46🏹

289 16 7
                                    



Dwie armie zderzyły się ze sobą, a po polu bitwy poniósł się zwielokrotniony szczęk metalu. Aldianel rzuciła się na przeciwników, a cały świat rozmył się w mieszaninie barw. Jej całe życie ograniczyło się do tego momentu. Wypad, cięcie, unik, obrót i kolejny atak, wirowała w tej straszliwej parodii tańca. W tym momencie to ona była śmiercią. Nie pozwalała żadnej myśli wkraść się do jej umysłu, nie pozwalała sobie na najmniejsze rozproszenie. Liczyła się tylko jej dłoń ściskająca miecz, który był niczym przedłużenie jej ręki, i przeciwnicy przed nią. Odór śmierci wdzierał się w jej nozdrza, drażniąc jej zmysły. Zaatakowała kolejnego orka i rozpruła mu gardło ostrzem. Cuchnąca krew buchnęła jej w twarz. Na całym ciele czuła pieczenie drobnych ranek.

Elfka nie miała pojęcia, ile czasu minęło od rozpoczęcia bitwy, mogły to być zaledwie minuty, a może walka ciągnęła się już godziny, Aldianel całkowicie straciła poczucie czasu. Przebijała się przez armię Mordoru, wyznaczając swoją ścieżkę martwymi ciałami. Gdzieś na granicy jej wzroku ujrzała mignięcie jasnych włosów, nie wiedziała czy był to Legolas. Nie pozwoliła sobie spojrzeć w tamtym kierunku.

Ich armia napierała na wrogów wdzierając się w ich szeregi, jednak wojowników Mordoru było zbyt wielu. Nie ważne ilu ich zabili, oni wciąż przewyższali ich liczebnie. Frodo był ich jedyną nadzieją, wszyscy dobrze o tym wiedzieli. Aldianel dostrzegła ogromne trolle przebijające się przez ich szeregi, powalając z łatwością walczących ludzi. Trolle otoczyła krwawa mgiełka, a w powietrzu niosły się krzyki bólu i przerażenia. Ten dźwięk wywoływał ból, który rozdzierał jej serce.

Nagle poczuła jak przez jej ciało przepływa fala zimna. Miała wrażenie jakby krew w jej żyłach zmieniła się w lód. Po plecach przebiegł jej dreszcz. Spojrzała w górę, a jej wzrok od razu podążył w odpowiednim kierunku, nie miała wątpliwości, zbyt dobrze w ciągu ostatnich dni poznała to uczucie, by móc je pomylić z czymkolwiek. Znad Mordoru nadlatywało w ich kierunku dziewięć Nazguli. Leciały prosto na ich armię, dosiadając swoich uskrzydlonych wierzchowców, wydających z siebie przerażające okrzyki. Po polu bitwy niosły się pełne strachu krzyki ludzi, uciekających przed nacierającymi bestiami i ich jeźdźcami. Zanim jednak Nazgule zaatakowali, Aldianel usłyszała szum skrzydeł, który przebił się przez panujący dookoła chaos. Od przeciwnej strony nadlatywały ku nim ogromne orły. Po chwili elfka zobaczyła jak ptaki atakują, szarpią szponami i dziobią, w akompaniamencie straszliwych okrzyków.

Odwróciła wzrok od bitwy toczącej się na niebie. Zacisnęła dłonie mocniej na rękojeści miecza, jednak zbyt późno dostrzegła zmierzającą w jej kierunku strzałę, zrobiła unik ale strzała wbiła się w jej ramię, zagłębiając się w ciele. Potoczyła zszokowanym wzrokiem po polu bitwy nigdzie nie dostrzegając łucznika, do którego należała strzała. Ból paraliżował ją. Bezmyślnie, kierowana odruchem, jej dłoń zacisnęła się na strzale i wyrwała ją. Doskonale wiedziała, że nie powinna tego robić, jednak ból przyćmił zdrowy rozsądek. Grot rozerwał jej skórę wywołując kolejną falę bólu, ciepła krew buchnęła z rany gęstym strumieniem. Nie miała czasu by spróbować zatamować krwawienie, gdy ponownie została zaatakowana. Ręka dzierżąca miecz drżała, a dziewczyna z trudem odpychała ataki orków. Każde uniesienie miecza przynosiło kolejne fale bólu, które zalewały jej ciało. Czuła jak krew bez przerwy wypływa z rany. Zbyt szybko. Odparowywała cios za ciosem, sama nie będąc w stanie zaatakować, traciła siły, wiedziała, że nie będzie w stanie bronić się zbyt długo, nie z raną na ramieniu nie przestającą krwawić.

Wykonała kolejny unik, jednak jej noga pośliznęła się na wilgotnej od krwi ziemi. Goblin wyprowadził atak, wykorzystując jej potknięcie, jednak w tym samym momencie jego gardło zostało przebite przez włócznię. Jeźdźca minął ją na koniu pędząc przed siebie i powalając kolejnych orków nawet na nią nie spoglądając. Aldianel zrobiła krok do przodu, jednak potknęła się i upadła, jej dłonie zderzyły się z kamienistym podłożem, a ból rozlał się po jej ciele, obezwładniając ją.

Enemy or friend | LegolasWhere stories live. Discover now