Rozdział 36

2K 367 86
                                    

TW: W tym rozdziale występują treści związane z traumą i śmiercią.

~

Tak też oboje znowu dali sobie czas na opadnięcie emocji, chociaż Syriusz nie potrafił przestać się uśmiechać. Naturalnie, gdzieś w środku trochę bał się tego, co chciała mu powiedzieć - nie miał nawet pomysłu, co mogłoby to być, skoro tak bardzo się tego obawiała - ale pocałunki, które z nią wymienił powiedziały mu więcej, niż ona sama.

Ona też go pragnęła, to się dało wyczuć, tylko ten jej racjonalizm ją powsytrzymywał. Syriusz rozumiał, że związek ze zbiegiem mógł nie być tym wymarzonym, ale ona najwyraźniej bardziej bała się Ministerstwa Magii niż jego - a więc mógł to naprawić.

Żadne z nich nie spało tamtej nocy, dlatego po śniadaniu się położyli. Wendy obudziła się niewiele przed zachodem słońca z jakąś nową energią; poranne pocałunki pojawiły się nawet w jej snach, dając jej jasny sygnał, że chciałaby je powtórzyć. Pozostawała tylko niełatwa dla niej rozmowa... Gdzieś w duchu miała jednak przeczucie, a może bardziej nadzieję, że Syriusz dobrze to przyjmie.

Wzięła prysznic, ubrała się, a następnie ruszyła na poszukiwania Syriusza. Gdy nie znalazła go w domu, wyjrzała przez okno, i zauważyła go na zewnątrz.

Syriusz myślał, myślał i w końcu wymyślił, że być może wszystko pójdzie lepiej, jeśli porozmawiają na dworze, przy szumie morza, który Wendy był tak bliski. Zorganizował więc małe ognisko, a przy nim rozłożył koc, licząc, że tam najłatwiej będzie im porozmawiać.

Dziewczynie niezwykle spodobała się ta sceneria. Przyszła do niego z uśmiechem, który wywołało nie tylko ognisko, a i jego widok w poświacie ciepłego, pomarańczowawego światła.

- Ognisko? - powiedziała, zawierając w tym jednym słowie wszystkie pytania: po co, jak, dlaczego?

- Dziobek polubił fretki pieczone na ogniu - wyjaśnił Syriusz, wskazując na hipogryfa, który zajadał się czymś kilka metrów za nim. - A ty masz na coś ochotę? Grzankę?

- Poproszę. - Wendy uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a następnie zajęła miejsce przy ogniu, na kocu, odrzucając związane w długi warkocz włosy na plecy.

Syriusz machnął różdżką, a grzanki zaczęły lewitować nad ogniem, by się upiec.

- A do picia?

Wendy westchnęła, zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Teraz to by mi się chyba najbardziej Ognista przydała...

- Wiesz, że mnie nie musisz namawiać.

Dziewczyna zaśmiała się pod nosem, ale prędko po tym spoważniała.

- Nie no. Lepiej chyba mieć trzeźwy umysł, jak się mówi o takich rzeczach.

Syriusz wykonał kilka kolejnych ruchów różdżką i zanim Wendy się obejrzała, siadał obok niej z dwoma grzankami posmarowanymi topiącym się masłem, pachnącymi naprawdę obłędnie. Podał je jej, a ona podziękowała cicho, biorąc głęboki wdech.

- No to co... - Black poprawił swoje usadowienie. - Będę słuchał uważniej niż na lekcjach - dodał, co mogło brzmieć absurdalnie, ale Wendy wiedziała, że tylko chciał poprawić jej humor. I jak zawsze mu się to udało.

- Nie ma co przeciągać. - Wendy uniosła jedną z grzanek, wpatrując się w nią, by nie patrzeć na niego. - Im szybciej zedrze się plaster, tym szybciej przestanie boleć. Chociaż musisz wiedzieć, że... Że to moja największa trauma, Syriusz.

- Znasz już moją... Więc w zasadzie nic tak nie łączy, jak dzielenie się traumami, co?

Tym razem Wendy się nie zaśmiała, więc i Syriusz nie drążył. Zrobiła małego gryza grzanki, po czym wreszcie zaczęła mówić.

Psota i Milczenie • Syriusz BlackWhere stories live. Discover now