Rozdział 4

5.9K 941 444
                                    

Zupa - jak się okazało, dyniowa - była już gotowa, kiedy włosy Syriusza, nadal mokre, sięgały już tylko nieco za żuchwę. Black zajadał się ciepłą kolacją przy stole, podczas gdy Wendy siedziała na blacie przed nim i bacznie się mu przyglądała.

- No, źle nie wyglądasz. Jeszcze broda i będziesz jak nowy - stwierdziła wyraźnie zadowolona ze swojej fryzjerskiej pracy. Miała założone ręce i patrzyła na niego niczym na dzieło sztuki.

- Nie chwal się tak, zobaczymy, co będzie jak wyschnie - odparł Syriusz pomiędzy łapczywie połykanymi porcjami zupy.

Wendy wzruszyła ramionami.

- Przystojnemu we wszystkim przystojnie - zaśpiewała wręcz pod nosem, odwracając od niego wzrok, na co Syriusz zatrzymał łyżkę w powietrzu.

- Powtórzysz?

- Co powtórzę? - zapytała, udając, że zupełnie nie miała pojęcia, o co mu chodziło.

- Opowiedz lepiej, co się z tobą działo.

- A może ty pierwszy?

- Wszystko przecież wiesz. O Azkabanie nie ma co opowiadać - powiedział, a Wendy miała ochotę zdzielić się za to w głowę.

- Przepraszam, że znowu ci o tym przypomniałam...

- Mów - przekonywał zniecierpliwiony Syriusz, na co kobieta westchnęła. Odrzuciła wszystkie swoje włosy do tyłu, a następnie przyciemniła światło w kuchni do wystarczającego, by akurat widzieli swoje twarze. Nie potrafiła jakoś się otworzyć przy jasności.

Złapała różdżkę w obie ręce, które położyła na kolanach, a następnie zaczęła wreszcie mówić.

- No to... Wszystko zaczęło się od tego, że po szkole nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Flitwick doradzał mi zostać Aurorem, zważając na to, jak walczyłam...

- Mówiłem ci to sam! - zawołał Syriusz, prawie dławiąc się zupą. Kiedy Wendy upewniła się, że się nie dusił, pokręciła głową.

- Wiem, ale ja nie byłam pewna, bałam się. Myślałam o magizoologii, chciałam się zajmować hipokampusami... Aż Śmierciożercy nie zamordowali mojego kuzyna. - Wendy spuściła głowę. - On był... On był dla mnie jak brat i jakby... Jakby dopiero wtedy to do mnie dotarło, że jest wojna. I to wtedy zdecydowałam się dołączyć do Zakonu, a ty mnie nigdy tam nie spotkałeś, bo z tego co wiem, już się ukrywaliście...

- No to wiele wyjaśnia... - stwierdził Syriusz, trochę żałując, że jej wtedy nie spotkał. - Fakt, że prawie nie wychodziliśmy z kryjówek - dodał bardziej do siebie niż do niej.

- Kiedy Voldemort zniknął... To zbiegło się z czasem z rozstaniem moich rodziców.

Syriusz nie spodziewał się, że jej historia tak szybko przybierze taki niewesoły nastrój.

- O... Nie wiedziałem... - mruknął, lecz Wendy kontynuowała jak gdyby nigdy nic.

- Ojciec... I tak, mój ojciec jest Grekiem - wypowiadając te słowa, spojrzała wymownie na Syriusza, który nie zorientował się przez szesnaście lat, na moment pozwalając sobie się uśmiechnąć - oznajmił, że wraca do Grecji. I ja jakoś nie potrafiłam sobie poradzić z tym wszystkim... Postanowiłam, że wyjeżdżam razem z nim.

Zapadła chwila ciszy, w której Syriusz myślał tylko o jednym: dlaczego wróciła do Anglii? Zanim zdążył jednak zapytać, kobieta kontynuowała.

- W Grecji sobie na nowo ułożyłam wszystko i to tam zaczęłam się szkolić na Aurora. Tam sobie właściwie zorganizowałam całe życie, poznałam nowych ludzi... Mieszkałam tam przez te prawie dwanaście lat.

- To dlaczego wróciłaś tutaj? - zapytał Black, bo już nie potrafił wytrzymać.

- No właśnie... Mój ojciec zmarł pół roku temu - wyjaśniła Wendy, a wtedy Syriusz poczuł jeden z tych rzadkich momentów w życiu, gdy żałował, że nie ugryzł się w język.

- Przykro mi.

Jego rozmówczyni była wyraźnie spięta. Syriuszowi wydawało się, że mięśniami próbowała z całej siły się nie rozpłakać.

- Niby już jest w porządku, ale z drugiej strony... Nie mogę się tak do końca pozbierać. Nie znoszę się za to, ale znowu po prostu odcięłam się od problemów. Stąd uciekłam przed rozstaniem rodziców, z Grecji uciekłam przed śmiercią ojca...

- Oj tam, każdy musi sobie czasem uciec - powiedział Syriusz z cichym śmiechem, którego nie podzieliła.

- Marny ze mnie Auror, skoro tylko uciekam. Rzuciłam w Grecji wszystko, nawet mojego faceta.

Te ostatnie słowa zdziwiły Blacka bardziej niż wszystko, co mu jak dotąd powiedziała.

- Miałaś faceta?

- Przez te kilkanaście lat nawet dwóch - wyjaśniła Wendy, wzdrygając się. - Ale teraz... Straciłam kontakt z mamą jakiś czas temu, a wszystkich przyjaciół zostawiłam w Grecji, więc jak na ten moment jestem zupełnie sama.

- No to marnego sobie wybrałaś kompana w niedoli. Pustelnika i zbiega - powiedział bez cienia zastanowienia, a wtedy Wendy wreszcie spojrzała mu w oczy.

- Tata mi zawsze mówił, że trzeba pomagać ludziom. A ja chcę pomóc zwłaszcza tobie, tak jak ty pomogłeś mi.

- Ja tobie pomogłem? - zapytał Syriusz tak nagle, że zupa spłynęła mu po brodzie. - Mogłabyś to powtórzyć przy Remusie i Ether, bo nie uwierzą?

Delikatny uśmiech wkradł się Wendy na twarz.

- Ta Ether to była twoją dziewczyną, prawda?

- Co? Nie! - Mężczyzna zaczął się krztusić, a gdy się uspokoił, predko pokręcił głową. - Nigdy w życiu. Ether jest cała Lunia. Dla mnie jest jak siostra, byłem świadkiem na ich ślubie!

- Okej, okej, rozumiem - zawołała Wendy, trochę nie rozumiejąc jego defensywnej postawy. - To która to była?

Syriusz spojrzał w swoją zupę.

- Żadna. Rozmawiałem prawie z każdą dziewczyną w Hogwarcie, ale jakoś z żadną... Wiesz, nie miałem tego czegoś. Byłem i jestem po prostu za wspaniały, nie oszukujmy się.

- Kłamstwa - przerwała mu Wendy. - Ze mną miałeś lusterka. Nawet masz.

Śmiech opuścił usta Syriusza. Kolejny raz miała rację; tylko z nią z tych wszystkich dziewczyn "coś" miał, i choć nie było to uczucie, to właśnie lusterka.

- Właśnie... To może powinnaś znowu jedno wziąć?

- Co?

- Chyba się przyda, nie?

Wendy wybuchła śmiechem, którego nie potrafiła opanować. Śmiała się szczerze, serdecznie i nie zanosiło się na to, że prędko przestanie, co zupełnie zdezorientowało Syriusza.

- No co? To nie jest taki głupi pomysł, miewałem w życiu gorsze - przyznał, rozbawiając ją jeszcze bardziej.

- Nie, po prostu... Pomyślałam sobie, że życie jest strasznie przewrotne. Nigdy nie uwierzyłabym w to, że jeszcze wrócimy do ich używania.

- No, można powiedzieć, że los tak chciał. Zesłał ci ten cud - mnie. - Wskazał na siebie, a Wendy ponownie założyła ręce.

- Przed chwilą nazywałeś się marnym kompanem.

- Kompanem marnym, ale widziałaś tę twarz? - Pokazał na brodę ubrudzoną zupą. - Uzdrawia lepiej niż eliksiry, oszałamia lepiej niż zaklęcia, wywołuje omdlenia u tych ze słabszych sercem...

- Tyle lat, a ty wciąż taki sam... Pozbędziemy się tej brody, to może zobaczę.

- Może lepiej ją zatrzymam, coby cię nie powaliło...

- Mam ochotę cię zdzielić w łeb - przerwała mu, a Syriusz pokiwał głową.

- Powiem ci, że nie jesteś pierwsza.

Psota i Milczenie • Syriusz BlackWhere stories live. Discover now