Rozdział 30

2.3K 390 84
                                    

Jedząc ciasto z Syriuszem przy stole, Wendy zaczęła przeglądać otrzymane listy, a gdy tylko przeczytała ich nadawców, ścisnęło ją w sercu.

- To listy od moich przyjaciół z Grecji, prezenty są chyba dwa też... - Uśmiech zupełnie zniknął z jej twarzy, a ona sama westchnęła głęboko. - A ten jest od Gaiany - szepnęła, patrząc na sporą kopertę, która, jak Syriusz widział, została naznaczona pocałunkiem ze szminki.

Black nie skomentował tych słów. Jakoś nie pałał sympatią do tej całej Greczynki, nawet jeśli nie wiedział o niej zupełnie nic.

- To źle? - zapytał wreszcie, niepewny, jak zareagować.

- Nie, nie, ale boję się to przeczytać... Mogę ci to przeczytać na głos?

Syriusz, zdezorientowany, uniósł brwi.

- A chcesz?

- Może to głupie, ale... - Wzięła głęboki wdech. - Jak będę ci tłumaczyć na głos, i będziesz też słyszał ten list, to trochę mniej się będę bać. Bo niby sama nie czytam.

- Jasne, czytaj - powiedział Syriusz już bez zawahania, gotowy jej pomóc.

Wendy otworzyła kopertę, a w środku znalazł się list na dwa zwoje pergaminu - Syriusza dziwiło to szczególnie o tyle, że sam ledwo dawał radę pisać takie wypracowania, więc czemu ktoś pisałby tyle z własnej woli...?

Głębokie westchnięcie opuściło usta dziewczyny na sam widok pierwszej części.

- Zaczęła od Safony, no tak... - powiedziała Wendy, a choć Syriusz nie miał pojęcia, co to ten cały Safon, postanowił jej nie przerywać, by spokojnie mogła zacząć tłumaczyć. - Kochana Wendy. W dniu twoich urodzin chciałabym złożyć ci życzenia wszystkiego najlepszego. Zdrowia, radości, spełnienia wszystkich marzeń, także tych, o których mi nigdy nie mówiłaś, no i miłości... Z tym ostatnim chciałabym ci pomóc sa... No i masz, zaczyna się. - Wendy urwała nagle tłumaczenie, czując ogromny ścisk w sercu.

Syriusz nie był jeszcze pewien, jak jej pomóc, ale sięgnął ręką w jej stronę, by dotknąć jej ramienia i jakoś dać znać, że wciąż tam był. Wendy posłała mu wdzięczny uśmiech, a następnie wróciła do czytania:

- Ubolewam, że nie mogę złożyć ci tych życzeń osobiście. Choć jeszcze naprawdę niedawno obchodziliśmy twoje urodziny w zatoce, śpiewaliśmy, tańczyliśmy... Teraz wydaje się, jakby miało to miejsce wieki temu. Bez ciebie jest tu strasznie pusto. Nie mam słów na to, by wyrazić, jak bardzo za tobą tęsknię, choć wszyscy przejmują się tylko Xanderem. Ostatnio powiedziałam mu o tym, co nas łączyło, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, to tak po prostu wyszło... Nie zmieniło to jednak tego, że i on, i ja liczymy na to, że wrócisz. Ja czekam na ciebie. Cały czas. Mam nadzieję, że spodoba ci się też prezent, który ci przesłałam... Może przypomni ci o tych pięknych chwilach, które razem spędziłyśmy. To egoistyczne, wiem, ale wciąż liczę, że zatęsknisz za Grecją, za przyjaciółmi... Za mną.

Wendy nie dała rady. Odrzuciła nieskończony jeszcze list na bok i ukryła twarz w dłoniach, kręcąc głową sama do siebie.

- Ale ja głupia jestem - wydusiła z wciąż zakrytą twarzą, a głos jej drżał.

- Na pewno nie głupsza niż ja - zażartował Syriusz, co jej jednak nie pocieszyło.

- Och, Syriusz. - Wendy spojrzała na niego, a wtedy zauważył, że jej oczy były zaszklone. - Z perspektywy czasu, to... Gaiana chyba była jedyną osobą, którą naprawdę kochałam, tak całą sobą. A to jej jedynej nie dałam szansy. Ze strachu.

Black poczuł pewną gulę w gardle, kiedy o tym wszystkim usłyszał. Po tylu latach w Azkabanie przywykł jednak do tak nieprzyjemnych uczuć, które towarzyszyły mu codziennie. Miał jednak w sobie na tyle gryfońskiej odwagi, by zapytać:

- A ty... Nadal ją kochasz?

Gdy tylko usłyszała to pytanie, Wendy zrozumiała, że znała odpowiedź.

- Nie - odparła, a Syriusz wypuścił powietrze. - Gdyby tak było, to chyba nie potrafiłabym jej zostawić. Za wiele się wydarzyło... Tylko jak teraz czytam ten list, to wszystko do mnie wraca...

- Następna ci miesza w głowie.

Wendy otarła łzy, lecz wciąż wyglądała na zupełnie rozbitą.

- Syriusz, nie mów tak, oni wszyscy naprawdę chcą dla mnie dobrze...

- Ale chyba miałaś jakiś powód, żeby wyjechać - przekonywał Black, przysuwając swoje krzesło do niej. - A takie ciągłe wracanie do przeszłości rozdrapuje tylko rany.

- Oni po prostu chcą, żebym wróciła...

- A ty tego chcesz? - zapytał Syriusz stanowczo, łapiąc ją za rękę, by mieć pewność, że go słuchała.

Wendy po raz kolejny popatrzyła mu w oczy i przełknęła ślinę.

- Nie - odparła po chwili namysłu. - Przynajmniej nie teraz.

- No więc właśnie.

Nastał moment ciszy i zawahania, aż wreszcie Wendy rzuciła się mu na szyję, po czym wtuliła się w niego, co odwzajemnił z największym entuzjazmem. Nie spodziewał się, że do tego dojdzie, ale skoro już się działo...

- Dziękuję, Syriusz. Wychodzi, że ty mnie jednak bardziej chyba ratujesz niż ja ciebie.

Według Blacka to nie była prawda. Według niego sama jej obecność i te ludzkie problemy, z którymi nie miał styczności przez tyle lat, pomagały mu bardziej niż on jej swoim marnym pocieszaniem. Poza tym, to uczucie trzymania jej w ramionach było tak miłe, tak rozgrzewające...

- Ty nawet nie wiesz... - wyszeptał tak cicho, że ledwo, ledwo go usłyszała. Nie skomentowała jednak tych słów, a przytuliła się doń jeszcze bardziej, czując, że jej oddech się uspokaja.

- Mogę tak zostać dłużej? - zapytała trochę nieśmiało, gdy czuła, że uścisk zaczynał się robić, według niej, nieco za długi.

Syriusz miał ochotę prychnąć. Co to było w ogóle za pytanie?

- Jak dla mnie to możesz tak nawet do jutra - odparł natychmiast, a chociaż Wendy zaśmiała się, najwyraźniej uznając to za żart, on był śmiertelnie poważny.

- Jesteś przekochany.

Komplement dał Blackowi odwagi, by ciągnąć:

- Nie czytaj tych listów dzisiaj, jeśli mają cię tak stresować, Wendy. No nie w urodziny.

- Chyba masz rację... Uspokoję się, przeczytam jutro... Nic mnie nie goni...

Wtem Syriusz doznał nagłego olśnienia. Nie miał dla niej prezentu, fakt, ale nie miał materialnego prezentu... A mógł mieć przecież inny.

- A gdybym dzisiaj w ramach relaksu... Zrobiłym ci... No wiesz... Masaż? - zapytał, zupełnie nie wiedząc, jakiej reakcji się po niej spodziewać. Dostanie po głowie, czy ona jednak się ucieszy...?

- Żartujesz. - Zachichotała, wycofując się z uścisku, by spojrzeć mu na twarzy i wybadać, czy jednak nie zmyślał. - Zrobiłbyś to? Nie brzydzisz się mnie?

- Jesteś najczęściej myjącą się osobą, jaką znam...

Na te słowa już oboje parsknęli śmiechem, a Syriusz miał ochotę poklepać samego siebie po ramieniu.

Może jednak umiał pocieszać?

Psota i Milczenie • Syriusz BlackUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum