Rozdział XX.

388 55 20
                                    

    Xiao wyjął z kieszeni telefon, odpychając się od ziemi, by deskorolka pozostała w ruchu. Szybko wybrał aplikację i znalazł numer, klikając ikonę zielonej słuchawki przy kontakcie nazwanym ,,chuj ci w dupę". Po kilku sygnałach, osoba do której dzwonił, odebrała.

No co tam? — przywitał się Aether, a po tonie jego głosu, złotooki umiał stwierdzić, że się uśmiechał.

— Cześć. Ogółem, moglibyśmy przełożyć spotkanie? Bo Venti mnie poprosił, żebyśmy się spotkali. Sorki, że tak nagle, ale Venti to mój stary przyjaciel- Jeszcze ci o tym nie mówiłem, więc jak się zobaczymy, to ci opowiem, okej? — powiedział szybko Xiao. 

Zresztą, nie był nawet gotowy spotkać się z Aether'em. Nie rozmawiał z blondynem od czasu, gdy prawie - niestety, prawie - wyznał mu co czuję. Jedynie kontaktował się przez telefon. 
Warto dodać, że Xiao nie miał pojęcia co robić. Venti pojawił się z powrotem tak zupełnie nagle. No, i w końcu najważniejsze pytanie; kogo kochał? Przecież do granatowowłosego też kiedyś już coś czuł. Jeszcze wcześniej, niż do Aether'a.

Dlatego też postanowił na razie skupić się na Venti'm.

Pewniee! To właściwie dobrze, że znowu się spotkaliście. A jak tam było na tym spotkaniu przy wierzbie? — zapytał blondwłosy. Xiao wyminął jakieś dziecko z matką, kiwając na przeproszenie głową, gdy ochlapał ich wodą z kałuży.  Poczuł delikatnie pieczenie na uszach, gdy przypomniał sobie momenty przed przybyciem Lumine i Venti'ego; to będzie go już dręczyć do końca życia, tak?

— W porządku. A Lumine cię nie zatłukła? — kontynuował rozmowę ciemnowłosy.

Ledwo uszedłem z życiem. W domu dostałem jeszcze jedno lanie bagietką. — oznajmił Aether. — Ale zamknąłem ją w w toalecie z kocem na noc i już jest w porządku. — dodał, a w myślach Xiao wytworzył się zadowolony uśmiech, jaki blondyn by na sobie miał, gdyby go widział.

— Psychole, czy psychole? — mruknął żartobliwie, uśmiechając się delikatnie.

Hm... Raczej twój stary. PAA! — pożegnał się nagle Aether, jak to miał w zwyczaju. Xiao spojrzał na telefon, czując, jak nagle przyjemna atmosfera, w której tkwił podczas rozmowy z blondynem zmalała. Lekki uśmiech zniknął z twarzy chłopaka, gdy ten chował telefon.

Podniósł głowę, gdy usłyszał głos granatowowłosego.
— Cześć, czeeeeść, te-hee! — przywitał się wyższy.

Xiao zatrzymał się na desce, zeskakując z niej, gdy zwolniła. Nacisnął na tail przedmiotu, zatrzymując ją gwałtownie i sprawiając, że się uniosła do góry. Podniósł ją pod ramię. Uśmiechnął się do Venti'ego.
Jednak w inny sposób, niż uśmiechał się do Aether'a.


***** ***


    Aether odsunął telefon od ucha i opuścił ręcę, by te mogły zwisać z barierki balkonu. Łokcie miał nadal oparte o metal.

Blondyn spojrzał na oświetlone miasto znudzony. Było już ciemno na dworze.
Westchnął cichutko. Z jakiegoś powodu czuł frustrację; to już trzecie spotkanie, które Xiao przełożył! A mieli dzisiaj iść oglądać gwiazdy...

Gdy nagle usłyszał dźwięk otwieranych drzwi balkonowych, nawet za siebie nie spojrzał, wiedząc, że to jego siostra.
— Nie mam dziś humoru na bitwę bagietek. — burknął, podnosząc ręce. Schował telefon do kieszeni bluzy, którą kiedyś pożyczył mu Xiao i podparł policzki dłońmi zaciśniętymi w piąstki.

— Eeeeh? No dobra- — westchnęła rozczarowana Lumine. Chwilę milczała, aż w końcu nie podeszła do brata. Oparła się łokciami o barierkę balkonu, przed tym odrywając kawałek bagietki i wkładając ją sobie do ust. Wyciągnęła rękę, w której trzymała pieczywo w stronę Aether'a. — Chcesz?

Jasnowłosy oderwał kawałek bagietki, identycznie jak jego siostra wpychając go sobie do ust. Zaczął monotonnie przeżuwać chleb.
Nastolatkowie siedzieli w ciszy, opierając się o barierkę i przyglądając budynkom, co jakiś czas biorąc kolejny kawałek bagietki (która pierwotnie miała być bronią na Aether'a).

— Boisz się, że cię zastąpi, co? — zapytała nagle Lumine, czym niższy (uwaga, uwaga, mam headcanon, w którym Lumine jest dla Aether'a  tzw. big sister + jest wyższa, i wiem, że kanonicznie jest niższa!!) wcale się nie zdziwił. Lumine znała go na wylot; potrafiła rozpoznać co robił po zwykłym zerknięciu na niego, co czuje - nawet jeśli Aether bardzo starał się to ukryć, co odpowie na różne pytania, a nawet co by ubrał na randkę. Chociaż to nie wszystko.

— Może. — westchnął, opuszczając niezadowolony powieki. Wyższa poczochrała jego włosy.

To było dla niej takie dziwne, że już nie są długie.

— To ja z tobą pooglądam gwiazdy. — oznajmiła, zjadając ostatni kawałek bagietki. Otrzepała ręce poza balkonem, by okruszki spadły na ziemię.

Aether spojrzał w stronę siostry, która potrąciła go ramieniem, unosząc jedną brew.
— Co? — wymamrotał, nieco zmieszany.

— Rozchmurz się. Co, oglądanie ze mną gwiazd jest niby gorsze? — prychnęła żartobliwie. — No ze mną będzie bez obmacywania się, ale reszta bez różnicy. — dodała, po czym skierowała żółto-złote oczy na niebo. Powoli pojawiały się jasne, niektóre ,,pulsujące" punkciki.

Niższy trzepnął Lumine po głowie.
— WEŹ, JUŻ LEPIEJ SKLEJ PIZDE — oburzył się, czując pieczenie na uszach i policzkach. 

Aether ukrył twarz w dłoniach, prychając głośno.
— Idiotka.

— Idiota.

Aether zamilkł, tak samo Lumine, po ich krótkiej wymianie zdań. Nie była ona jakaś dziwna; raczej zwykła. W rodzeństwie na pewno zwykła.
Chłopak zwrócił spojrzenie na gwiazdy. Oglądanie ich z siostrą też przecież nie musiało być złe. W zasadzie, niczym by się nie różniło. Przecież to tylko inne osoby, a wszystko inne jest takie same. Tak twierdził.

Chłopak drgnął zaskoczony, gdy nagle usłyszał skomlenie i ciche uderzanie pazurków o kafelki. Obrócił się, równo z bliźniaczką, by ujrzeć czekoladowego szczeniaczka labradora. Uśmiechnął się szeroko, chociaż zasmuciła go lekko myśl, że na dzisiejszym spotkaniu miał go pokazać Xiao i na złość opowiadać, jakie to pieski są cudowne.

— Ptyś! — zaśmiał się głośno, kucając, by piesek mógł oprzeć się o jego kolana. (imie zawdzieczajcie _ShiShai_, ale gowno-wattpad na komputerze nie pzowala mi jej oznaczyc)

Lumine spojrzała tylko na szczeniaka, nadal opierając się o barierkę balkonu.
— Ale pamiętaj, że jak coś ty dostajesz opieprz od matki — prychnęła.

Aether dostał Ptysia od Kazuhy, gdy psinka jasnowłosego kilka tygodni temu urodziła. Właściwie, uzgadniał to tylko z Lumine, ale matki i tak nigdy nie ma w domu. A zresztą, szczeniaczek był strasznie uroczy, to czemu niby miałby go nie wziąć pod opiekę? Postawił za to Kazuce puszkę coli i wszystko było w porządku.

— I tak byś mi pomogła się wymigać — zachichotał, rzucając Lumine złośliwe spojrzenie spod zmrużonych powiek. Odsunął zaskoczony głowę, gdy Ptyś nagle polizał go po policzku. Zaśmiał się głośno i podrapał zwierzaka za uchem, na koniec całując go delikatnie w czubek łebka. Podniósł się.

— Idę zrobić tosty. — oznajmił siostrze, otwierając szerzej drzwi, przez które Ptyś od razu wpakował się do środka. Zdążył zauważyć, że szczeniak zaatakował dywan z wyszytymi truskawkami na nim.

— Mi też zrób! — zawołała blondynka.

— Sama se zrób! — odkrzyknął Aether, podchodząc do blatu kuchennego. Po drodze wziął w rękę zabawkę Ptysia, by teraz machać nią w powietrzu i czymś zająć labradorka. 
Bursztynowooki wyjął z szuflady toster, podłączając go do gniazdka. Podszedł do lodówki, by szybko z niej wziąć masło i ser; on nie potrzebuje innych składników, jest z lepszej ligi, według niego.

Chłopak kucnął obok Ptysia, by szybko go poczochrać po futerku, ale ten zajął się zabawką. Szczeniak szybko ją wyrwał z rąk Aether'a i odbiegł na swój ulubiony dywan z truskawkami. 
Blondyn prychnął rozbawiony i wrócił do robienia tostów.

Szybko uporał się z przygotowywaniem kromek, po czym włożył je do tostera, uważając, by nie dotknąć gorącego metalu. Nie wyszło mu to jednak, gdy nagle drgnął zaskoczony nagłym dźwiękiem powiadomienia. Trącił ręką metal, po czym syknął, machając dłonią. "Cholera!" — pomyślał zirytowany, wkładając piekące miejsce pod zimny strumień wody. Nachylił się w stronę swojego telefonu, wolną dłonią włączając ekran.

Zmarszczył lekko brwi i wziął urządzenie bliżej.

Nieznany numer:
Cześć, Aether, jak śmiem twierdzić?

Podniósł wyżej brwi. Jezu, kto w tych czasach pisze tak oficjalnie?

||[o]||

1232 slow

HEJ, CO TAM?

napisalam ten rozdzial regularnie, wiec mozecie byc dumni

i ogolem, w koncu z perspektywy Iterka, bo zycie siao jest nudne

pozdrawiam papa lovki

"Our Favorite Song." (Genshin Impact, Xiaother ━ School/Skateboard au).Where stories live. Discover now