4. Alkohol i klucze.

12 2 0
                                    

Rano obudził mnie lekki ból głowy i zapach jajecznicy unoszący się w domu. Podniosłam się z łóżka i udałam się w stronę łazienki, w której zmyłam resztę makijażu. Skierowałam się w źródło zapachu jakim okazała się być kuchnia.

Moja mama ubrana w niebieską sukienkę do połowy łydek nakładała posiłek na talerze. Drzwi na balkon były otwarte, a słońce wpadało do środka. Wyjątkowo ciepły dzień, jak na końcówkę września. Podeszłam do wyspy i zerknęłam na kubki z herbatą, po czym sięgnęłam mój ulubiony w zielono różowe kwiaty, który dostałam od taty na ósme urodziny. Na mój ruch mama wzdrygneła się.

- Skarbie nie strasz mnie tak. - Złapała się za serce, odkładając pustą już patelnię do zlewu.

- Coż to za okazja, że od rana stoisz w kuchni?

- Jest jedenasta, a ja o siódmej wróciłam z pracy, przespałam się i chciałam zapytać czy już coś jadłaś, ale spałaś. Postanowiłam zrobić śniadanie, bo po południu i tak wychodzę. - Powiedziała podając mi talerz, który chwyciłam i siadając przy stole zaczęłam jeść.

- Gdzie? - Zapytałam przeżuwając tosta.

- Pamiętasz jak mówiłam Ci o tym prawniku? - Nie pamiętałam i raczej o żadnym mi nie mówiła, ale zignorowałam to i słuchałam uważnie dalej. - Znamy się już jakiś czas, dobrze nam się rozmawia no i zaproponował mi wyjazd za miasto na weekend. Miałam pracę i dlatego wyjadę dopiero w piątek. Wrócę w niedzielę w nocy. Nie jesteś zła, że dopiero teraz ci mówię?

- Nie. Tylko uważaj na siebie. - Odłożyła swój talerz do zlewu i pocałowała mnie w głowę wychodząc z kuchni.

Nie miałam problem z tym, że mamy nie będzie. Przyzwyczaiłam się do spędzania czasu sama. Problem był w tym, że martwiłam się o mamę. Od rozwodu z ojcem cały czas ma nowych facetów. Jakby nie potrafiła być sama. Nie oceniam jej. Chce żeby była szczęśliwa, ale boję się, że każdy nowy facet zrani ją bardziej niż poprzedni.
    
                               ***

- Coś dziś robimy? - Zapytałam otwierając sok.

Siedzieliśmy z Alexem na stołówce. Na szczęście nie było Eleny, bo podobno się rozchorowała. Lepiej dla niej, bo już miałaby powyrywane kudły. Piątek zapowiadał się tragicznie, patrząc na fakt, że zbierały się chmury i najprawdopodobniej po południu będzie padać.

- Wiesz możliwe, że dziś pojedziemy z Jasonem za miasto.

- Po co? - Napiłam się soku. Obrzydliwy. Porzeczkowy. - Chcesz? - Zapytałam wystawiając w jego stronę papierowe opakowanie.

- Jason chciał jakieś nowe rzeczy do domu. - Chwycił odemnie napój.

Do domu? W sumie wszystko ma sens, bo ten dom był strasznie opustoszały, ale zastanawiało mnie dlaczego?

- Alex. - Zwróciłam na siebie uwagę chłopaka, który siłował się z otwarciem puding.

- Co potrzebujesz Floro? - Popatrzył na mnie odkładając jedzenie na tackę.

- Dlaczego Jason mieszka w tak opustoszałym domu? Nie żebym była wścibska czy coś i nie musisz odpowiadać, ale pytam z ciekawości. Jeśli to jakaś tajemnica czy coś to nie chce się wtrą...

- Ej ej ej, wystopuj syrenko.

Syrenko?

- Jason tam właściwie nie mieszkał, ale to jego dom. Często tam przebywał i niedawno się tam przeprowadził. Po prostu stara się nadać temu miejscu nowe życie. - Poprawił włosy i spojrzał mi w oczy. - Nie chcę za dużo mówić, bo szanuje jego prywatność, ale jeśli chcesz coś wiedzieć to od niego.

Forest and FlowersWhere stories live. Discover now