8. Na koszt firmy.

7 2 0
                                    

Otworzyłam oczy na dźwięk uderzających o siebie talerzy. Pierwszym co zauważyłam był śpiący, przytulony do mnie, Alex. Blondyn oddychał miarowo i slinilł mi koszulkę, a jedna jego ręka była przezucona przez moją talię. Podniosłam się starając się go nie obudzić. Jak dziecko. Pieprzona przylepa. Zdążyłam już zauważyć, że zawsze jak spał to się do kogoś lub czego przytulał. Czasami do Jasona, do poduszki, a czasami nawet do pieprzonej gitary.

Ruszyłam do źródła pięknego zapachu jakim była jajecznica. Szatyn w dresach i koszulce na grubych ramiączkach stał plecami do mnie i mieszał posiłek na patelni.

- Cześć.

Wzdrygnął się i odwrócił w moją stronę. Kiwnął głową na powitanie i sięgnął po talerze. Chwilę później przede mną zobaczyłam jajecznicę, bekon oraz tosty.

- Nie wiedziałam, że umiesz gotować. - Nałożyłam trochę posiłku na widelec i włożyłam go do ust. - I to tak dobrze - powiedziałam z pełnymi ustami.

- Dużo o mnie nie wiesz, ale tak gotowanie to moja zaleta. - Usiadł stawiając przede mną kubek z herbatą i sam zaczął jeść.

- Moja mama lubiła gotować. Często jak byłem mały to jej pomagałem. - Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, a po oczach było widać, że odpłynął. - Mama zawsze mówiła, że kiedyś mi się to przyda. Miała rację. Teraz kiedy zostałem sam przynajmniej nie umieram z głodu.

- Tak pamiętam to - wzdrygnęłam się przestraszona. - Zawsze jak do ciebie przychodziłem to robiła nam naleśniki. Boże dałbym się pokroić żeby móc je jeszcze raz zjeść.

Odwróciłam głowę w kierunku Alexa, który właśnie wchodził do kuchni. Nałożył sobie niechlujnie jedzenie i usiadł z nami przy stole.

- Jak wyglądała? - Zapytałam niepewnie.

- Była śliczna. Szczupła i wysoka. Miała brązowe włosy lecz trochę jaśniejsze niż moje. Zielone oczy podobne do twoich. O ironio. - Zaśmiał się, a ja zmarszczylam brwi. - Była ciepłą i przekochaną osobą.

- Tak, pamiętam jak kiedyś chcieliśmy zbudować domek dla ptaków i zabraliśmy, bez pytania, twojemu tacie wiertarkę. Zepsuliśmy ją, a kiedy ciocia się o tym dowiedziała nakrzyczała na nas. Potem pojechaliśmy do sklepu po nową i zabrała nas na lody. Wujek chyba nigdy się nie dowiedział, że była podmieniona.

- Dogadałabyś się z nią - zapewnił.

Kiedy o niej mówili nie widziałam w nich już zniszczonych nastolatków, oplutych i wyrzutych przez życie. Widziałam dzieci, które beztrosko potrafią się cieszyć życiem. Tak po prostu, cieszyć. Kiedy chłopcy opowiadali ja zastanawiałam się jak bardzo Jason musi tęsknić za mamą, o swoim ojcu mówi mało, brata tylko obraża i określą go jakby był dla niego obcym człowiekiem, ale kiedy temat schodzi na jego mamę jego romarzony wzrok sprawia, że pęka mi serce.

Zaśmiałam się razem z chłopakami i podniosłam z miejsca chwytając z sobą pusty talerz. Umyłam go i zerknęłam na zegarek.

- Ej - zwróciłam na siebie ich uwagę. - Jest dziesiąta może pójdziemy jeszcze na parę lekcji, co?

- Jestem za. Musimy sprawdzić co u Layli. - Odezwał się Coleman.

- Stary, uważaj, bo chyba ci ślinka pociekła. - Powiedział Walker podnosząc się z miejsca.

- Och, tak?

- Tak o tu. - Blondyn wskazał na kącik jego ust.

Szatyn zaśmiał się i zaczęli się przepychać, a ja patrzyłam na ten widok ze szczerym śmiechem.

Forest and FlowersTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang