8. Spotkanie z cesarzem

100 26 2
                                    

Zaraz po pikniku udałam się do gabinetu dziadka z bratem. Cesarz musiał się jakoś dowiedzieć o tym, co się wydarzyło, inaczej nie posłałby po nas tak szybko. Na ogół nawet nas nie ratował, gdy był czas na co dwutygodniowe spotkania rodzinne. Bo obawiał się, że przez to sam zostanie w to wciągnięty.

Chociaż raz na jakiś czas zdarzało mu się po nas wezwać i w ten sposób ocalić. Jednak w większości czasu tego nie robił. Głównie dlatego, że chciał nas w ten sposób czegoś nauczyć. Na przykład wytrzymywania w towarzystwie kogoś takiego, jak królowa.

Zawsze dziadek miał jakieś ukryte motywy. Jednak to wezwanie zdawało się być pilne. A cesarz zły – co pokazywał jego asystent, cały czas nas pośpieszając i wycierając pot z czoła. Zdawał się być tak nerwowy, jak wtedy, gdy ojciec wczął bójkę z jakimś przyjezdnym arystokratką. Miało to miejsce trzy lub cztery lata temu i to ja musiałam rozwiązać tą sytuację. Bo ojciec nie zamierzał przepraszać, zaś dziadek był zbyt wściekły na swojego syna, by sobie z tym sam poradzić. Jednak dzięki temu moja reputacja wzrosła, a inni pozytywnie zaczęli reagować na Jacoba. Dlatego nikogo nie winiłam.

- Proszę wejść, księżniczko, książę – asystent pokłonił się otwierając dla nas drzwi.

Skinęłam mu głową, nim weszłam do gabinetu dziadka. Mężczyzna (potężny i wielki) stał przy oknie i palił fajkę. Zapalał ją jedynie wtedy, gdy był zły, w innych wypadkach od niej stronił. Ponoć babcia nie lubiła zapachu dymu z fajki, wobec czego dziadek rzucił palenie. Dla niej.

Ale wracał do tego nawyku od czasu do czasu. Przy tym wyglądając całkiem groźnie. Zwłaszcza w otoczeniu słońca i nagle pojawiającego się dymu.

Jednak poza tym był moim dziadkiem, który zdawał się być zwykłym rycerzem. Też nie ubierał się zbyt luksusowo, czy tak, jak sądziłoby się, że ubierze się cesarz. Dziadek wolał luźniejsze, wygodniejsze ubrania, które nie zawadzały jego ruchom. Wobec czego zdawał się być jakimś arystokratą, niż cesarzem.

Mimo to właśnie to w nim kochałam. To, że był taki... normalny. Że naprawdę troszczył się o ludzi, a nie chciał ich wykorzystywać. Był oddanym i mądrym władcą. Niemal kimś, kogo chciało się naśladować. Oczywiście bez tych niezdrowych nawyków jak palenie.

- Kira, Jacob.

- Dziadku – przywitaliśmy się jednocześnie kłaniając.

- Siadajcie – mężczyzna machnął ręką wskazując nam krzesła przed swoim biurkiem. Sam jednak pozostał przy oknie. – Słyszałem, że ta kobieta chce cię wydać za mąż. Czy to prawda?

- Zamierzała – zgodził się Jacob. – Była bardziej niż skłonna to zrobić.

- Ostatecznie jej się to nie udało. Albert chyba zauważył, że mogłabym przekonać swojego męża do przejścia na stronę Jacoba – dodałam przesuwając wzrokiem po uporządkowanym biurku. Wyglądało na to, że dziadek uporał się z dzisiejszą pracą. – W ten sposób udało się przekonać ojca, że ja także mam w tej sprawie coś do powiedzenia. Dlatego temat się zakończył.

- Ha! Naprawdę tak sądzisz?

- Na dziś i na kolejny tydzień – poprawiłam się, przewracając oczami. – Zapewne na kolejnym spotkaniu rodzinnym ponownie poruszy tę kwestię.

- Na pewno – wtrącił Jacob, zaciskając pięści na udach. Był wściekły. – Ta kobieta postara się, żeby usunąć Kirę z pałacu, bo wie, że ma tu większą władzę. Więc jeśli moja siostra zniknie, królowa będzie mogła się rządzić.

Dziadek zgasił fajkę, długo się nie odzywając. Jedynie patrzył na ogrody rozciągające się za oknem. Zdawał się przy tym myśleć nad czymś, wykrzywiając usta w niezadowolonym grymasie. W tej chwili ciężko było odgadnąć co takiego przychodzi mu do głowy i co go trapi. Zresztą dziadek nie był łatwy do rozgryzienia. Miał w tym lata doświadczeń – w myleniu przeciwników.

Zabiorę wam wszystkoDove le storie prendono vita. Scoprilo ora