Rozdział XXVI.

508 50 171
                                    

    Xiao przebiegł przez przejście dla pieszych i zignorował krzyki mężczyzny w aucie.

Przyłożył do ucha telefon, w którym rozległ się dźwięk sygnału. Płuca ciemnowłosego błagały o tlen.

,,Kurwa...!" – pomyślał Xiao, gdy usłyszał sygnał zakończenia rozmowy. Spojrzał na ekran i przesunął po nim palcem, po czym wybrał numer Albedo.

Ponownie przyłożył telefon do ucha i potknął się, łapiąc na całe szczęście równowagę.
Chłopak głośno łapał powietrze. Zacisnął oczy, chcąc jakkolwiek poprawić swój zamglony widok. 

Złote oczy błysnęły, gdy platynowowłosy odebrał.

— Albedo? — zapytał niespokojnie i zatrzymał się na moment. Osunął się po ścianie budynku i zgarnął z twarzy kosmyki swoich turkusowych włosów.

Po drugiej stronie urządzenia było cicho. Nie, wróć — Albedo milczał, przez co w tle dało się usłyszeć cichy, jakby zestresowany płacz. 

Otworzył szerzej oczy, a jego serce z pewnością wyrywało się właśnie z jego klatki piersiowej. Nie potrafił odsunąć czarnych scenariuszy, które mogłyby okazać się prawdą.

— A- Albedo? — powtórzył drżącym głosem Xiao.

— Ten obok parku.

Głos niebieskookiego był cichy i nieco zachrypnięty. W telefonie rozbrzmiał sygnał, który oznaczał, że połączenie zostało zakończone.

Xiao szybko się podniósł i ponownie rzucił się do biegu.
Przez jego głowę przelatywały miliony myśli. Wspomnienia, głównie te szczęśliwe, które sprawiały, że Xiao chciało się jeszcze bardziej płakać.

Zjebał, naprawdę, naprawdę bardzo.
Ale coś mu podpowiadało, że Aether żyje. Jakby jego podświadomość. 
Tylko dlatego nadal biegł.

Wymijał przechodzących ludzi, korzystając z tego, że mimo nie robiącego furory wzrostu, był nawet zwinny.

Jego serce chyba ominęło jedno uderzenie, gdy skręcił w bok, a jego oczom ukazał się szpital. Przetarł dłonią twarz, chcąc pozbyć się łez, które po tym znowu napłynęły. Przeklnął w myślach. Jak on ma tam wejść, niczego nie widząc?

Chłopak ostatni raz wytarł oczy i z trudem powstrzymał się od urojenia kolejnych łez. 
Pierwsze, co zwróciło jego uwagę to kobieta o błękitnych włosach, dosyć bladej skórze i pustych oczach. Stała za biurkiem, a na jej koszulce widniała plakietka z imieniem chyba na ,,S".

— Aether — wydusił z siebie. Kobieta o imieniu na ,,S" podniosła beznamiętne spojrzenie na Xiao.

— Nie rozumiem. Możesz powtórzyć? — poprosiła bezbarwnym tonem.

— Aether, w której on jest sali? Jestem... uh, jestem jego chłopakiem. Błagam, niech pani mi powie, w której jest sali — skłamał Xiao, a jego głos powoli się łamał. Szybko dodał nazwisko blondyna.

Kobieta zerknęła na dół, jakby coś sprawiając. Skrzywiła się lekko zamyślona.
— Ummm... — zmrużyła oczy. — Oh. Mam. Sala 31, jest na pierwszym piętrze.

Xiao zniknął sprzed biurka w mgnieniu oka. Wbiegł na schody, przeskakując co jeden stopień. Potknął się kilka razy, co z pewnością go spowolniło. Fuknął pod nosem.

Znalazł się na pierwszym piętrze, a jego oddech niekontrolowanie się zatrzymał, gdy usłyszał głośny i histeryczny płacz. Zupełnie inny, niż ten, który pojawił się podczas rozmowy z Albedo.

Poczuł delikatną ulgę, gdy uświadomił sobie, że to ktoś inny. W końcu nie tylko Aether tu jest — i to go tak właściwie przeraża, za razem.
Dla niego ważny jest tylko Aether. Ale są tutaj również inni, którzy czekają na kogoś, kto wyjdzie z sali cały i zdrowy. Oni nawet nie wiedzą, że blondyn istnieje.

"Our Favorite Song." (Genshin Impact, Xiaother ━ School/Skateboard au).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz