Od trzydziestu minut siedziałam w mieszkaniu Nicolasa. Chłopak nawet nie zwracał na mnie uwagi, tylko wpatrywał się w swój telefon, siedząc na drugim końcu kanapy. Zaczęło mnie to wkurwaić. Kiedy skończyłam przeglądać wszystko co się dało podniosłam się i ruszyłam w stronę okna.
Otworzyłam je i obróciłam głowę aby zobaczyć, że brunet nawet odrobinę się nie poruszył. Wyszłam na murowany balkon, a ręce oparłam o mur i patrzyłam na miasto.
Zwróciłam uwagę na gołębie wpatrujące się we mnie z sąsiedniego budynku. Były szare, ale w każdym z nich widziałam inny odcień szarości, żaden nie równał się drugiemu. Mój wzrok następnie znalazł się na przechodniach. Ludziach ciągle się sie gdzieś śpieszących. Jeden mężczyzna w bordowym płaszczu właśnie wpadł na jakąś kobietę z białą bluzka i wylał na nią kawę. Dwoje dzieci szło razem z ich, jak przypuszczam, mama trzymając ją za dłonie. W drugiej rączce miały po rożku z lodami, którymi się zajadały. Jeden miał niebieskiego, pewnie borówkowego. Drugi zaś lizał różowego, obstawiam malinę.
Podniosłam głowę i zaczęłam wpatrzywać się w zachodzące nad miastem słońce. Straciłam poczucie czasu i ocucił mnie dopiero ruch na końcu murku. Gołąb, któremu się wcześniej przyglądałam właśnie stał i wlepił we mnie swe ślipia.
- Co tam kolego?
Odwróciłam się i wróciłam do pomieszczenia. Wchodząc zauważyłam jak Nicolas wraca wzrokiem do swojej komórki, ale nie poświęciłam mu dużo uwagi.
Chwyciłam w dłonie owsiane ciastko leżące na stoliku i wróciłam do mojego nowego kolegi. Nadal tam był. Położyłam ciastko mniej więcej po środku naszej odległości.
- Jakby cię nazwać? - Gołąb uważnie na mnie patrzył. - Może Dingo. Tak, pasuję ci.
Ptaszyna ruszyła niepewnym krokiem do ciastka i zaczęła je dziobać.
- Jesteś chłopakiem co nie? - Oderwał na chwilę od czynności lecz szybko do niej wrócił.
- Powiedz Dingo jak to jest latać? To musi być wspaniałe uczucie, móc tak szybować w przestworzach - westchnęłam. - Moc oderwać się od życia.
Gołąb odleciał w momencie kiedy ja poczułam, że cóż opada na moje ramiona. Wzdrygnełam się i spojrzałam przestraszona na Nicolasa, a chwilę później zawładnęła mną złość.
- Przestraszyłeś go!
Wskazałam na Dingo, który był zmuszony skończyć konsumcję swojego ciastka na dachu innego bloku.
- Bedziesz chora. - Powiedział beznamiętnie. - Zimno jest.
- Martwisz się? - Zapytałam udając poruszoną.
Chłopak spojrzał na mnie wymownym spojrzeniem.
- Nie.
- A właśnie, że tak.
- Okej, oddawaj.
Wyciągnął przed siebie ręce i już miał mi zabrać koc kiedy lekko odskoczyłam.
- Dobra, zostaw. Zimno jest. - Poddałam się.
- Rozmawiałaś z gołębiem?
- Tak, ma na imię Dingo. - Popatrzył na mnie z politowaniem. - Tobie też by się przydało, może wtedy przestałbyś być takim gburem - nie skomentował. - Podobno gołębie przynoszą szczęście.
- Wierzysz w to?
- Nie wiem w co wierzyć. Żyje na tej planecie dopiero szesnaście lat. Mało wiem.
Powiedziałam pewna siebie, a brunet lekko uniósł kącik ust.
- Wszyscy mało wiedzą. Nie ważne jak wykształceni by byli czy jak wiele by zobaczyli i tak to zawsze jest tylko kropla w morzu.
ESTÁS LEYENDO
Forest and Flowers
Novela JuvenilBo piękno tkwiło w prostocie, której my nie potrafiliśmy docenić.