Musze to zrobić !

172 9 0
                                    

Harremu rany po bujce się zrosły . Kiedy Remus dowiedział się o niej od razu dostali list zwrotny z pytaniami jak się teraz czuję.  Ron był pod wrażeniem , a Hermiona pouczała go ( jak przywykła robić ) że tak nie można , ale na samym końcu listu napisała jednak , że go podziwia .
   Harry znowu się przeziębił.  Miał katar i gorączkę. Nic nie jadł bo od razu robiło mu się nie dobrze . Czekały go jeszcze 2 najważniejsze szczepienia , dlatego łapał wszystkie choroby . Leżał na łóżku słaby , rozpalony.  Patrzył na świat za oknem. Dlaczego on musiał siedzieć chory , kiedy na podwórku było tak pięknie? Idealnie na miotłę ...Cudownie.  Kiedy był chory nie mógł nawet otwierać okna , aby nje wpuszczać zarazków . Nakrył kołdrę na głowę tak , aby wytknęty był tylko czubek nosa i szpary na oczy , które lśniły zielono . Usłyszał jak klamka się naciska , a potem kroki . Zmierzały do jego łóżka . Poznawał je już świetnie.  To był Syriusz niosący mu zapewne zupę błagając aby ją zjadł lub eliksiry .
- Masz zamiar przeleżeć cały dzień ,James?- powiedział odkrywając kołdrę z jego głowy i przykładając do niej rękę.
- Masz gorączkę ...Znowu...- powiedział już wyjmując różdżkę aby ją zbić .
W bibliotece Remusa znalazł książkę z zaklęciami uzdrawiającymi . Opanował je do perfekcji , aby ograniczyć Harremu ilość eliksirów jakie przyjmował.
- Zararze Cię . Nie musisz przy mnie siedzieć ...Przepraszam...Za to , że musisz się mną opiekować . Na prawdę. - powiedział przekręcając się w jego stronę .
- Harry...Musisz się nauczyć , że gdybym czegoś nie chciał nie robił bym tego...Nikt nie potrafił mnie zmusić do rzeczy , których nie chciałem . Myślisz , że jak bym nie chciał opiekował bym się Tobą ? Jestem przy synu jak ojciec kiedy jego dziecko tego potrzebuje . Sam tego nigdy nie miałem ...Teraz mogę jednak pomóc Tobie , dać Ci szansę na normalne życie. Przepraszam Harry , że nje zrobiłem tego wcześniej.. Daj mi  odrobić tą stratę . Proszę...-powiedział przysiadając obok niego na łóżku.
- Dziękuję.. Dziękuję na prawdę.  Jesteś podobny do mojego taty...Nawet dotyk...Macie takie silne ręce...-powiedział czując jak te gładząc go po plecach.
Syriusz wtedy starał się nie rozpłakać , że Harry porównuje go do 1000 razy lepszego od niego człowieka , którego zabrakło w życiu własnego dziecka...Po prostu oddał je z miłości do niego...
- Jesteś dla mnie ... wszystkim synku .- powiedział siedząc z nim.
- Dziś chyba przeleżę w łóżku.  Przepraszam,  że w niczym Ci nie pomogę ...- wymamrotał zamykając oczy .
- Ty chyba na prawdę potrzebujesz rodziców,  aby zrozumieć , że Ci rozpieszczają swoje dzieci i chyba żadno nie sprząta i nie gotuje w domu . - powiedział wychodząc i zostawiając go samego patrzącego w chmury . Na prawdę nie wiedzian,  że można być nimi tak zafascynowanym .
- Tato ...Jesteś tu?- szeptał Harry patrząc w niebo .
- Dziękuję,  że zesłałeś mi Syriusza I Remusa . Bądźcie przy mnie , proszę . Kocham was . - powiedział opadając na poduszkę bez siły .- zasnął .
   Mężczyzna czuł chęć zemsty na Dursleyach , Edwinie i jego bracie i wszystkich mugoli , którzy przyczynili się do skrzywdzenia Harrego . Dlaczego teraz jego dziecko ma nje mieć rodziców przez jakiegoś parszywego człowieka , ma mieć traumę przez osoby , które znęcał się nad nim 12 długich lat . Nie był pewien czy Harry nje cierpiał bardziej niż on w askabanie ...
Cały dzień Harry próbował zasnąć , ale zbyt męczył się ze swoimi myślami . Znowu słyszał , że jest beznadziejny,  że do niczego.  Poszedł do łazienki i zaczął cicho płakać . Wyjął żyletkę z pod umywalki . Zrobił nią kilka linii na klatce piersiowej . Poczuł jak ciepła krew zpływa mu po ciele . Płakał dalej szepcąc :
- Tato...Przepraszam...Mamo...Nie dam rady ...Nie dam...Trudno , że będę miał blizny , trudno . Nie dam rady....- mówił szlochając . Księżyc przyświecał niebo . Podszedł do okna i otworzył je na szeroko . Nie miał jednak po co skakać . Był za parterze ...Usiadł na parapecie . Spływała na niego krew z klatki.  Było mu zimno , poczuł dreszcz tamtej nocy...Szlochał patrząc na gwiazdy . Myślał nad tym co właśnie zrobi . Myślał o tym , czy w niebie wezmą go za tchurza . Poczuł ciepły dotyk na ramieniu.  Odwrócił szybko wzrok . Ujżał podobnego mu mężczyznę.  Powiedział siadając obok niego:
- Do prawdy Harry chcesz to zrobić ?
- Tak Tato...Nie mogę tego dłużej ciągnąć...Moją walka trwa zbyt długo...Jest za ciężka...Przepraszam,  że zmarnuję wasze życie , które mogliście wykorzystać ...Przepraszam- powiedział przykładając ostry przedmiot do swojej żyły . Poczuł jednak opur .
- Na prawdę,  wyczacz mi , że zrobię to na twoich oczach , ale nie mam wyboru ..Tato...- powiedział patrząc jak mężczyzna kładzie dłoń na jego ręku uniemożliwiając dostęp do żył .
- Jesteś duchem ! Tylko mi się wydaję...Tato...Zostaw!- mówił.
- Masz rację Harry . Jestem duchem ...Teraz jednak nie pozwolę Ci tego zrobić.  Wiesz , że Syriusz żyje tylko dla Ciebie ? Gdyby nie ty dawno by się zabił...Masz tego świadomość? Wiesz , że Remus kiedy byłeś nie przytomny płakał przy twoim łóżku abyś się obudził bo jesteś dla nich wszystkim? Chcesz im to odebrać ?- pytał łaskawie .
- Daj mi raz zrobić coś dla siebie ...Nje innych...- mówił próbując dostać się gdzieś indziej ale cały czas spotykał się z ręką ojca .
James siedział tak z pół godziny walcząc z nie przekonanym do życia synem . Powoli jednak znikał . Kiedy czuł coraz mniej skórę swojego sobowtóra mówił cicho:
- Błagam...Nie rób tego...Synu...Proszę...
Harry nie zauważył , że z jego oczu płycie krew . Nie zauważył , że podświadomie odciąga żyletkę od swojej ręki . Wreszcie jego moc zaczęła słabnąć.  Zrobił wtedy wiele linii na swojej klatce . Może 10, może 15 . Pragnął zadać sobie ból . Obok niego leżał list pożegnalny . Przesunął się na rękę . Myślał że to koniec . Zrobi to w piękną noc , kiedy księżyc jest w dokładnej półpełni. Nagle usłyszał jak drzwi do łazienki otwierają się . Nie zszedł z parapetu . Krople krwi ociekał na niego nie miłosiernie. 
- Harry? Kochanie...Słoneczko...- mówił Syriusz powstrzymując płacz widząc podłogę w krwi , syna siedzącego na parapecie , list .
Chłopak nie odwrócił się nawet słysząc jego głos . Patrzył w gwiazdy.
- Nie rób tego...Przejdziemy przez to razem . Porozmawiajmy...Harry jesteś jedynym co mam . Proszę...- mówił zbliżając się powoli do parapetu .
- Powiedz mi szczerze...Wolał byś aby zamiast mnie siedzieli tu przy tobie James I Lilly , prawda? Moja śmierć nje bolała by Cię tak bardzo...- powiedział nie patrząc za siebie .
- Nie ...Widzisz Harry , gdybyś stracił życie...Lilly jak i James...Już by tu ich z nami nie było . - powiedział ocierając pierwszą łzę .
- Kiedy Cię poznałem to była najszczęśliwsza chwila w życiu. Wyobraź sobie , że w tą noc tak walczyłem o Twoje życie,  że pogryzłem mugolami,  który chciał Cię zabrać i walnąć na śniegu.  Może tego nie pamiętasz...Na pewno ...Jak byłeś mały wyczarowywałem Ci patronusa . Tak Ci się podobał ...Tak śmiałeś się w kołysce...- mówił wyciągając różdżkę .
Nagle przed Harrym pojawił się niebieski pies . Odwrócił się mówiąc:
- Na prawdę nie daję rady Syriusz...Musze...Musze odejść...- powiedział przyciskając żyletkę do przedramienia.  Polała się krew . Syriusz popatrzył na niego i bez zastanowienia złapał go za rozpiętą bluzę I wciągnął do środka .
- Nie tym razem Harry...Walcz..Proszę...- mówił uciskając ranę .
Harry płakał , lecz nje z bólu fizycznego,  nie z cieknących ran...Płakał bo serce bolało go okropnie.
Syriusz pobiegł po eliksiry i opatrunki . Dosłownie wlał w niego dwa eliksiry uzupełniające krew , jeden na uspokojenie.  Zorientował się , że cięcie ominęło tętnicę. Opatrzył ranę starannie - wiedział że rano i tak pojadą do szpitala na szycie .
Harry był już nie przytomny . Mężczyzna przeniósł go do łóżka , zmienił zakrwawioną koszulkę ...Szczerze powiedziawszy tylko miłość może tak ranić...Tylko ona ...Jest okrutna i nje sprawiedliwa . Syriusz miał ochotę nakrzyczeć na Harrego,  że tak go rani , ale z drugiej było mu tak go szkoda . Starał się , robił co mógł a i tak nie mógł wyjść z bagna w którym tonął . Napisał do Remusa list :
Drogi Lunatyku ,
Musisz wracać . Harry dziś prawie się zabił na moich oczach. Nje dam sobie bez Ciebie rady...Nje mogę być przy nim 24 godziny na dobę ...Przepraszam Cię za to . Proszę,  musisz tu być . Boję się , że nasz syn to zrobi .
Wręczył Hedwidze i kazał go dostarczyć . Sam wziął koc I poszedł do pokoju Harrego.  Wiedział , że musi czuwać przy nim całą noc . Nje zmróżył oka patrząc jak dziecko miarowo oddycha .

Nie chcianyWhere stories live. Discover now