26. Niezapomniany obiad

134 25 3
                                    

Miesiąc później Albert był dalej z nami, tak samo jak jego bracia. Zdawali się pragnąć go poznać w jego naturalnym środowisku, a także pozwiedzać. Nie zachowywali się podejrzanie, więc dziadek zostawił ich w spokoju. Ale jedynie dziadek.

Ojciec wciąż przeżywał to, że wychowywał nie swojego syna, jak również to, że w ogóle dawał się zwieść królowej. Codziennie chodził do grobowca i modlił się przed grobem matki, jak gdyby się spowiadał. Mówił wszystko, przepraszał i błagał o wybaczenie. To samo robił względem mnie oraz Jacoba, co przywitaliśmy z zażenowaniem. Nie bardzo wiedzieliśmy w jaki sposób odpowiedzieć, ani jak zareagować. Mimo to dopóki to pomagało uspokoić się ojcu, postanowiliśmy to zaakceptować. W końcu nie chciał źle, jedynie pragnął uzyskać przebaczenie.

Moje relacje z Jacobem nie wróciły do tego, co było. Przyjaciółki mówiły, że z czasem się to ułoży, a nawet starały się jakoś pomóc. Jednak nic nie przynosiło efektów. Ponieważ niby rozmawialiśmy i spędzaliśmy ze sobą czas, a mimo to tak jakby powstał między nami mur, którego nie dało się obejść. Czułam, jakbyśmy się od siebie oddalali i już nie dało się wrócić do tego, co było.

Jak gdyby było już za późno.

Trochę się przez to winiłam, jednak mimo to starałam się to naprawić. Jacob z kolei... Jacob zdawał się chcieć i nie chcieć współpracować. Co utrudniało zadanie. I pokazywało, że już nic nie dało się z tym zrobić.

Mój sekret z Albertem nie wyszedł na jaw. A przynajmniej na to wyglądało, chociaż podejrzewałam, że dziadek o wszystkim wiedział. Ale dopóki nic nie mówił, postanowiłam udawać, że nikt niczego nie wiedział. Tak było dla mnie lepiej. I przede wszystkim łatwiej, bo przynajmniej nie musiałam niczego wyjaśniać.

Zresztą nie było dnia, gdy dobrze się nie bawiłam z Albertem. Poznawałam go i zakochiwałam się w nim na nowo, jak jakaś skończona romantyczka, którą przecież nie byłam. Mimo to delektowałam się każdym dniem, dalej lekko obawiając się zapytać mężczyzny co też planował. Szczególnie, że po czasie przypomniałam sobie najważniejszą rzecz. Nie zabezpieczaliśmy się. Ani razu nie zadbałam o tą drobną rzecz, całkiem zapominając o tym.

W ten sposób tydzień temu dowiedziałam się o ciąży. W zasadzie domyślałam się tego, po spóźniającym się okresie. A dopiero potem upewniłam przez zapytanie lekarza Elmiry. Oczywiście przyjaciółki nic nie wiedziały, bo lekarz obiecał milczeć. Niemniej faktem pozostawało to, że nosiłam w sobie dziecko Alberta i niedługo wszyscy się o tym dowiedzą.

Z zaciśniętym żołądkiem siedziałam w jadalni. Od czasu zamknięcia królowej w lochu, z rodziną jedliśmy kolację. Wszyscy – ojciec, dziadek, ja i Jacob. Zapraszaliśmy również gości oraz Alberta. Lecz oni przychodzili jedynie raz na jakiś czas, tak aby dać nam czas dla siebie. Co było miłe z ich strony, bo przynajmniej nie zachowywali się jak królowa. Możliwe, że ich matki dobrze ich wychowały.

Tym razem przy stole nie było dwóch książąt, a jedynie rodzina i Albert. Oraz...

Zamarłam widząc królową siedzącą przy stole. Nie miała na sobie wykwintnej i luksusowej sukienki, a luźną suknię o zgniłym kolorze. Też nie wyglądała dobrze. Zmizerniała, ścięła włosy, przy tym pokazując jak wszystko się w niej zmieniało. Na gorsze, oczywiście.

Kobieta siedziała po drugiej stronie stołu, naprzeciwko dziadka. W połowie siedział Albert, jakby pokazywał, że nie jest ani blisko z cesarzem, ani ze swoją matką. Z kolei moja rodzina przycisnęła się do dziadka. Przy tym Jacob posyłał byłej królowej mordercze spojrzenia, co się w ogóle nie zmieniło.

Przełknęłam ślinę, nim ponownie ruszyłam i siadłam przy ojcu. Wolałam wybrać to siedzenie niż niezręczną ciszę z Jacobem. Też nie uważałam, że powinnam robić jak Albert, zwłaszcza że chciałam być chociaż w połowie im lojalna.

Zabiorę wam wszystkoWhere stories live. Discover now