Rozdział 7

5.5K 821 507
                                    

- Dobra, przyznaję... Jesteś świetną kucharką - powiedział Syriusz, zjadłszy zaledwie kilka kęsów przygotowanego przez Wendy śniadania.

- No, tak ma być - powiedziała dziewczyna, siadając obok niego wraz ze swoją porcją. Syriusz wziął kolejny kawałek, po czym przymknął oczy z przyjemności.

- To najlepszy omlet, jaki jadłem.

- Jak chcesz, to zrobię dokładkę. Byle byś jadł - odparła Wendy, uśmiechając się szeroko. Była jak matka ciesząca się, że jej syn niejadek wreszcie zabrał się za jedzenie, zwłaszcza, że u Syriusza dało się zauważyć wystające kości.

- Na razie nadal czekam na jakieś ploteczki - powiedział Black, połykając kolejne kęsy z entuzjazmem.

- Co, mam ci opowiadać o moim życiu miłosnym? - zapytała Wendy z  naprzeciwka, nawet nie zdążywszy jeszcze pokroić swojego śniadania.

Nie miała pojęcia, że właśnie o tym Syriusz chciał wiedzieć najwięcej. Był podekscytowany i liczył, że ona się na to zgodzi.

- No ba, takie historie są najciekawsze.

Wendy odrzuciła swoje sztućce, zakładając ręce. Stwierdziła, że nie miała nic do stracenia.

- Dobra. No to w skrócie - zaczęła, a Syriuszowi bardzo podobała się jej konkretność. - Jak tylko przyjechałam do Grecji, ojciec zapoznał mnie z synem swojego dawnego przyjaciela, typ nazywał się Miklos. Praktycznie wpadliśmy w swoje objęcia w kilka miesięcy, aż mnie nie zostawił po niecałych dwóch latach właściwie bez powodu, a ja dopiero długo potem zrozumiałam, jaki gość był toksyczny. Byłam młoda, głupia i nie chcę o nim pamiętać.

Syriusz pokiwał głową ze zrozumieniem niczym mędrzec, który na temat związków wiedział absolutnie wszystko.

- Klasyk - stwierdził, wrzucając sobie do ust kolejny kawałek omleta.

- Później... - Wendy przygryzła wargę. - Później prawie nawet miałam dziewczynę. Gaiana. - Wypowiadając tamto imię, uśmiechnęła się nieznacznie. - Ale mój ojciec dostałby chyba zawału, gdyby ostatecznie do tego doszło.

Wendy sądziła, że Syriusz powie coś złego, jednak on tylko obdarzył ją zaskoczonym wzrokiem, który prędko zmienił się w podziw.

- Czyli z ciebie nadal jest niezłe ziółko. - Wskazał na nią widelcem. - Moja krew.

- A co, ty miałeś prawie chłopaka? - zapytała, zanim mogłaby się powstrzymać.

- Nie, ale gdybym chciał, to mógłbym mieć. Pstryknięciem palców - odparł, pstrykając palcami dla wizualizacji.

Wendy zmierzyła go wzrokiem i stwierdziła w duchu, że tak w zasadzie mogło być.

- No a potem... Xander. - Westchnęła głęboko, spuszczając wzrok na swój talerz. Ta reakcja zainteresowała Blacka.

- Co z nim nie tak? Poza imieniem? - zapytał, co natychmiast rozbawiło Wendy, która pozwoliła sobie wtedy unieść wzrok.

- Byliśmy razem trzy lata, ale ja w pewnym momencie... Nie wiem, po prostu przestałam go kochać, o ile kiedykolwiek naprawdę go kochałam. On się zmienił... Był dla mnie bardziej jak przyjaciel, wcale za nim nie tęskniłam i... Czułam się, jakbym była zakochana w kimś innym, choć nikogo innego nie było... Nie wiem, czy to ma sens...

- Ma, ma - przekonywał Syriusz, uważnie jej słuchając. Zastanawiał się jednocześnie, czy omawiany chłopak był tym ze zdjęcia.

- Jego przyjaciel wygadał mi się, że Xander poważnie myśli o ślubie. I dobrze może, że mi to powiedział, bo ja wtedy zrozumiałam, że nie byłabym w stanie tego zrobić. Zostawiłam go... Ale to chyba lepiej, niż żyć z kimś w kłamstwie, nie?

