Rozdział 40

2K 310 37
                                    

Wendy z rozczuleniem patrzyła na niewyobrażalną radość, z jaką Syriusz witał swoich przyjaciół. Rzucił się im obojgu na szyję, choć byli zupełnie przemoknięci, a oni odwzajemnili uścisk, też wyraźnie szczęśliwi. Black potrzebował takiej chwili radości chyba bardziej niż powietrza.

- Pozwólcie, że... - zaczęła Wendy, a po tym jednym ruchem różdżki wysuszyła wszystkich w korytarzu.

- O, wow, jak ty to zrobiłaś? - zapytała nieco zdezorientowana Ether, łapiąc za swoje ciemne blond włosy, które jeszcze przed chwilą przez wilgoć miały brązowy odcień. Teraz były zupełnie suche, a kobieta nie przypominała sobie, kiedy ostatni raz widziała tak sprawną i szybką magię.

Wendy popatrzyła na Syriusza, jakby samym wzrokiem chcąc zapytać go o zgodę na dalsze ruchy. On zrozumiał od razu.

- Im możesz zaufać, nawet bardziej niż mi.

Wendy zaśmiała się krótko, po czym odwróciła się z powrotem do małżeństwa.

- Jakkolwiek to zabrzmi, jestem w połowie syreną, więc coś tam potrafię, jak o wodę chodzi. Tylko proszę, nie mówcie o tym nikomu.

- O. - Ether otworzyła usta z zaskoczenia, zastanawiając się, czy kiedykolwiek spotkała syrenę.

- Z kim jak z kim, ale z nami sekrety są bezpieczne. - Remus położył dłoń na ramieniu żony, a ta spojrzała na niego jakby zrezygnowana.

- Tak... My tu wszyscy przywykliśmy do sekretów.

- Nie stójmy tu tak. Proszę, chodźcie do salonu - zaproponowała Wendy, po czym sama zaczęła zmierzać w tamtą stronę, by ich zaprowadzić.

- No pewnie, że do salonu! - zawołał Syriusz, wskakując pomiędzy przyjaciół, by jednocześnie objąć oboje. - Cholera, musicie mi tyle poopowiadać. Pierwsze pytanie: czy zostanę wreszcie wujkiem, czy nadal udajecie, że w sypialni tylko śpicie?

Remus i Ether wymienili spojrzenia, dokładnie te same, które wymieniali od lat. Syriusz już po prostu taki był.

- Syriusz, ty masz szczęście, że my cię oboje tak lubimy - powiedziała Ether po chwili, dając prowadzić się do salonu.

- Ale co, zadaję sensowne pytania czy nie? Zadaję. Jesteście już małżeństwem z długim stażem...

- Dobrze widzieć cię w takim wyśmienitym nastroju, Łapa - odparł tylko Remus, uśmiechając się szczerze.

- A tak w ogóle wreszcie mogę was sobie oficjalnie przedstawić - zaczął Syriusz, kiedy cała czwórka znalazła się już w salonie. Małżeństwo usiadło, a Black natychmiast podszedł do Wendy i tym razem objął właśnie ją.

- Lunio, Ether, to jest Wendy, moja...

Urwał. Nie był pewien, jak mógł ją przedstawić, choć przy swojej narwanej naturze najchętniej nazwałby ją co najmniej miłością swojego życia, nawet jeśli ledwo co zgodziła się spróbować związku z nim. Teraz to on na nią spojrzał, a najmniejszy ruch jej głowy dał mu do zrozumienia, że jeszcze nie powinien się wychylać.

- Szlabanowa koleżanka - dokończył ostatecznie. - I kobieta, która mnie uratowała.

Wendy uśmiechnęła się, nieco zawstydzona, zwłaszcza, że jeszcze nie znała Remusa i Ether zbyt dobrze.

- Jakkolwiek Syriusz będzie mnie wychwalał, to jest to przesada...

- To nie jest przesada - zastrzegł natychmiast Black.

- Macie ochotę na coś do picia?

- Och, Wendy, nie pytaj ich nawet. Ja lepiej wiem, co Luniek chce niż on sam.

- Czyżby? - Lupin uniósł brew, śmiejąc się, bo wiedział, że jego przyjaciel miał rację. - Lata minęły, może smaki mi się zmieniły?

- Mhm. Jeszcze zaraz mi powiesz, że czekolady nie lubisz - mówił nieprzekonany Syriusz.

- W zasadzie to my coś przynieśliśmy - odparła Ether, sięgając do ciemnofioletowej torebki, którą miała przewieszoną przez ramię. Wyjęła z niej pudełko, po którego otwarciu oczom Wendy ukazało się kilkanaście przepysznie wyglądających bułeczek. Ich słodki zapach zaczął nęcić jej nozdrza natychmiast po zdjęciu wieka.

- O, Wendy, musisz spróbować! Bułeczki od Ether to jest poezja. Kiedyś moja dieta składała się tylko z nich - przekonywał Syriusz, którego też najwyraźniej ucieszył widok wypieków. - To chodź, my przyniesiemy napoje do tego wszystkiego...

Nagła uczynność Syriusza w kuchni nie była bezinteresowna. Kiedy tylko się tam znalazł wraz ze swoją ukochaną, wykorzystał to, żeby wciągnąć ją w swoje ramiona.

- Nawet nie wiem, jak ci dziękować za to, że ich tu przyprowadziłaś - zaczął mówić jak nakręcony, trzymając ją za ręce. - Czuję się... Jakby wszelkie chęci wróciły. Chociaż no, to nie tak, że ty sama mi ich nie przywróciłaś.

- Cieszę się, że się cieszysz - przyznała Wendy szczerze, a wtedy Syriusz prawie podskoczył, by ująć jej twarz w obie dłonie i ucałować ją w usta tak szybko, że ledwo to zarejestrowała.

- Syriusz. - Odepchnęła go delikatnie, spoglądając niepewnie w stronę drzwi, jakby małżeństwo Lupinów mogło się w nich pojawić w każdej chwili. - Proszę cię. Wiem, że im ufasz, ale...

- Tak, wiem, wiem. Ale musiałem - wyszeptał, czym podekscytował ją niczym małą dziewczynkę. Miał rację, że życie było nieciekawe bez tej odrobiny ryzyka...

- Na ogół nie mam nic przeciwko... Tylko nie teraz, proszę.

- Jasna sprawa, królowo - odparł, na co Wendy nie potrafiła nie przygryźć wargi.

Kilka minut później Wendy siedziała już z powrotem w salonie, naprzeciwko małżeństwa Lupinów, podczas gdy Syriusz krzątał się po kuchni, zapewniwszy ją, że wszystkim się zajmie. Nie chciała mu tego odbierać; to był przecież pierwszy raz od wielu lat, gdy mógł zrobić coś dla swoich najbliższych przyjaciół. Nawet jeśli trochę obawiała się potencjalnej niezręczności, która występowała przy rozmowach ze słabo znanymi ludźmi, prędko okazało się, że z Lupinami nie było trudno się dogadać.

- Czyli ty byłaś na roku z Regulusem, tak? - zapytał Remus, kiedy Syriusz wrócił do pomieszczania z herbatami dla wszystkich.

- Tak, ale nie znałam go za bardzo. Ślizgoni raczej trzymali się sami ze sobą.

- Coś o tym wiemy - mruknęła Ether, wzdychając smutno.

- Ale wielu dziewczynom z mojego roku bardzo się podobał - ciągnęła, co natychmiast przykuło uwagę Blacka.

- O, a tobie? - zapytał Syriusz od razu, na co Ether przewróciła oczami, choć nie tracąc uśmiechu. Po prostu wiedziała, że zada to pytanie.

Wendy uśmiechnęła się szelmowsko, czując, że nie mogła przepuścić takiej okazji.

- Mnie też. - Założyła ręce na piersi. - Przystojny był.

Remus i Ether ponownie wymienili spojrzenia, tym razem próbując nie parsknąć śmiechem. Wiedzieli, że te słowa bardzo zagrają Syriuszowi na jego ego.

- Bardziej niż ja? - zapytał z niedowierzaniem, stając nad nią niczym matka chcąca skarcić dziecko.

- Ciebie ledwo znałam, jego widywałam codziennie... Raz pracowałam nawet z nim w parze na eliksirach, Slughorn nas dobrał. Był z nich świetny, więc w mi to pasowało.

- Oj, a Syriusz to akurat nigdy nie był za dobry z eliksirów - wtrącił Remus, przy czym z każdą chwilą coraz trudniej było mu powstrzymać śmiech.

- I ty przeciwko mnie? Remus!

- Syriusz, a ty co próbujesz zrobić? - zapytała Ether. - Poderwać biedną Wendy, czy wypaść lepiej na tle brata?

Wendy spuściła głowę, by nikt nie zobaczył jej kolejnego uśmiechu.

Jedno już mu się udało.

Psota i Milczenie • Syriusz BlackTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang