- Tak.
- Nie.
- Alex powiedz jej coś. - Jason wyciągnął ręce do przodu po czym pozwolił im luźno opaść w geście rezygnacji.
Rozmawialiśmy o tym, żeby zrobić w kuchni białe płytki, którym ja byłam całkowicie przeciwna. Uważałam, że nie powinno być w tym dużym pomieszczeniu odcienia bieli albo ogólnie jasnych kolorów, nie pasowałyby do ścian z drewna. Za bardzo by się wyróżniały.
Blondyn odłożył ciastko przez, które przed chwilą się krzywił na tackę i rozejrzał się powoli po stołówce.
- Sorry stary, ale ona ma rację. Przecież ten biały tam kompletnie nie pasuję. To jakby dorobić Mona Lisie rude włosy.
- Rude? - Podniósł brew. - Tobie pasował by rudy.
- Nie kuś J - wiedziałam, że jest do tego zdolny.
Śmiejąc się pod nosem zatrzymał wzrok na czyś za mną i szatynem. Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam Laylę, która ubrana w czarną koszulkę na ramiączkach i białą spódniczkę stała z tacką w dłoniach. Rozglądała się po stołówce. Wyglądała jak zagubione dziecko, które mama zostawiła przy kasie. Największy koszmar dzieciństwa.
Chwyciłam telefon i sprawnie wysłałam wiadomość. Chwilę później zobaczyłam jak chowa telefon do kieszeni spódniczki i kieruję się w stronę naszego stolika.
- Hej - powiedziała nieśmiało i usiadła koło Alexa, naprzeciwko Jasona.
Wyglądała na zmieszaną co wszyscy zauważyliśmy. Szczególnie Coleman badawczo się jej przyglądał. Walker przerwał tą niezręczna ciszę, która była pomiędzy nami i wrócił do tematu rozluźniając atmosferę.
- A ty co o tym myślisz Layla? - Starałam się zachęcić blondynkę do rozmowy.
- Uważam, że to cholernie głupi pomysł.
Jason wpatrywał się w nią.
- Mówiłam. - Powiedziałam entuzjastycznie i uśmiechnęłam się do niebieskookiej, która nadal była jakaś inna.
- Okej, może masz rację - westchnął. - Ale musicie przyznać, że rudy na prawdę by mu pasował - Z grymasem wziął do buzi jedną frytkę i zaczął ją przeżuwać.
W czasie jedzenia rozglądałam się po stołówce. Moja uwagę zwrócił chłopak w czarnej bluzie, który stał z plecakiem zarzuconym na jedno ramię i pisał coś szybko w swojej komórce. Dopiero po chwili dostrzegłam w nim Nicolasa. Brunet chyba wyczuł, że mu się przyglądam, bo podniosł głowę, obrócił się i spojrzał mi w oczy. Intensywnie lecz chwilę potem zmarszczył brwi, podszedł do niego jakiś chłopak, którego wcześniej już gdzieś widziałam. Po chwili rozmowy odwrócił się i odszedł w stronę drzwi wyjściowych.
Kilkanaście minut później zadzwonił dzwonek, a my skierowaliśmy się do klas. W drodze złapała mnie McKenzie.
- Nicolas Harvey - oznajmiła.
- Co?
- Tak się nazywa - wyjaśniła jakby nie było to dla mnie oczywiste. - Postrach chłopaków i marzenie dziewczyn z naszej szkoły. Nie wiem czy dużo z nim gadałaś jak ostatnio go odwoziłaś, bo nie wydaje się być rozmowny, ale radzę ci na niego uważać. Kiedyś dziewczyny gadały o nim w szatni. Podobno przespał się z jedną z nich, ale nie mówił za dużo. Po prostu chciał ją przelecieć, a ona myślała, że uda jej się go uwieść. Radzę ci też nie patrzeć tak na niego przy ludzich, bo jest tu sporo takich nadmuchanych lal, które się na niego napalają.
- Nie patrzyłam na niego. Rozglądałam się po stołówce. - Starałam się skłamać, choć była to zdecydowanie przegrana bitwa.
Zaraz, czy chłopcy to widzieli? Kurwa, przecież Alex mnie zje.
YOU ARE READING
Forest and Flowers
Teen FictionBo piękno tkwiło w prostocie, której my nie potrafiliśmy docenić.