5. Oficjalne poparcie

112 23 1
                                    

Kilka dni później królowa chciała mnie ośmieszyć. Z tego powodu zaprosiła mnie na swoje przyjęcie herbaciane. Mnie, panny i panie, których rodziny pozostawały neutralne oraz swoje popleczniczki. Wiedziałam to, ale pomimo tego postanowiłam pójść, ponieważ to mogła być najlepsza okazja.

Bo to oznaczało, że będą tam moje przyjaciółki. Bez Malty, która odeszła od rodziny męża, a także od swojej. Z tego powodu dalej mieszkała z Elmirą, ich matkami i Lionelem. Wobec czego królowa by jej nie zaprosiła, ponieważ według niej, Malta nie miała żadnego znaczenia.

Jednak dobrze się stało. Przyjaciółka potrzebowała jeszcze trochę czasu, żeby ochłonąć. Zacząć myśleć o sobie i walczyć. A także pozwolić sobie na miłość.

W wejściu do ogrodu spotkałam Elmirę i Meridian. Obie były uśmiechnięte, wesołe i bogato ubrane. Jakby chciały pokazać, że stać je na więcej. Oprócz nich stało tam również pięć innych kobiet, które chyba się z nimi konsultowały. Albo też starały się czegoś konkretnego dowiedzieć.

- Kira! – Meridian zamachała do mnie, zaraz potem otwierając usta z zaskoczenia. – Czemu jasny brąz?

- Wygląda trochę jak miodowy – zgodziła się Elmira, marszcząc czoło.

Chodziło im o moją sukienkę, na którą nie miałam wpływu. Moje pokojówki znały się lepiej na modzie i tym, co mi pasowało niż ja. Wobec czego zazwyczaj zostawiałam im sprawę ubrań, gdy byłam gdzieś zaproszona. Ale nie mogłam tego tu powiedzieć, przy tych pięciu kobietach. Co innego, gdybym znajdowała się sam na sam z przyjaciółkami.

- Och, miałam dziś taki humor – wyjaśniłam, wzruszając ramionami. – Zresztą, gdy zobaczyłam efekt końcowy, uznałam że będzie idealna.

- Z pewnością ci pasuje – zgodziła się Meridian, unosząc brew. Musiała zrozumieć przekaz.

- Następnym razem chodźmy razem na zakupy – rzuciła Elmira porzucając temat. – Teraz czas na herbatkę u królowej. Myślisz, że nas nie otruje?

- No co ty! – machnęłam ręką.

- Może to zrobić? – pisnęła jakaś kobieta.

- Oby nie. Jestem w ciąży – parsknęła Elmira.

- Hej, nie otruje was. A jeśli tak, zajmę się tym – wtrąciłam, kręcąc głową.

- Właśnie dlatego chcemy stać po twojej stronie, księżniczko – zadeklarowała inna kobieta.

Aha!

Wiec tu o to chodziło.

Zebrały się tu kobiety pragnące oficjalnie mnie poprzeć. Siedem kobiet było za mną już teraz, chociaż nic jeszcze nie zrobiłam. Było to miłe uczucie, że mogłam zwyczajnie zyskać poparcie już na wstępie.

Uśmiechnęłam się na co pozostałe kobiety, rozluźniły się. Dobrze wiedziałam, że królowa nic nie zrobi. Nie teraz, na herbatce, ponieważ sprawca od razu będzie oczywisty. Dlatego powstrzyma się od ruchu.

Raczej będzie chciała nas rozdzielić lub podzielić. Tak, aby przeszli wszyscy na jej stronę, a przez to na stronę Alberta. To był jej cel i nie zamierzała przez to nikogo mordować. Przynajmniej nie teraz.

Chyba, że mnie.

- Idziemy? – spytałam wskazując drogę. – Przyznam, że ciekawi mnie co takiego wymyśliła moja droga macocha. Potem możemy pomówić o moim bracie, albo o mnie w jakimś ustronnym miejscu.

Tak, jak sądziłam trzy panny od razu się zaczerwieniły na wzmiankę o Jacobie. Przez to byłam dumna, że mój brat był przystojnym mężczyzna. Ale też czułam, jakbym go zdradziła. To nie było przyjemne uczucie, jednak jedynie tak mogłam ostatecznie zachęcić panny do przekonania ich ojców.

Zabiorę wam wszystkoWhere stories live. Discover now