Forgetting envies ~ Rozdział 33

Zacznij od początku
                                        

- Nie, mówi prawdę - potwierdził słowa chłopaka. Wystąpił przed niego i sam ostatni raz rzucił okiem w kierunku łąki. Nie należała do najbezpieczniejszych miejsc, ale przynajmniej to miejsce pozwoli ochronić niewinnych. - Proszę unikać wszelkiego niebezpieczeństwa. I proszę powiedzieć, czy o czym jeszcze wspominała wieszczka?

Wei Changze zapalił w pomieszczeniu, to za wiele na jego nerwy. Zakaszlał. Ostatnim razem zapalił kilka miesięcy temu, obiecał, że rzuci, i dalej mu to nie wychodziło. Z drżącym papierosem między palcami rzekł:

- Pytał o sposób przywrócenia do życia kogoś, kogo dusza roztrzaskała się na tysiące fragmentów. Odesłała go, mówiąc, że to całkowity absurd.

- Dlaczego? - zaciekawił się Lan Wangji.

- Ponieważ ciało już nie istnieje. Musieliby znaleźć zastępcze albo spróbować odroczenia, ale i to nie dawało gwarancji powodzenia. Podobno tylko Demoniczny Patriarcha byłby w stanie połączyć duszę, kości i nowe ciało, ale to tylko domniemania, o których wspomniała wieszczka - wyjaśnił szczegółowo, za szczegółowo w mniemaniu kulktywatorów.

To więcej niż zyskali przez ostatnie tygodnie.

Wei Wuxian wiązał tę teorię z jeszcze jednym faktem: dusza nie chciała wrócić do ciała, więc należało zmusić duszę do posłuszeństwa. Poza tym do samego połączenia Xue Yang najwidoczniej potrzebował kilku rzeczy: amuletu, Wei Wuxiana, duszy, kości i nowego ciała. O trzech wiedzieli, pozostałych dwóch jeszcze nie odkryli. O ile kości były w posiadaniu Xue Yanga i co do tego nie mieli najmniejszych wątpliwości, to nowe ciało stanowiło dla nich zagadkę. Nie był nim Wei Wuxian, jego ciało już posiadało odrodzoną duszę, więc kto?

- Sześć... - wygłosił liczbę Lan Wangji.

- Co „sześć"? - Wei Wuxian jeszcze raz pomyślał o pięciu rzeczach, których potrzebował Xue Yang.

- Sześć, Xue Yang musi wykorzystać demoniczną energię. Energia powstaje z gniewu, zła, śmierci...

- Negatywne emocje - w końcu do niego dotarło. - To dlatego wysadził podziemia. Chciał zgromadzić jak najwięcej demonicznej energii i przy okazji przetestować, jak to mu wyjdzie - rozumował dalej, a jego rodzice przysłuchiwali się z coraz większym strachem w oczach.

- Nie ma mowy, zostajesz tutaj! - zadecydowała nagle Cangse Sanren. - Nie wiem, jak wplątałeś się w coś tak niebezpiecznego, ale mówię stanowcze nie.

- Mamo...

- Zostajesz w domu! Pokój masz, szkołę kiedyś skończysz, mogę dawać ci indywidualne lekcje.

- Mamo...

- Żadne „mamo", sama myśl o tym, że mogłoby coś ci się stać... Nie, nie... - Pokręciła głową, nie chcąc myśleć o swoim dziecku w podobnych okolicznościach. - Zostajesz...

Wei Wuxian wydobył z prawej dłoni demoniczną energię i wystrzelił ją w powietrze, omijając policzek matki i uderzając w ramkę ze zdjęciem za nią.

Zamilkła, podobnie jak Wei Changze. Ramka zerwała się z gwoździa i spadła z hukiem na podłogę, roztrzaskując się o nią. Pęknięcie rozpoczęło się od dziesięcioletniej twarzy chłopca, jakby próbowało powiedzieć, że nie przynależy do wizerunku tej rodziny.

- Wei Wuxian... Demoniczny Patriarcha to ja - wyznał, lecz zanim poznał odpowiedź rodziców, odwrócił się i wyszedł z domu.

Lan Wangji podążył za chłopakiem w milczeniu, dotrzymując mu kroku, poruszając się dokładnie w tym samym, energicznym tempie. A szli długo, do tego ścieżką leśną, która prowadziła do wcześniej wspomnianej kaplicy dwóch bogów. Szlak był oznaczony drobnymi tablicami zawieszonymi na drzewach. Nieśmiertelny Mistrz wątpił, by Wei Wuxian świadomie wybrał tę drogę. Targały nim zbyt wielkie emocje, aby z rozsądkiem gdziekolwiek podążał. Mimo to, nie zatrzymał chłopaka.