Syriusz, który o kłamstwach i zdradach wiedział aż za wiele, pokiwał głową.

- I co, teraz jestem tu, uciekając przed śmiercią ojca i tamtym rozstaniem... - kontynuowała, wreszcie zabierając się za krojenie. - Niektórzy by powiedzieli, że idiotka ze mnie.

- Co? Dlaczego?

- Mogłam mieć spokojne życie w ciepłej Grecji, męża, dom, i tak dalej... A teraz co. - Uniosła wzrok z powrotem na Syriusza. - Ukrywam się w kraju deszczu. Sama. W tymczasowym domu.

- No, jak tak to ujmiesz, to fakt, idiotka z ciebie - przyznał Black, ponownie ją rozbawiając.

Mimo wszystko, Wendy nie uważała, że gdyby została w Grecji, to byłoby jej lepiej. Tam, na tej wysepce, w tej kuchni, w tamtym momencie... Czuła jakoś, że właśnie tam powinna być.

- Ale wiesz co... Jestem jakoś szczęśliwsza z tobą tu niż tam z tym wszystkim - przyznała, odrzucając włosy do tyłu. - Czuję, że chociaż robię coś dobrego, że jestem komuś potrzebna.

Black doskonale ją rozumiał. On też cieszył się, że poza Azkabanem, choć nie mógł już nic zrobić dla Jamesa i Lily, to minimalnie mógł wspomagać Harry'ego. No i jemu też podobało się, że kryjówkę dzielił z piękną kobietą, a nie, chociażby, Dumbledorem proponującym mu cytrynowe dropsy. Nie był jednak mistrzem w poważnych tematach, odpowiedział więc:

- Mnie na pewno, bo ja zaraz chętnie zjem drugiego omleta.

- Da się zrobić, Black - odparla z uśmiechem, nadal krojąc swoją własną porcję.

Zapadła chwila ciszy, w której oboje przeżuwali kawałki swojego śniadania, aż przerwał ją Syriusz:

- A tak co do twoich historii... Nie przejmuj się, zapomnij o tych typach - powiedział zachęcająco. - Było, minęło. Spójrz, na kogo możesz patrzeć teraz - dodał, z dumą wskazując na siebie i wprawiając ją w dobry humor już kolejny raz.

- Istotnie - przyznała, śmiejąc się pod nosem. Choć początkowo miała opory, była wtedy szczęśliwa, że wygadała się Syriuszowi, bo poczuła się lepiej. Zwłaszcza sprawa z Xanderem wciąż leżała jej na sercu, bo była świeża, jednak nie chciała jeszcze dziękować Blackowi, żeby nie podbudować mu ego po raz kolejny.

- Co będziesz dziś robić? - zapytala nagle, chcąc zmienić temat. - Jakieś marzenia na tę nową wolność? Może chcesz jakieś książki? Na górze jest ich dość sporo, znajdziesz coś dla siebie - dopytywała.

- Oj, ja nigdy nie byłem zapalonym czytelnikiem, to działka kolegi Lupina - odparł, przypominając sobie, że raczej omijał bibliotekę. - Ale będę ci wdzięczny, jeśli będziesz przynosić Proroka...

- To na pewno - przerwała mu Wendy ze zdegustowaną miną. - Trzeba kontrolować bzdury, które tam piszą.

- Chcę też napisać do Harry'ego. Chcę, żeby wiedział, że jestem bezpieczny, no i że nie jestek już w jaskini.

- To zróbmy tak, że ja się z nim spotkam w tej jaskini i mu go przekażę. I odpowiem mu na ewentualne pytania. No, tylko wiesz, nie mogę mu powiedzieć, gdzie dokładnie jesteś...

- Jesteś pewna? - zapytał zdumiony. - Ale nie musisz, ja mogę...

- Black, nie jesteś już z tym wszystkim sam. Przyzwyczajaj się - przerwała mu Wendy tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Ja jestem tu po to, żeby ci ze wszystkim pomóc i żeby nie dopuścić do tego, żeby ktokolwiek cię wykrył.

Wtedy mały uśmiech pojawił się na twarzt Syriusza, dla którego tamte słowa naprawdę wiele znaczyły.

- Przez tyle lat jakoś przywykłem, że jak umiesz liczyć, to licz na siebie.

Kobieta odpowiedziała mu głośno:

- I na Wendy.

Psota i Milczenie • Syriusz BlackWhere stories live. Discover now