Rozdział 19

3.5K 495 102
                                    

Wendy stanęła przed podłużnym lustrem w sypialni Gaiany, a następnie złapała się za ramiączko, które powoli zaczęła opuszczać wzdłuż jej ramienia. Kiedy sukienka zaczęła odkrywać jej piersi, wzdrygnęła się i natychmiast naciągnęła ją z powrotem w górę.

- Nie, ja nie mogę - wydusiła, chyląc głowę. - Nienawidzę się za to.

Gaiana położyła swoje dłonie na jej ramionach, a pomimo tych wszystkich trudności, Wendy przeszedł dreszcz przyjemności. Dotyk dziewczyny był tak delikatny, niewinny, a jednocześnie przepełniony uczuciem...

Gaiana złożyła pocałunek gdzieś na jej karku.

- Jestem tu z tobą - szepnęła kojąco, a jej syreni głos poniósł te słowa niczym melodię. - Zrób to, Wendy. Musisz się uwolnić.

Wendy westchnęła, choć w duchu przyznała jej rację. Obie wiedziały, że tamten "rytuał" mógłby przynieść jej choć częściowe ukojenie, przełamać strach, który od niedawna nieustannie jej towarzyszył.

Zaczęła znowu ściągać sukienkę, a gdy na moment się wstrzymała, Gaiana zakryła jej dłoń swoją.

- Mogę? - zapytała jak najdelikatniej umiała, nie chcąc jej spłoszyć.

- Ty chyba zrobisz to prędzej niż ja.

Gaiana powoli i spokojnie zaczęła obniżać sukienkę, nisko, niżej, aż wreszcie spadła na jasną podłogę wraz z bielizną, ujawniając nagie ciało Wendy w pełnej krasie. W tamtej chwili jednak to nie nagość najbardziej ją peszyła, a liczne siniaki i szkaradna, wciąż nie do końca zagojona blizna po rozcięciu, zaczynająca się od jej lewej piersi i rozszerzająca się w dół, sięgająca aż do podbrzusza.

Wzrok Wendy wlepiony w podłogę, czego Gaiana się spodziewała.

- Jedno spojrzenie, Wendy - przekonywała, ściskając jej ramiona. - Jedno spojrzenie i będzie po wszystkim.

- Boję się - wyszeptała w odpowiedzi, lecz Gaiana nie traciła zapału.

- Zróbmy to na trzy, dobrze? - zaproponowała, po czym wzięła głęboki wdech. - Raz, dwa... Trzy.

I wreszcie, po tak długim czasie, Wendy uniosła głowę, by na siebie spojrzeć. Natychmiast znienawidziła to, co ujrzała; tu nie chodziło tylko o bliznę, bo jako Auror widziała o wiele gorsze - tu chodziło o to, co do niej doprowadziło.

Łzy natychmiast pojawiły się w jej oczach. Wendy zakryła twarz niczym w hańbie, kręcąc głową sama do siebie.

- To ja powinnam była zginąć, Gaia... - wyłkała. - Ona mogła...

- Nie mów tak, nawet nie próbuj tak myśleć!

- Ja nie zasługuję, by tu teraz stać - drążyła, a wtedy Gaiana odwróciła ją przodem do siebie, jakoby chcąc nią potrząsnąć.

- Wendy, a co z osobami, które cię kochają? Które dziękują bogom, że tu jesteś? Twoja babcia, twój tata... Ja.

Po tych słowach dziewczyna była już w takiej rozsypce, że nie mogła nic więcej powiedzieć. Rozpłakała się jak niemowlę, a wtedy Gaiana przytuliła ją do piersi, gotowa zrobić wszystko, by jej pomóc.

- Nasmaruję ci tę ranę. Kilka razy i zniknie, i będzie już wszystko dobrze...

- Rana zniknie, a ona...

- Już, spokojnie, cichutko... - przerwała jej Gaiana ponownie. - Jestem z tobą, Wendy...

Tamtej nocy Gaiana nie opuściła dziewczyny na krok, czuwając przy niej niczym matka przy chorym dziecku. Choć nigdy by się tego po Wendy nie spodziewała, zaczynała naprawdę się zastanawiać, czy czegoś sobie nie zrobi. Ta druga była jej za to dozgonnie wdzięczna.

Psota i Milczenie • Syriusz BlackWhere stories live. Discover now