Ciężka noc

308 12 0
                                    

Harrego po próbie całą noc pilnował Syriusz.  Dzieciak nie mógł zasnąć , ale po dawcę eliksirów wreszcie to zrobił.
Rano pies wyszedł z pokoju mówiąc przykro :
- Oj Luniek...Długa droga przed nami .
-Niestety to prawda. On chce czy nie musi iść na terapię .- odparł stanowczo.
- Masz rację. Teraz to najlepszy pomysł jak mógł CI wpaść do głowy . Niestety ja też nie mam innego ...- powiedział drapiąc się po głowie jakby właśnie nad tym myślał.
W domu panowała cisza.Nikt nawet nie otworzył ust. Syriusz I Remus siedzieli tak , gdyby znowu wydarzyła się tragedia .
Harry spał w pokoju niczym zabity . To świadczyło o tym , że jego stan psychiczny jest coraz gorszy i potrzebuje interwencji .  Kiedy się obudził nie wiedział co powiedzieć , kiedy wchodził do kuchni . Wyszeptał jedynie :
- Przepraszam was. Bardzo!Ja nie wiem co we mnie wstąpiło!- mówił jakby beż większego składu .
- Nic się nie stało . Nie rób tego więcej.  Mów nam o każdej nowej ranie i o każdej niepokojącej myśli . Nie jesteś dla nikogo problemem .- mówił Syriusz.
  Oczywiste , że nie był. Przecież był jego ojcem chrzestnym i miał obowiązek następować mu Jamesa jak tylko umiał ,a wiedział , że James nigdy by nje pozwolił aby jego syn tak marnie wylądował. Często mówił do niego w nocy , aby dał dziecku siłę , aby mu nie pozwolił wtedy , kiedy on nie może być przy nim . Sam James uratował mu życie dwa razy , a jego cudowna matka zrobiła to po raz 3. Swoją drugą próbę pamiętał jak wczoraj . Był wtedy na 5 roku .
   Siedział wtedy na łące.  Trzymał żyletkę w ręku,  nafaszerował się przed tem jakimiś znalezionymi tabletkami ( okazały się potem nie groźne) nie wiedział,  że jego przyjaciel właśnie udał się na wieczorny spacer . Już przykładał ją do ręki,  kiedy James podbiegł do niego cicho i wyrywając mu ją z dłoni mówiąc :
- Zostaw to Syriusz! Ty debilizmu się tam nałykaleś ?! - darł się na najlepszego przyjaciela płacząc razem z nim.
Ten nic nje odpowiadał. Wtulili się razem . Siedzieli tak jakiś czas . Potem James ostro zrugał Łapę o kolejne rany i takie myśli .
- Pomyślałeś o nas Ty parafianie?! Na prawdę nie myślisz czasem! Ale no już się uspokój.  Chodź do pokoju...- mówił gładząc go wtedy po plecach .
Syriusz do teraz pamiętał ten kojący dotyk silnego przyjaciela . James chyba jako jedyny z ich trójki,  bo Peter też był raczej zamknięty w sobie i chodził własnymi ścieżkami. Remus często pomimo tego , że raczej najmądrzejszy z huncwotów miał problemy i kto go pocieszał jak nie James . Sam Potter nie mówił nic swoim druchom . Może bał się odrzucenia jak Harry ?
Teraz w Syriuszu coś pękło . Przecież jego syn pomimo problemów nic nawet nie pisnąć Ronowi , Hermionie . Może James robił tak samo? Dlaczego on był tak głupi i nigdy nie zamartwiać się o niego? Teraz na pewno musiał odpłacić się ratującej jego syna .
   Harry usiadł przy stole . Po nocy naszła go niesamowita siłą i miał dziwnie dobry humor . Opiekunowie puścili sobie spojżenia znaczące wszystko co mieli wtedy sobie do przekazania , tak jak robił to Harry i Ron chcąc oznajmić , że Hermiona znowu oszalała , albo , że Snape jest wrednym chamem . Powiedział:
- Dziś wyjątkowo bym coś zjadł. Nie mogę przecież funkcjonować na pustym żołądku .
Remus otworzył szerzej oczy , ale wyjął mu z lodówki ciasto czekoladowe . Uznał , że może na to się skusi . ( Nie trzeba tłumaczyć ,dlaczego było czekoladowe . Harremu czasem wydawało się,  że Remus wykupiuje jej całą fabrykę ).
  Harry walczył z każdym kęsem , z każdym widelcem , ale zjadł aż 3 kawałki. Na końcu wstał od stołu mówiąc dobitnie do stołu :
- Jeszcze tu wrócę ! Nie poddam się tak łatwo !
Powiedział to z taką dumą . Nagle Syriusz podszedł do niego mówiąc :
- No nawet nje wiesz jaki dzielny jesteś !
   Po śniadaniu w Harrym doskwierało poczucie winy . Miał ochotę na więcej , ale mózg go powstrzymywał . Jego opiekunowie zaproponowali mu spacer . Wyszli więc . Syriusz nagle nie spodziewanie popchnął Remusa wprost na zaspę śniegu mówiąc:
- Co lunatyku? Dawaj bitwę na Śnieżki.
Mężczyzna poczuł się jak za dawnych czasów . Jak mały pierwszak . Tak zaczęła się zabawa . Wszyscy wrócili mokrzy do ostatniej nitki , ale zadowoleni.  Nawet Harry wracał śmiejąc się w głos . Nawet przytulił Remusa . Było to dziwne uczucie . Bycie kochanym , zadbanym . Nie chciał się nazycać i robić problemów , ale zrozumiał , że tego nie robi . Było cudownie . Wiedział , że to tylko lepszy dzień w okrutnej depresji , ale nie poddawał się . Postanowił , że nigdy więcej nje skrzywdzi swoich najbliższych mu ludzi.  Nie może .
   Po powrocie Remus od razu powiedział :
- Zdejmuj wszystko Harry . Idziesz się przebrać . Jesteś mokry jak byś wyszedł z pod prysznica .
-Oj tak. Ja zrobię ulubiony napój Remusa - gorącą czekoladę . Też wypijesz Harry , prawda?- zapytał go
- Nie obiecuję , ale spróbuję-powiedział wchodząc do pokoju .
  Szukał w kufrze jakiejś bluzki , ale zorientował się , że nie ma takich ubrań. Wszystkie wylądowały w praniu . Harry nje wiedział gdzie jest pralka i gdzie się suszą , dlatego wybiegł z rozpiętą bluzą w już świerzym dresie i kapciach :
- Remus gdzie mamy tu suszarnię ? - zapytał , ale zapomniał o tym , że jego opiekunowie chyba nje widzieli co sobie zrobił do końca na klatce .
Zorientował się jednak szybko , kiedy zobaczył na sobie ich wzrok. Gwałtownie chciał uciekać , ale ciało mu na to nie pozwoliło . Stał jak wkopany w ziemię . Nagle odezwał się Remus kładąc powoli łyżeczkę na blat :
- On raczej , nje będzie Ci potrzebna...Kładź się na tychmiast na kanapę . Trzeba to zobaczyć .- powiedział już sięgając po apteczkę z szafki .
Syriusz z wielkimi oczyma zszedł z sofy . Położył koc . Harry powoli usiadł na kanapie . Już po nim...Znają jego miejsce. Teraz będzie pilnowany . Skończyło się . Mógł zapiąć tę głupią bluzę. Po co on tu szedł tak bez zastanowienia . Był na serio na siebie zły , ale z drugiej strony przechodził mu cień smutku . Znowu zranił swoich najbliższych . Położył się i rozpiął bluzę całkowicie . To co zobaczyli było tragiczne . Z jednych ran jeszcze wyciekała ropa , z drugich sączyła się krew , a trzecie brzydko się zarastały .
- One nie są zakażone ? - szeptali między sobą .
- Może trzeba je komuś pokazać?
- Trzeba to je opatrzyć.
- Dobra spokojnie...spokojnje ...
- Ja to słyszę - wymamrotał Harry patrząc na ich skrzywione twarze .
Szczerze powiedziawszy Remus nje widział aż takich ran nawet u Syriusza.  Widział jedynie u siebie po comiesięcznych przemianach .
- No to się przygotuj chłopaku , bo cała ropa musi być starta . Niestety nje będzie to przyjemne .- powiedział idąc po miskę z wodą i kilka gazików.
- Dlaczego nic nie mówisz , Co? Chcemy Ci pomóc.  - mówił wlepiając wzrok w swojego syna chrzestnego .
- Nje chciałem...Przysięgam...Nje chciałem wam dokładać. Macie przecież swoje problemy .Nje chcecie niańczyć 13 letniego chłopaka .- powiedział wręcz z wściekłością na samego siebie.
- Przestań! Nikomu nie sprawiasz tu nieprzyjemności...Nawet nie wiesz jak chcę to robić Harry! Bardzo chcemy , obydwoje. Jesteś dla nas jak syn- najważniejszy na całym świecie . Uwielbiam mi lub nie , ale kocham Cię dzieciaku .- powiedział głaszcząc jego włosy .
Harry wtedy posmutniał. Zrozumiał , że teraz może powiedzieć im wszystko. Znowu depresja go atakowała i myśli o nie byciu potrzebnym . Powiedział sobie :
- Nje Harry. Jesteś tu potrzebny , nikomu nie szkodzisz . Oni Cię kochają . Jesteś dla nich ważny .
- Dobra , teraz pokazuj Harry . Kiedy , ile , co i jak. Na prawdę jest to teraz ważne , jeśli nie chcesz znowu wylądować w szpitalu .- powiedział Remus odsłaniając koszulkę .
  Zapewno tylko on czuł ten okropny zapach krwi . Tak go nienawidził. Był mdły , okropny i słodki . Teraz patrzył na dziecko z rozdartą całą klatką przykładając gazę do ran. Harry odruchowo złapał go za rękę . Remus ucieszył się troszkę , że jednak mu ufa .
- Te były wczorajsze , prawda?- zapytał go z troską .
- Te? Tak- powiedział spoglądając na sączące się rany .
- Dobra , to teraz zaciśnij zęby Harry. Będzie nie zbyt przyjemnie- powiedział przykładając gazę do ran z ropą.
Dziecko na prawdę je zacisnęło razem z oczami . Popatrzył chwilę na Syriusza mówiąc mu :
- I jak? Nie jest dobrze , co nie ?
Mężczyzna odpowiedział mu:
- Teraz przygotuj się na obmywanie ich codziennie po kilka razy . Zostaną Ci po nich blizny .
- O tym wiem...Nie zejdą nawet w tym lepszym świecie...- odpowiedział mu . Myślami leżał przy ojcu na plaży .
- Z kąd wiesz takie rzeczy ?- zapytał go zaciekawiony .
- Wiesz , w dzień kiedy wywalili mnke z domu najpierw odśnierzałem , prawda? Miałem już wtedy zapalenie płuc , dlatego odpłynąłem na 7 godzin . Jak odpływam to leżę na plaży...Sss- przerwał , bo Remus dotknął bolącego miejsca , ale postanowił kontynuować dalej - jest tam pięknie....Wtedy przyszedł do mnie tata . Był prawdziwy , czułem jego dotyk , pomimo , że nigdy nje wiedziałem , zgadza się z mężczyzną ze zdjęć . Był cudowny . Leżał przy mnje całe 7 godzin , a nawet wyczarował dla mnje gwiazdy.  Mówił mi wtedy o niebie...o mamie i między innymi właśnie o tym , że rany , które sami sobie wyżądzamy zostają z nami do końca...
Syriusz był zdumiony jego wypowiedzią . Jego James ma się dobrze ? Wypytał o wszystko Harrego . Przecież mógł się z nim widzieć . To nje musiał być wymysł jego umysłu . Pytał nawet o jego zapach , a kiedy wszystko mu się zgadzało wypytywał o to czy jest tam szczęśliwy , czy jest mu dobrze . Zagadał tym Harrego tak , że ten prawie się nie zorientował , kiedy wszystkie rany były czyste .
-No gaduły . Gotowe , teraz tylko za bandarzujemy i będzie dobrze . Wstań na chwilkę . Ręcznik pod tobą jest cały mokry i brudny . Jemu już podziękujemy.- powiedział idąc do kosza I przy okazji grzebiąc w szafce w poszukiwaniu jakiegoś bandarza .
-Dzięki.  Masz bardzo delikatne ręce -powiedział chłopak .
-Nie ma za co . Muszę Ci przyznać rację Harry -mam delikatne ręce . Po tylu latach z Syriuszem i Jamesem , którzy zawsze pakowali się w tarapaty umiem bandarzować , zaklejać i usztywniać tak jak nie jeden uzdrowiciel -zaśmiał się patrząc na Łapę.
-Oj to prawda . Tyle razy byliśmy u pani Pomfery,  ale głupio było chodzić codziennie,  dlatego Remus musiał się tego nauczyć. Pamiętasz jak byliśmy w lesie i zaczął gonić nas jakiś wściekły Centaur i kopnął mnie w twarz ? Wtedy miałeś robotę , bo składałeś mi nos, aby nikt nie dowiedział się o naszej wycieczce do zakazanego lasu -zaśmiał się dokładając drzewa do kominka .

Nie chcianyWhere stories live. Discover now