24. To nie było pytanie.

3 1 0
                                    

Obudziłam się rano czując silne ramię oplatające moją talię. Wczoraj kiedy po naszej rozmowie Nicolas, był rozbity po prostu postanowiliśmy, a bardziej ja postanowiłam, że powinniśmy iść spać. Chłopak nie prostestując dał mi swoją koszulkę, a sam został w bokserkach i ułożył się koło mnie. Nie rozmawialiśmy już później, bo brunet zasnął. A ja leżałam i zastanawiałam się dlaczego od razu po dostaniu listu nie pojechał do matki. Wcale jej nie nienawidził on po prostu się bał. Zwyczajnie i po ludzku. Z tą myślą wczoraj zasnęłam, lecz dziś obudziłam się z inną.

Nicolas miał jeszcze jeden powód, dla którego nie mógł wyjechać. Alberto.

Jego praca i to całe gówno w jakie się wplątał. Nie mógł po prostu rzucić pracy bez żadnych konsekwencji, nie tej. Z tego co mówili mi chłopcy był łatwy do wymienienie, ale jednak łatwo było się domyślić, że Alberto nie chciał tracić żadnego z pracowników jeśli nie miałby zastępstwa i pewności, że pracownik ten będzie dyskretny po odejściu.

Przy moim boku chłopak zaczął się przebudzać. Odsunęłam się lekko i przekręciłam tak aby móc być z nim twarzą w twarz. Uśmiechnęłam się czule do jego zaspanej osoby i odgarnęłam dłonią kosmyki, które odpały mu na twarz.

- Ładnie wyglądasz - powiedział zachrypniętym i zaspanym głosem.

- Jeszcze się do końca nie obudziłeś.

- Może nie, ale i tak jesteś ładna - przekręcił się na plecy i pociągnął moją dłoń na swoją klatkę piersiową przysuwając mnie do siebie.

Zaśmiałam się lekko i odsunełam od chłopaka mimo, że próbował mnie zatrzymać nadal nie do końca otwierając oczy.

- Jest dwunasta. Muszę się zbierać, wrócić do domu, a później pojechać spotkać się z chłopakami.

- Jeszcze chwila - mruknął zachrypniętym głosem i otoczył moją talię ramionami.

Westchnęłam ciężko i poddałam się układając głowę na jego ramieniu. Jedna rękę położyłam na jego klatce i zaczęłam jeździć po niej palcem. Wtedy zauważyłam coś co wcześniej mi umknęło. Tatuaż wewnetrznej stronie lewego bicepsu. Podniosłam się i oparłam jedną ręką koło jego ramienia.

- Masz tatuaż.

- Mam - oznajmił uchylając lekko oczy.

- Vanatais vamitas et omenia vanatais - przeczytałam niepoprawnie śmiejąc się z własnej głupoty.

- Boże jesteś tragiczna. To po łacinie - westchnął i ułożył jedną dłoń na mojej tali podnosząc się i opierając o łóżko. - Vanitas vanitatum et omnia vanitas.

- Mhm - zwilżyłam usta i poprawiłam się tak aby patrzyć na mu w oczy. - Co to znaczy?

- To z księgi Koheleta. Oznacza ,,Marność nad marnościami i wszystko marność". To był ulubiony cytat mojej siostry. Lubiła literaturę, zawsze na lekcjach była aktywna i pamiętała pojedyncze cytaty. - Westchnął ciężko z anielskim wyrazem twarzy - Musisz do nich jechać? Przeżyją bez ciebie jeden dzień.

- Muszę, chcę wreszcie z nimi pogadać po tym co się stało, a poza tym muszę pomóc Alexowi w kawiarni - odpowiedziałam uciekając z jego uścisku.

Zabrałam z szafki swoje rzeczy i pochyliłam się nad chłopakiem, który jeszcze na moment miał przymknięte oczy i rozanielony wzrok, po czym cmoknęłam go szybko w policzek i wyszłam z pokoju.

***

Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. Wchodząc do zatłoczonego pomieszczenia. Od razu poczułam woń alkoholu, papierosów i narkotykotykow oraz zapach facetów około czterdziestki. Mówi się, że nie można określić zapachów niekonkretnie. Owszem można. Tu zdecydowanie pachniało facetami po 40stce.

Forest and FlowersWhere stories live. Discover now