Harry cieszył się niezmiernie. Na reszcie koniec przeklętych wakacji . Już pakował się do jego ukochanego miejsca jakim był hogwart . Nie mógł doczekać się spotkania z Ronem i Hermioną . Miał im tyle do powiedzenia ( oczywiście nie o tym , że wujostwo go bije i głodzi). Był z siebie dumny , że tak na prawdę całe lato przeżył na pomidorach oraz z tego co ukradł z lodówki w nocy . Oczywiście jedzenie było w niej liczone , aby ten przeklęty chłopak nie myślał sobie, że będzie dostawał żarcie za nic , ale czy wujostwo ważyło ile mają zupy czy szynki ? Oczywiście, że nie. Harry był tak zdesperowany , że wypijał zimną zupę z pływającym tłuszczem . Był wykończony , dlatego podkradał przeróżne leki . Nie można przecież zapomnieć, że Harry to inteligentne dziecko , które wie jak o siebie zadbać.
Harry 30 sierpnia był już spakowany. W nocy postanowił , że zaryzykuje nawet własnym życiem uciekając z domu. Wszedł na górę tak cicho jak umiał , otworzył drzwi do pokoju w , którym leżał wielki kufer z jego miotłą, szatą , różdżką . Pierwsze co zrobił to wyjął z niej różdżkę. Postanowił , że tą noc spędzi na peronie 9¾. Wyszedł z domu i założył pelerynę niewidkę upewniając się , że na pewno nikt go nie widzi i wskoczył na miotłę.
O tej godzinie na stacji było całkowicie spokojnie. Harry pierwsze co zrobił to wleciał w magiczną ścianę . Znów upewniając, że nikt go nie widzi zdjął pelerynę , schował miotłę i siadając na kufrze zasnął .
Rano obudził go zgiełk , odgłosy nadjeżdżających pociągów. Wsiadł do pojazduvw którym konduktor krzyczał:
- Ulica pokątna! Pokątna!
Harry wstał. Przymoniał sobie , że nie ma przecież książek . Szczerze powiedziawszy to miał nadzieję , że nikt nie zobaczy go w lekko poplamionej krwią koszulce, dziurawych spodniach oraz brudnych od pielenia ważyw białych ( teraz już brązowych) butach.
Na pokątnej Harry poszedł migiem po książki, potem zobaczył pyszne ciasta dyniowe . Kupił dwa kawałeczki. Ach jaki piękny zapach . Harry pochłonął je od razu a pierwszy raz od długiego czasu poczuł , że ma pełny żołądek . Poszedł do dziurawego kotła .Tu pojawiły się problemy:
Na choryzoncie jego wzroku widział rudowłosa rodzinę czarodziejów. Szybko schował się za ścianę modląc się aby akurat przechodzący tamtendy pani Weasley nie zobaczył jego poobcieranej i brudnej twarzy . Kiedy poszedł dalej od schodów Harry wparował na nie bardzo szybko . Rozglądając się raz jeszcze , aby upewnić się czy aby na pewno nikt go nie zobaczy czmychnął do łazienki .
Tam się przebrał,obmył świeże i stare rany na przedramionach, które wyżadził sobie sam ale także te na brzuchu czy plecach zrobione przez małżeństwo Dursley . Nie miał po co ich zakrywać. Przecież i tak były w nie widocznym miejscu . Te , które zrobił sobie sam specjalnie były nie równe i niesymetryczne aby można było powiedzieć , że Dursleyowie kupili sobie wyjątkowo nie lubiącego go kota .Wychodząc z łazienki nie chciał natknąć się i tak na Weasley'ów. Po co? Jakoś go od nich odpychało patrząc jak dobra jest Molly dla swoich dzieci. Założył pelerynę i to była dobra decyzja bo akurat schodami szła Ginny. Rozmawiała z Hermioną :
- Nie prawda Hermiono . Ron taki jest. Czasem ma swoje chumory- uspokajała dziewczynę.
- Ginny , ale to mój kot przegonił Parszywka . Co jak Ron ma rację? Co jak się nie znajdzie a on do końca życia będzie się na mnie o to złościć?
- Oj Hermiono ...
Harry chciał by mieć takie problemy . Zrobiło mu się trochę przykro , że nie chciał się z nimi spotkać i coś go od nich odpychało . Teraz już było za późno aby się z nimi przywitać. Co ma wyskoczyć z pod peleryny i powiedzieć:
- Niespodzianka, to ja Harry , podsłuchiwałem was , ale bałem się podejść?
Nie . Teraz musiał iść po buty. Przechadzał się przez pokątną. Widział tam wielu czarodziejów, których znał po prostu z widzenia w szkole . Tak się cieszył że ma cudowną pelerynę i nie musi się z nikim witać. Czas było ją jednak zdjąć . Na jego szczęście było bardzo zimno, a więc jak Harry miał na sobie bluzę nie wzbudzał zainteresowania ludzi . Zakrył bliznę z błyskawicą włosami, założył kaptur i wyruszył w drogę w poszukiwaniu nowych butów oraz jakiejkolwiek kurtki. Harry nie miał takich rzeczy , ponieważ Dursleyowie nie wydali by na niego nawet centa . Harry nawet nie był zarejestrowany w urzędzie , że tam mieszka . Nie chodził na szczepienia a u lekarza bywał bardzo sporadycznie. Musiał niestety chodzić do mugolskiej szkoły , ponieważ Dudley gniewał się niesamowicie kiedy on musiał się uczyć , a Harry nie. Szczerze to tylko za jedno mu w życiu dziękował: dzięki niemu nie był analfabetą .
Szedł tak przez miasto kiedy dotarł do sklepu z tanią odzieżą. Harry nie był przecież biedny , ale nie chciał wydawać kasy na ubrania . Wziął pierwsza parę zwykłych butów jaka wpadła mu w ręce , butów zimowych oraz nową szatę . Z tamtego roku była niestety nie do użytku , ponieważ była przesiąknięta dziwnymi wydzielinami bazyliszka . Harry wyżucił ją wtedy od razu po wyjściu z komnaty tajemnic.
Wyszedł zadowolony od razu zmieniając trampki o fabrycznym koloże czarnym wyżucając te stare i zniszczone . Poszedł na peron i zaczekał tam na nowy dzień .
VOUS LISEZ
Nie chciany
FanfictionPRZEPRASZAM NA WSTĘPIE, JEŚLI WAS SKRĘCI I WYKRĘCI PODCZAS CZYTANIA, ALE TO MOJE PIERWSZE OPOWIADANIE. PROSZĘ O WYROZUMIAŁOŚĆ DLA TEGO ,,DZIEŁA" Harry nigdy nie był dobrze traktowany u Dursleyów. Po wizycie ciotki Marge był traktowany jeszcze gorze...