Tak oto o godzinie trzeciej nad ranem znaleźliśmy się całą trójka pijani na kanapie w salonie domu Jasona.
Gdyby się tak zastanowić to byliśmy głupimi dzieciakami. Byliśmy naiwni i pełni nadzieji. Pełni rozczarowań i woli walki. Pełni bólu i euforii. Wszystkich dobrych emocji i problemów. Lecz kiedy zdajesz sobie sprawę, że twoje problemy mają na ciebie duży wpływ to przestają być one małymi, dziecięcymi problemami. Dopóki nie pojawią się większe.
W którymś momencie usłyszałam śmiech blondyna. Nie uśmiech, ani zwykły śmiech tylko ciche rechotanie. Przechyliłam głowę w jego stronę i poprawiając się na kanapie zmarszczyłam brwi.
- Co ci? - zapytał pijackim głosem Jason.
Walker nadal nie patrząc na nas rechotał się pod nosem tylko trochę głośniej.
- Jesteśmy głupi. - wypowiedział cicho zerkając na nas. - Głupi, głupi, głupi!
Nie zorientowałam się kiedy, ale Coleman siedzący koło mnie również zaczął się śmiać.
- Głupi!
- Głupi! - powtórzył po nim szatyn.
- O co wam chodzi?! - zapytałam wreszcie rozbawiona ich zachowaniem.
- Flora, jesteśmy głupi. - odezwał się patrząc mi w oczy niebieskooki.
- Załapałam, ale dlaczego?
- Nie wiedzisz tego co się dzieje? Jesteśmy pijanymi nastolatkami, które mają większe problemy niż powinni kiedykolwiek mieć, a mimo to żyjemy i radzimy sobie lepiej niż nie jeden dorosły.
- Dorośli też mają duże problemy. - Dopowiedziałam.
- Mają, ale w tym momencie mam ro w dupie. Liczy się to jakiem my mamy, bo to nasze życie, motylku.
- Nie rozumiem do czego dążysz.
Po mojej prawej poruszył się Coleman i zwracając na siebie nasza uwagę wstał.
- Głupi jesteśmy dlatego, że żyjemy mimo, że i tak umrzemy. Próbujemy przyjmować na klatę wszystkie problemy jakie zrzuca nam los i mimo to normalnie żyć. Dlatego jesteśmy kurwa głupcami. - oznajmił.
- Jak byliśmy młodzsi to to był taki nasz zwyczaj z Jasonem. Zawsze jak zwalały się na nas problemy to upijaliśmy się i wykrzykiwaliśmy do ludzi, że jesteśmy najgłupszymi przegrywami świata. - Teraz wstał również mój drugi przyjaciel.
Stanęli obydwoje przede mną, a chłopak po lewej wyciągnął w moja stronę dłoń. Zamrugałam i chwyciłam ją.
- Teraz ty do nas dołączysz.
Rozszerzyłam oczy i patrzyłam to na ucieszoną twarz przede mną, to na spokojna z lekkim zawachaniem mimikę Jasona.
Czy on mnie właśnie wprowadził w zwyczaju, który Jason i Alex mieli ze sobą od dziecka? Oni mnie właśnie przyjęli do siebie. To był pierwszy moment kiedy poczułam, że to na prawdę przyjaźń. I w tym momencie nie liczyło się dla mnie już nic poza tym. W tym momencie przestało istnieć całe zło świata, a zaczęło istnieć światełko w tunelu na to, że może kiedyś będzie mi dane poczuć się dla kogoś ważna. Oni byli wyjątkowi. Oni mnie doceniali, słuchali i po prostu lubili. To mi wystarczyło. Nie wiem tylko dlaczego, ale kiedy pomyślałam o tych cechach przez myśl na moment przeleciał mi pewnie brunet, a w środku coś mnie ukuło.
Z myśli wyrwało mnie pociagneiecie za dłoń. Ruszyliśmy na taras, a następnie schodami w dół zeszliśmy na mokra od rosy trawę.
- Jesteśmy pierdolonymi idiotami! - wykrzyczał patrząc w gwiazdy Jason.
YOU ARE READING
Forest and Flowers
Teen FictionBo piękno tkwiło w prostocie, której my nie potrafiliśmy docenić.