- Myślisz, że... dobrze zrobiłem? - Wei Wuxian dopytał się ukochanego.

- Nie wiem.

- He... - zaśmiał się smutnie. - Czego innego się spodziewałem po Nieśmiertelnym Mistrzu? Przepraszam, po prostu... To samo wyszło.

Przystanął przed kapliczką, przed prostym, drewnianym zabudowaniem, odnowionym ze świeżego drewna, ale nadal skąpanym w ubóstwie i nadzwyczajnej skromności.

- Nie znienawidzą cię - zapewnił go Lan Wangji.

- Gdyby od początku wiedzieli, to czy mnie w ogóle przyjęli? Wychowaliby? Czy zanieśli z powrotem do lasu i pozostawili sprawę losowi? - Przykucnął. Twarz zasłonił dłońmi, aby Lan Wangji nie dojrzał jego zapłakanej twarzy. - Boję się.

- Kochają cię - ponownie próbował przekonać chłopaka.

- Kochają swojego syna, a ja nim nie jestem.

- Jesteś.

Lan Wangji złapał go za policzki i przysunął swoją twarz do jego. Ich usta się złączyły w krótkim, lecz słodkim pocałunku. Przyniósł Wei Wuxianowi ukojenie.

- Ufaj tym, którzy cię kochają - poprosił tylko o jedną rzecz i odsunął się w kierunku kapliczki.

Nie składano w niej darów od miesięcy, mimo to pozostała czysta, zadbana, a pojedynczy, czerwony kwiat zdobił główną altanę z wizerunkiem dwóch opiekunów świątyni - Króla Demonów i Nieśmiertelnego Zbieracza Resztek. Dwa posągi stały obok siebie, jeden równie piękny, co drugi. Przedstawiały dwóch, przystojnych mężczyzn ze zwróconymi spojrzeniami ku sobie, z uśmiechem wyprzedzającym stulecia i milenia, oraz przywiązanymi palcami czerwoną nicią przeznaczenia.

Lan Wangji wyjął z sakiewki połowę pieniędzy, jaką miał przy sobie i wrzucił do puszki ofiarnej. Miał tylko jedną prośbę do bogów: żeby pozwolili mu trwać przy ukochanym. Stracił dwa tysiące lat w samotności i nie chciał niej żyć ani dnia dłużej. Zapomniał już, jak wiele szczęścia dawała mu obecność Wei Wuxiana, jak wiele sprzecznych uczuć budził w nim, jak nauczył się żyć dzięki temu jednemu człowiekowi.

- Myślisz, że oni nadal się kochają? - Wei Wuxian przyklęknął obok Lan Wangji. - Wieczna miłość? To możliwe?

- Nie wiem...

- No tak, trzeba by było ich zapytać, choć wątpię, żeby posągi nam odpowiedziały, hahah. Mimo to... przyjemnie tak pomyśleć, że ci dwaj bogowie pokonali wszelkie przeciwności losu, aby być razem.

- Hm...

- Nie mam przy sobie pieniędzy, więc wykorzystam twoją ofiarę i błagam, o bogowie, pozwólcie mi zmądrzeć. Przy tym wielkim Lan Zhanie czuję się taki mały! - wykrzyczał to na cały las.

Lan Wangji nie zdołał ukryć zarumienionych policzków, więc Wei Wuxian podroczył się z nim, szczypiąc w nie. A na końcu pocałował prawy policzek w ramach podziękowań. Słowa były zbędne. Oboje zrozumieli swoje intencje, wzięli się za ręce i obje ruszyli w kierunku Kopców Pogrzebowych - miejsca, gdzie wszystko się zaczęło i może właśnie na nim wszystko się zakończy.

32 komentarze pod ostatnim rozdziałem... WOW! Zaskoczyliście na maksa, więc po pracy dzisiaj naskrobałam krótki, ale taki... "pełny" rozdział.

Dwa ogłoszenia:

1) Nie, na kopcach pogrzebowych nie skończy się opowieść,

2) Forgetting Envies będzie miało SZCZĘŚLIWE zakończenie, więc nie musicie się bać ;)

Zapraszam również do śledzenia mnie na facebooku (jak wiecie, planuję wydać książkę, z wampirami w roli głównej, mam nadzieję, że zerkniecie z ciekawości xd)

https://www.facebook.com/PisarkaRolaka

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz