla Hektora, wnuczka cesarza.

- Księżniczko – naprzód wysunął się Albert w czarnym stroju podróżniczym. – Nie sądziłem, że wyjdziesz nas powitać. Cóż za zaszczyt.

- Ktoś musiał to zrobić.

- Haha! Pozwól, że ci przedstawię naszych gości. To książę Henryk, a to książę Valenty z Novany. To u nich przebywałem przez ten rok... W zasadzie to u króla, ale to z nimi spędziłem więcej czasu.

- Księżniczko.

- Niezwykle nam miło.

Skinęłam im głową, gdy pokłonili się, ale nie dałam dłoni. Wolałam nie być przez nich całowana, zwłaszcza że zdawali się być blisko Alberta. Kto wie co takiego wymyślił i po co konkretnie tu przybyli. To wszystko mógł być jakiś plan Alberta.

- Myślisz, że obecność książąt ci pomoże? – spytałam zwracając się ku Albertowi. – Teraz już za późno by mogli coś dla ciebie zrobić.

- Och, my nie z tego powodu, księżniczko...

- Pozwól, że ci przypomnę – przerwałam jednemu z książąt. Mieli niższą pozycję od mojej, więc nie musiałam się tym przejmować. Przynajmniej nie aż tak. – Straciłeś prawo dziedziczenia tronu – zwróciłam się ku gościom. – Proszę o wybaczenie, przygotowałam dla was najlepsze pokoje. Służba poprowadzi was przez pałac. Proponuję odpocząć do obiadu, wtedy też ktoś po was przyjdzie, byśmy mogli ucztować razem.

- Haha! Dziękujemy.

Młodzi mężczyźni, młodsi od dwudziestoletniego Alberta, odeszli rzucając przyjacielowi spojrzenia. Nie wyglądali na przejętych temu co może nastąpić. I wyraźnie chcieli to sobie obejrzeć, a nie zostać odeskortowani gdzieś indziej. Jednak nie mogliby mi odmówić.

Zabiorę wam wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz