Rozdział 32

2.2K 349 65
                                    

Wendy była w znacznie lepszym humorze, gdy wchodziła z Syriuszem z powrotem do domu, niż gdy wychodziła. Może dlatego wtedy stwierdziła, że w zasadzie nie ma nic do stracenia...

- Dobra, masz rację, Syriusz - powiedziała, gdy Black zamykał za nimi drzwi, bo na zewnątrz zrobiło się już ciemno i znacznie chłodniej.

- Jak zawsze, a w czym tym razem?

Wendy już nawet nie przejęła się jego narcyzmem i odparła:

- Możemy się napić tej Ognistej. No szklanka w urodziny mi nie zaszkodzi.

Na te słowa Syriusz o mało nie podskoczył z radości. Klasnął w ręce, a następnie potarł je niczym złoczyńca, któremu udawał się złowieszczy plan.

- No kobieta marzeń! - wypalił od razu. - To ja wszystko przyniosę, a ty idź na łóżko i się połóż, bo przecież obiecałem ci masaż.

Wendy chciała zareagować z radością, ale wtedy nieświadomo złapała się za brzuch. Masaż przecież łączył się z tym, że musiałaby coś z siebie zdjąć, a wtedy...

A co, jeśli zobaczy?

Przerażenie zaczęło zjadać ją od środka. Nie miała odwagi na to, by zaryzykować, że Syriusz odkryje chociażby kawałek jej sekretu, którego tak pilnie strzegła. Ufała mu niezwykle, ale uważała, że lepiej będzie, jeśli o tym niczego się nie dowie... Inaczej pewnie zmieniłby o niej zdanie.

- Przepraszam cię, Syriusz. - Westchnęła głęboko. - Nie miej mi tego za złe, ale ja dzisiaj chyba... Nie jestem w nastroju na ten masaż.

Wtedy Black stracił nieco swojego zapału.

- Hej, ale to miał być mój prezent dla ciebie.

- Tak mi naprawiłeś dziś humor, że o lepszy prezent już nie mogłam prosić - odpowiedziała, co było wymówką, ale też i stuprocentową prawdą. - Może innego dnia.

Syriusz był rozczarowany, jednak ostatecznie pokręcił głową. Kto wie, czy Wendy nie zmieni zdania, gdy wypiją trochę Ognistej.

- No nic, to idę tylko po Ognistą - powiedział po chwili, po czym ruszył do kuchni.

Black ostatecznie się przeliczył. Wendy rzeczywiście wypiła tylko szklankę, a po chwili rozmowy wyjątkowo szybko się położyła, podziękowawszy mu za cały dzień. To była porażka, ale on nie zamierzał się tak szybko poddać i wyciągnąć od niej więcej w najbliższym czasie, na trzeźwo czy nie.

Kilka dni później Syriusz obudził się sam o świcie; nie zasłonił w nocy firan w swojej sypialni, więc dość brutalnie obudziły go promienie słoneczne, ciepłe, ale i nieznośnie jasne, związane z nastającą właśnie wiosną.

Nastoletni Black wypowiedziałby wojnę tymże promieniom, jednak po doświadczeniach ciemnego, przygnebiającego Azkabanu, każdy widok słońca przepełniał go małym szczęściem. Nie zwykł wstawać tak wcześnie, lecz wtedy, choć niewyspany, zwlókł się z łóżka i podszedł do okna, by podziwiać ten piękny poranek bez krat w oknie, bez strachu, że ktoś go zobaczy...

Już chciał otworzyć okno, by wpuścić do pomieszczenia świeże, poranne powietrze, stanął jak wryty, zastanawiając się, czy to jawa, czy jednak jeszcze sen.

Ujrzał sylwetkę kobiety stojącej tyłem do niego, przy brzegu, kilkadziesiąt metrów przed domem; nie byłoby w tym zapewne nic dziwnego, gdyby nie to, że była zupełnie naga, co sprawiło, że tym bardziej myślał, że miał omamy.

Wybudziło go przyspieszone bicie serca, które nastało, gdy jego głowa uświadomiła sobie, że tą kobietą była Wendy, i że nie stanowiła tylko wytworu jego wyobraźni. Mimo tego, potarł oczy i niemalże przylepił twarz do szyby, by upewnić się jeszcze raz, że to nie był piękny sen z Azkabanu.

Ale nie. Rażące go promienie, ciepło nagrzanej szyby, chłód parapetu, o który się opierał... Wszystko było jak najbardziej realne, nawet jeśli dla niego wciąż nieprawdopodobne. Z otwartą buzią obserwował, jak Wendy przerzuca wszystkie swoje włosy na przód, pozwalając ujrzeć mu cały jej tył.

Zaparło mu dech w piersi. Jej ciało wydawało mu się idealne, to wcięcie w talii, piękne pośladki, długie nogi, nawet na plecy chciało się patrzeć bez końca. Nie wątpił, że od przodu musiała wyglądać jeszcze wspanialej... Gorąc zebrał się w jego podbrzuszu i powoli zaczynał rozprzestrzeniać po innych częściach ciała, przyspieszając jego oddech. Syriusz nie widział nagiej kobiety od czasów, gdy oglądał takie w mugolskich magazynach skradzionych razem z Jamesem - czyli od bardzo dawna, i jego organizm to odczuwał.

Ona nie potrzebowała nawet żadnych zaklęć. Sam ten widok, tak bajkowy, zaczarował go lepiej niż jakakolwiek klątwa. Wendy, jej zachwycające ciało, promienie słońca tańczące na morskiej tafli, prawie niewidoczna mgła poranka - to wszystko było tak wspaniałe, że z trudem przychodziło mu ogarnięcie sytuacji. Od razu zaczął się zastanawiać... Czy ona robiła tak codziennie? Czy trafiałby na ten widok częściej, gdyby został rannym ptaszkiem? Jeśli tak, to byłby w stanie się na to zgodzić.

Wendy wyraźnie nie zamierzała stać na brzegu wieczność. Wzięła głęboki wdech, a następnie, ku kompletnemu zaskoczeniu jej cichego obserwatora, zaczęła iść prosto do wody. Wolnym krokiem szła przed siebie, aż zanurzyła się po szyję, na co Syriusz wzdrygnął się z zimna, którego nawet nie czuł. Wody opływające Wielką Brytanię raczej nie słynęły ze swoich wysokich temperatur, a choć słońce świeciło wysoko, był dopiero początek kwietnia. Ona jednak w pewnym momencie zanurzyła się w wodzie cała, po czym wynurzyła tylko głowę, a Syriusz nawet z daleka widział, jak zaciągała się powietrzem.

Zupełnie nie rozumiał, czemu to robiła, ale w tamtej chwili nie musiał. Jego głowa zdała sobie sprawę z czegoś innego: to nie była już jego szlabanowa koleżanka, a kobieta, której niezwykle pragnął, choć w tamtej chwili jeszcze nie do końca sercem, a bardziej spodniami.

Stał przy oknie z otwartymi ustami, przez cały czas patrząc, jak Wendy częściowo dryfuje w wodzie, choć w taki sposób, że nie widział nic poza jej głową. Nie robiła tego jednak zbyt długo; nim się obejrzał, wyprostowała się, po czym zaczęła zmierzać z powrotem do brzegu.

Syriusz odskoczył od okna jak poparzony i wycofał się aż do znajdujących się naprzeciwko drzwi. Choć narastające w nim od tych kilku długich minut pożądanie pragnęło, by ją dalej oglądać, instynkt ucieczki wyrabiany w Hogwarcie latami podpowiadał mu, że musi się schować, zanim Wendy go zobaczy.

Mimo tego, że jej już nie widział, wciąż było mu gorąco, a jego wyobraźnia szalała. Nie był pewien, czy da radę za moment spojrzeć jej w oczy - najpierw musiał się jakoś opanować, bo nie mogła go zobaczyć w takim stanie.

Wtedy pomyślał, że może jednak sam powinien się zanurzyć w tej lodowatej wodzie.

Psota i Milczenie • Syriusz BlackOù les histoires vivent. Découvrez maintenant