Psychika

195 11 0
                                    

Harry był ciągany po uzdrowicielach , bo jego stan psychiczny dziwnie się pogorszył . Nie miał na nic siły , nie jadł , spał . Tego dnia też tam szedł . Około 10 Syriusz wszedł do jego pokoju mówiąc :
- Harry? Śpisz? Musimy się zbierać kochany. Dawaj.- powiedział kładąc mu na łóżko jakieś ubrania z szafy . Harry nie chętnie odwrócił się w jego stronę . Zdjął koszulkę , założył drugą , potem bluzę . Założył spodnie na bokserki w , których spał , odgarnął włosy , Założył okulary i wstał nie pewnie . Na prawdę czuł się fatalnie. Dziwnie akurat teraz wszystko z jego okropnego życia zaświeciło jego umysł . Nie chciał pamiętać jak był bity,  wyzywany , nie chciany a jednak..Cały czas te 13 lat krążyło po jego głowie.  Ciche głosy mówiły mu,  że jest beznadziejny,  nawet jego niesamowita moc słabła z każdym dniem . Jego opiekunowie chwytali się każdej deski ratunku bo widać było , że chłopak gasł...Poszedł do salonu i wręcz upadł na kanapę bezwładnie.
- Harry , co jest? Dlaczego ostatnio znowu jesteś smutny i przygnębiony...Nic nie jesz ...Dlaczego?- pytał go zmartwiony przysiadając obok niego na kanapie .
- Widzisz...Nie mogę odciąć się nagle od 13 lat mojego życia tak nagle . Niestety to nie możliwe . Czasem myśli , że jestem beznadziejny wracają ...Wtedy czuję się jak wyżucona ściera , która już nikomu nie jest potrzebna...Tak jak tamtej nocy...- powiedział nie obecnym wzrokiem .
- Wiem ...Wiem , że jest Ci ciężko , ale uwierz mi Harry,  że tu co byś nie zrobił nikt Cię nie uderzy ani nie wyżuci , nie będzie głodzić ani nie zamknie w komórce pod schodami . - powiedział głaszcząc go po plecach .
- Wiem...Przepraszam...
- Nie masz za co syneczku - powiedział przysiadający się do niego Syriusz.
Coraz częściej tak do niego mówił.  W końcu był ojcem Harrego , a to że chrzestnym to już tylko tytuł .
- Możemy już jechać . Na serio nie czuję się dobrze .- powiedział wstając z kanapy z trzęsącymi się nogami . W końcu nie zjadł nic od chyba trzech dni . Zbliżała się kolejna pełnia - początek lutego.  Remus bał się , że Syriusz nie poradzi sobie sam z Harrym w tak nie bezpiecznym dla samego siebie stanie , kiedy on będzie jak głupi latał po lesie i zabijał wszystko co się rusza.
- Jasne . - odpowiedział mu biorąc klucze .
Remus dalej nie przekonał się do auta .Syriusz wszędzie ich woził . Teleportować się w niektórych miejscach nie można było,  dlatego przemieszczali się samochodem. Wszędzie musiał jeździć Syriusz,  bo Remus ledwo co wsiadał na przednie siedzenie.
Harry znów się przeziębił. Wsiadł na tylne siedzenie i zaszczekał kaszląc .
- Dobrze , że jedziemy do uzdrowiciela . Na pewno powinien Cię ktoś zobaczyć , bo kaszlesz tak jak wściekły Syriusz- powiedział drugi.
    W drodze Harry zasnął . Remus położył rękę na dłoń Syriusza,  która zmieniała właśnie bieg . Powiedział :
- Mam wrażenie najgorszego...- odparł smutno.
-Ja też , ale nie oddamy go bez walki . - powiedział patrząc na drogę.
    Kilka minut przed wielkim szpitalem Harry obudził się.  Byli już prawie na miejscu . Syriusz wściekał się za kierownicą mówiąc:
- Do jasnej holery ! Dlaczego nie ma tu więcej miejsc parkingowych ?
- O tam coś jest !- ożywił się trochę Harry .
- O ... o. . o... o - mruczał Syriusz wcinając się przed innym samochodem . Wysiedli i poszli szukając sali .
- To mamy problem ...Sala 314 ...Zobaczcie jaki wielki jest ten szpital!- powiedział Remus biorąc Harrego pod pachę i prawie zaciągając zmęczonego chłopaka. W środku było wiele ludzi .
- 310. .258 ...514...- patrzyli na numerki.
Harry zamknął oczy . I tak był prowadzony przez Remusa.  Wlokł nogami prawie bezwładnie.  Wreszcie doszli . Usłyszał jak któryś z jego opiekunów naciska za klamkę . Wtedy otworzył oczy i ujżał na drzwiach imię i nazwisko uzdrowiciela . Nazywał się Alexander Mancini.  Weszli kiedy mężczyzna otworzył drzrwi szerzej . Harry usiadł na krześle,  ale uzdrowiciel od razu pokazał mu kozetkę na środku pokoju .
Był młody.  Miał blond włosy przycięte modnie oraz czarne oczy , które przysłaniały okulary. Założył rękawiczki,  założył stetoskop , z kieszeni wyjął różdżkę i usiadł na krześle obrotowym obok białej kozetki na której leżał Harry i powiedział:
- Cześć Harry. Jak się czujesz . Chyba nje najlepiej co?- zapytał oglądając jego skórę .
- No jest różnie. Dziś jednak wyjątkowo źle . - powiedział odwracając głowę w stronę swoich zaufanych siedzących na krzesłach . Trzymali się za ręce . Syriusz w drugiej bawił się kluczykami . Uśmiechnął się do dzieciaka , ale widać,  że robi to wymuszenie . No w końcu kto jest szczęśliwy podczas wizyty u lekarza .
- Kiedy coś ostatnio jadłeś Harry? Jesteś bardzo wygłodzony. - powiedział badając jego brzuch.
- Mam z tym problemy...- odpowiedział szybko .
- No dobra...Teraz może trochę zaboleć. Muszę zobaczyć twoje rany , okej?- powiedział odsłaniając powoli koszulkę I rozcinając bandarze .
Chłopak jedynie pokiwał głową.  Nie miał siły nic powiedzieć .
- Nie martwcie się o nie. Widzę , że Harry ma w domu profesjonalną opiekę . Jedyne co jest do zamartwiania to jego stan psychiczny i jedzenie . Widzę , że jest tak słaby , że znowu złapał jakąś infekcje. Zostawimy go w szpitalu na 3 dni. Niestety nie widzę teraz innego wyjścia- powiedział oglądając dokładniej jego skórę na rękach , która była prawie tak blada , że przezroczysta .
- Jasne. - odpowiedział Remus - Co zrobicie z jego jedzeniem?- zapytał zatroskany .
-Tu pojawia się problem. Nie ma żadnego eliksiru zastępującego pokarm. Harry po prostu musi zacząć jeść albo założymy mu rurkę przez nos co jest bardzo nie przyjemne .- powiedział miło patrząc na dziecko.
Machnął różdżką i zaraz ustąpiło u Harrego kłucie w płucach . Inne dolegliwości niestety nie.
-Dobrze , teraz możecie udać się do sali numer 40 . Tam znajdziecie piżamę dla Harrego.  Niech położy się tam do łóżka.
- Jasne- powiedział Syriusz biorąc Harrego pod pachę .
- Zaraz ktoś do niego przyjdzie . Poczekajcie tylko kilka minut . Jak widzieliście dziś mamy wielkie oblężenie .- powiedział uzdrowiciel zdejmując rękawiczki i zapisując coś na  kartce .
   Znowu błądzili . Nje wiadomo gdzie ta cholery oni umieszczają te salę,  bo obok 30 była 50 , a obok 50 znajdowała się 100. Wreszcie na nia natrafili . Sala była dość duża , ściany były bardzo jasne niebieskie . Na podłodze były białe płytki,  które oświetlał mały żyrandol . Łóżko postawione było pod dużym oknem , a obok niego stał fotel oparty o szafkę nocną . Na niej leżała niebieska piżama . Harry od razu ją wziął i przebrał się w łazience.  Po wyjściu zobaczył , że Remus z Syriuszem robią przemeblowanie .
-Co tak patrzysz Harry ? Wiemy jak lubisz gwiazdy , dlatego trzeba przekręcić łóżko abyś je oglądał.-powiedział pomysłodawca
Harry spojrzał na nich tobiac zmęczony uśniech .
Padł na łóżko jak długi .Był tak strasznie zmęczony psychicznie,  że ból i nie moc była wręcz fizyczna . Zasnął od razu . Śniły mu się koszmary . Śniło mu się , że jest wyśmiany nawet w niebie przez swoich przodków , że nie chcą go znać...Był oblany potem , bardzo przerażony,lecz nie mógł się obudzić . Remus  trzymał go za rękę płacząc kiedy Harry szeptał spocony :
- Tato...Tato...Nie zostawiaj mnie! Tato...Ja nie chciałem...Przepraszam....Mamo!
Dobrze wiedział , że tym razem Harry nie jest na plaży...Wiedział , że jego głowa wszystko zmyśla,  ale było to bardzo bolesne widząc jak Harry krzyczy w nocy jak przerażony ...
Od razu przed oczami przemigały mu dni , kiedy leżał w szpitalu,  nie przytomny kaszląc krwią , przez niego. Przez niego...Dlaczego on nie zabrał go wcześniej?! Dlaczego nie zareagował do jasnej cholery?! Dlaczego teraz Harry miał tak cierpieć przez...niego...
Nagle otworzył przerażone oczy . Były czerwone , ale nie od mocy . Od płaczu ...Słonych łez lejących się jak z wodospadu . Harry dalej był jednak nie obecny . Wydawało mu się , że biegnie po górach uciekając przed Peterem i śmierciożercami . Nje miał wtedy przy sobie różdżki.  Krzyczał . Strasznie . Biegł przed siebie . Nje wiedział , że to tylko sen . Biegł dalej . Przeskakiwał doliny i rzeki . W tamtym momencie wydawało mu się , że jeden ze śmierciożerców dorwał jego rękę szamkcąc się z nią ( nie wiedział , że to Remus próbuje przytrzymać jego szamotanie , aby nie zrobił sobie krzywdy ) . Zaczął bić śmjerciożercę na oślep.  Dostał magicznej siły . Już widział przed sobą drzwi do bezpiecznego domu . Tylko ten człowiek trzymał go coraz mocniej.  Szukał drugą ręką różdżki w spodniach  ...Gdzie jest ten cholerny przedmiot! Co się z nim stało?! Harry nie miał wyboru . Zamknął oczy , a kiedy je otworzył był cicho , skupiony do ostatniej myśli . Spojrzał w oczy brudnego człowieka z czarnym znakiem na przedramieniu I powiedział:
- Nie zmuszaj mnie do rzeczy , które zrobię .
Mówiąc to podniósł śmierciożerce ręką ...Dosłownie dostał w niej magicznej siły...Potem odepchnął go wprost na drzewo i oszołomił . Otarł łzy i uciekł dalej . Prosto do drzwi . Byle szybko , byle szybko . Byle do klamki. Potknął się chyba 10 razy ze zmęczenia , ale biegł przed siebie.  Widział jak śmierciożercy gonią go.  Już byli blisko .
Harry wyszeptał sobie :
- Uciekaj , Harry biegnij!
Był już przy klamce . Już ją nacisnął . Wszedł do domu i właśnie w tym momencie zobaczył nad sobą Remusa wraz z uzdrowicielem . Powiedział zapłakany :
- Nie skrzywdziłem tu nikogo , prawda?
- Nie , ale chyba o mało nie pozrywałeś sobie strun głosowych . Co Ci się śniło?- zapytał patrząc na niego i świecąc w czerwone oczy uzdrowiciel .
- No ...uciekałem przed nimi...Jeden złapał mnie ...Trzymał mocno , ja nje miałem różdżki,  skorzystałem z rąk ...- powiedział nie wieżą,  że to co przed chwilą przeżył nie było wcale prawdą .
Uzdrowiciel wyszedł mówiąc:
- Jesteś bezpieczny .
Harry w to nie wątpił, ale jego głowa już tak . Wstał i przytulił się tak mocno jak umiał do Remusa. Płakał jak dziecko .
- Dobrze,  Harry.  Już Dobrze...Nikt Cię już nje skrzywdzi ...Będziemy szczęśliwi synku...- mówił zataczając koła na jego plecach .
Harry płakał bezgłośnie w szatę opiekuna . Chciał aby to wszystko się już skończyło...

Nie chcianyWhere stories live. Discover now