29. Ważne oświadczyny

126 25 1
                                    

W następny dzień w zamku zrobiono czystki. Albert wyrzucił większą połowę służby bez listu rekomendacyjnego i referencji. To tak, jak gdyby wydał na nich wyrok śmierci, bo nikt nie zdecyduje się ich zatrudnić. Zwłaszcza, że zostali wyrzuceni z pałacu. Właśnie dlatego przez długie godziny słyszałam pod drzwiami błagania, płacz i prośby, ale nie zareagowałam.

Zaraz potem król ogłosił, że chce wydać przyjęcie, które miało się odbyć za dwa tygodnie. Albert narzekał, że przez to będzie więcej pracy, ale konkubiny były zachwycone. Dzięki temu mogły zyskać przychylność swojego męża i zachęcić go do odwiedzin. Chciały nawet wciągnąć mnie w zakupy, jednak musiałam im odmówić. W tym etapie ciąży potrzebowałam zupełnie innych sukienek.

W dodatku Albert praktycznie codziennie przynosił mi coraz to nowe rzeczy. Zupełnie jak gdyby nauczył się moich wymiarów na pamięć. Ale i tak to nie poprawiło mu humoru, ponieważ jego ojciec wciągnął go w szykowanie tego przyjęcia. Przez to wracał dość późno, gdy już prawie spałam.

Ale nie czułam się z tym źle. Zatrudniona służba okazała się być miła i nieprzejmowali się tym kim byłam. Ponoć oni wszyscy przybyli z wiosek, więc nie byli przesiąknięci poglądami tych mieszkających w mieście. Wręcz byli wdzięczni za szansę jaką otrzymali.

Tak czy inaczej przez te wszystkie przygotowania, dzień przyjęcia nastał niemal od razu. Przybyli na nie bogaci mieszczanie i arystokracja. Pomiędzy nimi przechadzały się konkubiny, chwaląc swoje dzieci lub przylegając do króla. Reakcje na to były różne, jednak niczym się nie przejmowały.

Z kolei ja siedziałam niedaleko tronu, otoczona rodzeństwem Alberta. Najstarsze z nich miało dopiero dziewiętnaście lat. Mimo to wymienialiśmy się opiniami, zaś oni – podstępem – chcieli wyciągnąć ze mnie informacje. Głównie dlatego, że często rozmawiałam z ich nauczycielami, więc pewnie sądzili, że będę znać odpowiedzi lub przynajmniej pytania na testy i sprawdziany.

Dzięki temu dobrze się bawiłam, śmiejąc się i odbijając ich pytania. Ale prawdopodobnie ich zadaniem było również niedopuszczanie do mnie arystokracji. Ze swojego miejsca widziałam, że chcieli się od mnie dostać. Przy tym mieli różne intencje. Jedni pragnęli się ze mną zaprzyjaźnić, a inni mi zaszkodzić. Zwłaszcza ci mający córki na wydaniu. Na pewno woleli upchnąć je księciu koronnemu, przy tym wiedząc, że Albert ich nie zaakceptuje. Więc należało się przedtem pozbyć mnie.

W pewnym momencie wszyscy tworzyli szeroko oczy ze zdumienia, a gdy spojrzałam w dół zrozumiałam dlaczego. Albert przykucnął przy mnie, kładąc mi na kolanach talerz owoców.

- Przyniosłem dla ciebie, bo musisz coś jeść – powiedział ze szczenięcym uśmiechem. – Dobrze się bawiłaś?

- Twoje rodzeństwo jest zabawne – przyznałam, głaszcząc policzek Alberta. Pragnęłam wszystkim pokazać, że to mój mężczyzna.

- Ale mniej niż ja, prawda? – spytał przytulając twarz do mojej dłoni.

- Oczywiście!

- Kto miałby być lepszy od ciebie.

- Nie bądź śmieszny Albercie.

- Prawda Kira?

- Powiedź coś.

Skakałam spojrzeniem po twarzach i mogłam od razu powiedzieć, że obawiali się oni reakcji swojego najstarszego brata. Możliwe, że zobaczyli dokładnie to samo co król – że byłam kimś niezwykle ważnym w życiu Alberta. I to do tego stopnia, że zła odpowiedź, mogłaby im zaszkodzić.

- Haha, jasne że nie są w tym tak dobrzy jak ty – powiedziałam, uśmiechając się z rozbawieniem.

- To zjedź coś. Jeszcze muszę iść na moment do ojca, ale wrócę do ciebie tak szybko, jak będę mógł – obiecał, całując mnie szybko w policzek.

Zabiorę wam wszystkoWhere stories live. Discover now