Miotła terapeutka

325 12 1
                                    

Od wstawienia nowych zębów minęło prawie 5 dni. Harry już wcale nie czuł dolegliwości bólowych . Cały zabieg przespał . Był na zbyt zmęczony aby się zamartwiać i stresować . Rodzice Hermiony byli bardzo miłymi osobami. Kiedy Harry wszedł do ich domu od razu poczuł zapach łąki kwiatowej . Był nie nazbyt intensywny- taki właśnie jak łączka przed Hogwartem , na której randkowali James I Lilly. Kobieta była bardzo miła . W domu panował dziwny spokój . Harremu bardzo się podobało szczerze powiedziawszy . Dalej nic nie pamiętał bo spał sobie , jakby nic się nie działo .
Teraz nie było wymówki . Trzeba było jeść . To było najtrudniejsze . Harry nie wiedział dlaczego...Wydawało mu się , że chłopcy nie mogą mieć problemów z odżywianiem a jednak . Każdy kęs stawał się dla niego bólem , ale psychicznym . Nie mógł. Po prostu . Próbował jednak dla quiditcha.  Przecież nie może zawieść swojej drużyny . Jego waga troszkę posunęła się w górę , ale wciąż brakowało około 2 kilogramów. Z bólem przełykał każdą kolejną łyżkę zupy , każdy kolejny gryz czego kolwiek.  Ciął się coraz mocniej i mocniej . Z jego psychiką było coraz gorzej . Kiedy to robił mówił:
- Przepraszam Mamo...Tato...Dlaczego oddaliście życie za takiego nie udacznego syna jakim jestem Ja...
Po nocach nie spał . Już Remus pozwalał mu wychodzić na dwór , dlatego każdą wolną chwilę spędzał tam .Remus zawsze patrzył przez okno . Mówił w tedy w ciszy :
- Oj James...
Remus często nie przesypiał nocy , bo Harry miał koszmary . Harry nigdy go nie budził, nie przychodził,nie wygadywał się . To niepokoiło go strasznie.  Chciał aby chłopak czasem podzielił się z nim mętlikiem widocznym w jego głowie . Straszne przecież było patrzeć na syna najlepszego przyjaciela chorującego na depresję . Najgorsze było to , że Harry nie chciał się leczyć . Był faszerowany eliksirami na odporność ,na uspokojenie , na depresję ...Dalej jednak walczył sam że sobą. Płuca już były prawie czyste , ale umysł był zapełniony myślami , które były straszne , może jeszcze gorszymi wspomnieniami . Jedyne ,dla kogo się nie zbił był jego tata i Remus . James tak bardzo go prosił , aby walczył do końca , że Harry to robił. Z płaczem połykał nowy kęs , nową łyżkę . Tak bardzo nie chciał zawieść swoich rodziców. Tak bardzo chciał aby byli z niego dumni . Nie miał teraz głowy do myślenia o lekcjach , dlatego wysyłając wypracowania do Hogwartu brał wszystko od Hermiony. Jedyne co to Remus czasem namówił go na jakieś zaklęcie czy przeczytanie strony w podręczniku.  Kiedy Harry dostawał kartę pracy do odrobienia odrabiał je piórem samoodpowiadającm od Freda I Georga.  Czasem siedział pod kołdrą przeglądając mapę Hogwartu.  Wydawało mu się , że jest tam piękniej niż zawsze,  chociaż widział tylko jego zarysy . Z drugiej strony sam nie wiedział czy chce tam wracać. Wszyscy będą się na niego patrzeć , może wytykać palcami. Tego sam nie wiedział i nawet nie chciał wiedzieć. Tego dnia miał wpaść Syriusz.  Przychodził , kiedy mógł , kto wie , może tu zamieszka ? Bardzo dobrze dogadywał się z Harrym . Czasem jedynie wzdychał ciężko widząc na piersiach Harrego nieśmiertelnik Jamesa , który podarował mu w szpitalu . Siadał na kanapie i opowiadał o starych czasach lub zamieniał się w psa i wtedy Harry razem z Remusem żucali mu piłki . Czasem jedynie wielbiciel czekolady mówił mu:
- Syriusz,  bo tym psem zostaniesz! Może Ty się w złym ciele urodziłeś?
Harry wtedy się śmiał co działo się raczej żadko .
   - Harry , wstawaj . Może chcesz wyjść na dwór ?Może wyjmiesz miotłę?- powiedział Remus wchodząc do pokoju wiecznie śpiącego chłopaka .
Harry nie wieżył własnym uszom . Mógł wyciągnąć miotłę i polatać? O kurcze...Wtedy chłopak się ożywił i senne jeszcze oczy , ale szczęśliwe zwrócił wprost na Remusa .
- Rozmawiam teraz z Remusem Lupinem , czy może Syriuszem po eliksirze wielosokowym ?- powiedział sarkastycznie .
Mężczyzna uśmiechnął się tylko , bo identyczne teksty miał James.
- Ale oczywiste , że nie za darmo . - powiedział z ciągłym uśmiechem na twarzy , bo wiedział , że tylko tak zmusi chłopaka do jedzenia .
Harry zrobił kwaśne minę mówiąc :
- Jednak z Tobą...No dobra...
Harry poszedł do kuchni zmieniając piżamę na bluzę I kurtkę . Na dworze leżał śnieg . Na stole zobaczył coś wprawiającego go o dreszcze: jedzenie .
- Wybierz sobie co chcesz Harry . Obojętne mi to . Możesz nawet zjeść słodycze od Weasley'ów- zaśmiał się pokazując mu pudełko po dropsach .- swoją drogą są dobre .
- Z kąd wiedziałeś , że je dostałem ?- zapytał go zdziwiony chłopak .
- Bo dostałeś ich najwyraźniej tak dużo , że zgubiłeś jedną paczkę na korytarzu .
Harry podszedł nie pewnie do stołu , ale kontem oka popatrzył na miotłę.  Zamknął oczy i wsadził do ust całego placka dyniowego.  Był bardzo dobry,  ale Harry się nim nie delektował. Potknął go w całości.  Remus się zdziwił. Postanowił,  że miotłą będzie teraz monetą przetargową . Harry wziął do ust tym razem jeszcze coś innego i kolejne. Nie zjadł wcale jakoś dużo jak na na przykład Rona , albo jego przed chorobą , ale teraz wydawało mu się , że zdecydowanie zbyt wiele . Powiedział przełykając :
- Mogę już?- z błagalnym wzrokiem.
- Jestem z Ciebie dumny .- odpowiedział tylko Remus patrząc jak Harry wybiega z miotłą z przedpokoju .
Jak cudownie.  Obleciał komin i okolicę dookoła. Ten wiat, te wiraże ...To było coś pięknego .
W tym czasie przyszedł Syriusz.  Powiedział:
- Gdzie Harry?
- Na miotle. Teraz to nasza waluta przetargowa Syriusz- powiedział pokazując głową na okno .
- Ulala, ale wywija - powiedział patrząc jak jego chrześniak robi salta .
- No przecież po kimś to ma .
- Jasne. Co u was - przeniósł temat rozmowy siadając na kanapie
- Tak na prawdę- nie wiem . Harry o niczym mi nie mówi . Ręce ma czyste , ale czuję od niego krew ...- powiedział zamyślony Remus podając herbatę.
Syriusz bez słowa odpiął jeden guzik w koszuli , aby odsłonić klatkę piersiową . Była całą zabliźniona .
- On się boi , że się dowiesz . Myślę , że tam ...- powiedział zapinając guzik z powrotem .
- Sprawdzę to...Zobacz jak się cieszy- powiedział wyglądając za okno w którym widać było jak chłopak wiruje na miotłe .
- Oj to zdecydowanie dobra monetą przetargowa...Szczerze powiedziawszy to rzeczywiście ostatnio chodził jakiś...inny,  chociaż ja go przed depresją niestety nie znałem...
- Ja też ale wiem , że całkowicie inaczej zachowywał się we wrześniu i tydzień przed przyjazdem do...do tych...Tych tyranów - wymówił z trudem .
- Dalej ucieka?- zapytał go Syriusz.
- Niestety . Może troszkę mniej , ale dalej to robi . Kiedy tylko może to wychodzi na dwór I kładzie się na śniegu obserwując ptaki .
- Ale miłośnika przyrody mamy . Luniek można powiedzieć...Żeśmy zostali ojcami .
- No coś w tym stylu...- powiedział znów wyglądając przez stare okno .
- No daj że się chłopakowi wyszaleć !- powiedział Syriusz ochryple .
- Syriusz...Wiesz przecież , że jeszcze jakieś 3 tygodnie temu kasłał plując krwią.
- No to przecież kupa czasu minęła . - powiedział broniąc chłopaka .
- A wiesz , że nawet wtedy,  kiedy mu na nią pozwalałem , zapytał się czy przypadkiem nie jestem Tobą?
- Widzisz , chłopak wie kto jest dobry !- zaśmiał się
Nagle Harry wpadł biegem do domu . Obtrzepał się ze śniegu,  zdjął mokrą bluzę I buty , postawił miotłę w koncie i powiedział:
- Cześć Syriusz!
Wbiegł siadając na kanapie obok niego rozgrzewając się przy kominku .
- Cześć Harry !- powiedział czochrając mu włosy .
- Mówiłem! Mówiłem! Przeziębi się jeszcze!- powiedział Remus patrząc wściekłym wspomnieniem na Syriusza.  Harremu nagle zrobiło się gorąco i zapominając o wszystkim odpiął pierwszy guzik od koszuli . Opiekunowie od razu zobaczyli jego rany , ale nie wiedzieli jak mają się zachować . Jeden tylko spoglądał na drugiego żucając sobie spojrzenie:
- Ty powiedz.  Ja nie dam rady .
Syriusz,  że siedział bliżej Harrego dotknął go za barki po poranionej stronie
- Dlaczego nic nie powiedziałeś...
Harry popatrzył na Syriusza wzrokiem jakby go właśnie zabił. Nie wiedział co odpowiedzieć.
- Harry...Proszę mów nam takie rzeczy.  Zobacz...Też kiedyś byłem w takim bagnie , ale wyciągnął go z niego twój ojciec . Proszę...daj mi odpłacić jeden z wielu długów , których nje zdąrzyłem odrobić.- powiedział też rozpinając koszulę .
- Ty miałeś powody! Ty nje jesteś tchurzem! Ja nim jestem! NIE ZASŁUGUJĘ NA TO POŚWIECENIE MLICH RODZICÓW! ROZUMKESZ?! NIE ZASŁUGUJĘ !- wrzeszczał przez łzy.  Wstał i pobiegł do łazienki roztrzęsionego.
- No idziemy!- powiedział do niego Łapa wstając z kanapy .
- Co mu do łba strzeliło! - skomentował drugi . Przecież Harry był i jest teraz ważny dla wielu osób .
W tym czasie chłopak trząsł się w łazience.  Trzymał już żyletkę w dłoni , siedział pod drzwiami , aby nawet jeśli otworzą je alohomorą to musieli by przepchnąć go razem z nimi . Łzy leciały mu po policzkach kapiąc na samą podłogę.  Harry myślał , że to zrobi . Cały czas jednak przypominał mu się ojciec i jego słowa , że to co sobie zrobi nigdy nje zostanie zapomniane i będzie chodził na zawsze z wielką raną na nadgarstkach.  Z drugiej strony jednak chyba nic nie trzymało go tu zbyt mocno ( a przynajmniej tak wtedy myślał) .
- Harry? Proszę daj nam porozmawiać.- zaczął Remus pukając w drzwi .
- Nie chcę !- krzyknął . W tamtym momencie żyletkach przecięła już skórę. Odłożył ją jednak na krótką chwilę słysząc:
- Posłuchaj. Wiem , że tak uważasz , bo nie zrozumiałe by było gdyby...Tak nje było...- plątał się trochę Syriusz- ale na prawdę masz dla kogo żyć . Pomyśl o Ronje , Hermionie , Ginny...Malfoyu , bo nawet on wysyła Ci listy...Pomyśl o mnie Harry , o Remusie ...Błagam Cię ...- mówił przyklejając się do drzwi .
Była głucha cisza. Harry na serio o nich pomyślał . Może na prawdę skrzywdzi kogoś swoim odejściem . Przycisnął żyletkę trochę mocniej. Syknęła jedynie.
  Syriusz mówiąc cicho do Remusa :
- Nie...Wyłamuję !- podbiegł do nich i z całą siłą jaką w nim drzemała wpadł na stare drzwi.  Te się wyłamały i przepchnęły Harrego na sam koniec krwawej kałuży .
- Pokaż to dzieciaku ...Co Ci do głowy strzeliło! Jesteś ważny...Dla mnie Remusa , twoich przyjaciół. Już dobrze. - mówił mężczyzna biorąc chłopaka na swoje kolana i wtulając jego głowę do swojej klatki piersiowej.  Harry na początku się wyrywał dostając ataku paniki , ale po krótkiej chwili przestał . Remus bez słowa ( po prostu w przerażeniu ) pobiegł po apteczkę . Opatrywał rękę dziecka mówiąc:
- Jest dobrze.  Nic się nie stało. Będziesz żyć.

-Przepraszam...Przepraszam....Przepraszam- szeptał Harry 
Nie chciał Przecież  być problemem,  a właśnie się nim stał.
-Nie masz za co...Każdemu zdarzają się chwilę słabości. Powinieneś nam mówić co krąży po twojej głowie...
Harry nje odpowiadał. Pierwszy raz od długiego czasu przytulił się dobrowolnie i mocno . Czuł się , że jest bezpieczny. 
 

Nie chcianyWhere stories live. Discover now